|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W kilka godzin pózniej Lysander wyskoczył z helikoptera na dziedzińcu Madrigal Court i pobiegł do frontowych drzwi. Odwołał spotkanie rady nadzorczej dosłownie w ostatniej chwili. Zły i niepewny, ruszył na poszukiwanie żony. - Dobry wieczór, Lysander - powitała go papuga radośnie. - Dobry wieczór, Haddock - odparł Lysander uprzejmie. - Metaxis drań! Nic niewarta kanalia! Nie można ufać Metaxisom! Zatrzymał się i obejrzał za siebie. Haddock kroczył dumnie po swojej żerdzi, niczym żywy obraz całkowitej niewinności. Najwyrazniej głupie ptaszysko nie miało pojęcia, co powtarza. Było przecież tylko sprytnym naśladowcą zasłyszanych fraz. Ubrania rozrzucone w głównej sypialni świadczyły o obecności Ofelii i Lysander odetchnął. Bezcenny naszyjnik z pereł i brylantów leżał na toaletce obok obrączki ślubnej. Lysander skoncentrował wzrok na obrączce. Nie było śladu walizki ani żadnych oznak, żeby się wybierała gdzieś dalej. Nie miała powodu znów uciekać, więc czemu tak bardzo się tego obawiał? Ofelia przesadzała roślinki wyhodowane w jednej z odnowionych szklarni. Remont kosztował fortunę, ale poprzednie tunele foliowe raziły poczucie estetyki Lysandra. Co chwila ocierała oczy rękawem starego swetra, ale łzy nie chciały przestać płynąć. Przecież poślubiła wymarzonego mężczyznę i najprawdopodobniej S R była z nim w ciąży. Gdyby jeszcze miała jego miłość... No, ale czego właściwie się spodziewała, wychodząc za mąż w ten sposób? Drzwi szklarni otworzyły się z rozmachem. - Co ty tu robisz? - Odwróciła się pospiesznie, zanim zdążył zauważyć, że płakała. Wyglądał dziwnie nie na miejscu w garniturze, jedwabnym krawacie, ze złotymi spinkami, połyskującymi w mankietach koszuli. - Powiedziałaś, że masz mnie dosyć, więc co miałem zrobić? Tak po prostu pracować dalej? - Chyba. Skwitował te niesprawiedliwe słowa głębokim westchnieniem. - Czy Wirginia czymś cię zdenerwowała? - Jest cudowna. Nie, to nie jej wina - odpowiedziała, nie podnosząc głowy znad doniczek. - Ale uświadomiłam sobie, dlaczego wciąż jestem twoją żoną, i to było szokujące. - No to podziel się ze mną tym odkryciem - zachęcił ją. W milczeniu ugniatała kompost w doniczce. - Dobrze - powiedziała w końcu. - Kiedy Wirginia zachorowała, byłeś gotów poruszyć niebo i ziemię, żeby dostać dla niej ten dom. To dlatego się ze mną ożeniłeś i chciałeś, żebyśmy udawali prawdziwe małżeństwo, kiedy paparazzi odkryli nasz ślub. Nie chciałeś, żeby się zorientowała, jak daleko jesteś się w stanie dla niej posunąć. - Tak - zgodził się z ociąganiem. Spodziewała się sprzeciwu i zapewnień, że wszystko pomyliła. Jego potwierdzenie wytrąciło ją z równowagi. Doniczka, którą napełniała, zaczynała przypominać Mount Everest. - Potem zrozumiałeś, że Wirginia jest zachwycona twoim małżeństwem i zdecydowałeś, że możesz równie dobrze zostać ze mną, żeby ona była szczęśliwa. S R - Nie. W napiętej ciszy budowała w doniczce miniaturowe Himalaje. - Dlaczego zaprzeczasz? - Staram się być dobrym synem, ale nie jestem idiotą. To byłoby chore tkwić w małżeństwie z obojętną mi kobietą. Nie doceniasz mnie, kochanie - powiedział miękko. Popatrzyła na niego. - No to opowiedz mi swoją wersję. Delikatnie odwrócił ją do siebie, ujął za nadgarstki i ściągnął robocze rękawice. - Moje starannie poukładane plany stanęły na głowie, kiedy postanowiłem kupić wielkie łoże, żeby zaprosić do niego ciebie. Wpatrywała się w niego z najwyższym zdumieniem. - Słucham? - To się stało dzień po naszym poznaniu. W tamtej chwili przestałem myśleć w kategoriach biznesu. I chociaż wierzyłem, że to ty sprowadziłaś paparazzich, i tak się nie mogłem doczekać, żeby cię wziąć do łóżka. Ofelia spąsowiała. - Zacząłem podejmować dziwaczne decyzje. Wybaczyłem ci wywiad udzielony tabloidom. Postanowiłem, że wyjedziemy na miesiąc miodowy. A potem, kiedy uciekłaś ode mnie, żeby cię odzyskać byłem gotów na wszystko, łącznie z zamknięciem linii promowej. - Naprawdę? - pisnęła. - Posunąłbyś się tak daleko? - To przyszło zupełnie naturalnie. Tak jak miłość do ciebie. - Miłość? - pisnęła jeszcze cieniej. - Od kiedy? - Chyba od samego początku, moja miła. Skąd miałem wiedzieć? Nigdy wcześniej nie czułem nic podobnego do żadnej kobiety, więc ty musiałaś być dla mnie kimś specjalnym od samego początku. Rozbiłaś mój ulubiony samochód, a ja, S R co zrobiłem? Roześmiałem się tylko jak z dobrego żartu. - Objął ją i postawił na stołku tak, że byli mniej więcej równi wzrostem. - Dobrze mi z tobą. Tęsknię, kiedy cię przy mnie nie ma. Nie mogę się doczekać, kiedy urodzisz nasze dziecko. To było wyznanie miłości, jakiego nigdy by się od niego nie spodziewała. A przecież powinna była zauważyć wcześniej, jak bardzo się o nią troszczył. Od początku namiętność uzupełniało ciepło, czułość i szacunek. Jej serce rozśpiewało się ze szczęścia. - Więc nie jesteś ze mną tylko dlatego, że lubi mnie twoja mama... - Byłbym z tobą, nawet gdyby cię nie lubiła. To, co do ciebie czuję, nie zależy od niczego. - Długimi, smukłymi palcami muskał jej kości policzkowe. - Zawsze będziemy razem. - Ja też cię bardzo kocham - zwierzyła się cicho. - Dopóki się nie pojawiłeś, byłam strasznie samotna. Dlatego tak desperacko pragnęłam odnalezć Molly... - Molly za rok kończy osiemnaście lat i przypuszczalnie będzie chciała wrócić do przeszłości i odnalezć rodzinę. A ja poczyniłem już pewne kroki, żeby ustalić nazwisko jej ojca. A teraz, powiedz mi, jak mnie kochasz - poprosił. Spojrzała w jego głodne oczy i pocałowała go z pasją i oddaniem. - I cała wieczność nie wystarczy, żebym ci to okazała - zapewniła go gorąco. - Naprawdę myślisz, że moja siostra się odnajdzie? - Tak przypuszczam, ale musisz być cierpliwa. - Odgarnął jej złocisty kosmyk za ucho. - Powinnaś była mi powiedzieć, że Aristide miał po ślubie romans z Cathy. - Na widok jej rozszerzonych zdumieniem oczu westchnął. - Wirginia uznała, że powinienem wiedzieć. Nic dziwnego, że na początku odniosłaś się do mnie tak wrogo. Aristide zle się przysłużył waszej rodzinie. - Skontaktował się z mamą ponownie, kiedy miałam niecałe dwa latka, i to zniszczyło małżeństwo moich rodziców. Kręcił się koło niej przez jakieś dziesięć lat. Widziałam go zaledwie kilka razy, bo spotykali się w hotelach. To było wstręt- ne... S R Delikatnie przyłożył palec do jej drżących warg. - To była miłość. Najwyrazniej nie potrafił bez niej żyć. Znam to uczucie, bo ja nie potrafiłbym już żyć bez ciebie, kochanie moje. Pochylił się i pocałował ją delikatnie. Potem trzymając się za ręce, powędrowali do samochodu i pojechali domu. Patrzyła na niego z miłością. Wszystkie strachy zginęły, a ich miejsce zajęła pewność jego uczucia i lojalności. - Muszę ci coś powiedzieć... Chyba jestem w ciąży! - oznajmiła radośnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|