|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Parish żyła. Udzielił panu jakichś wskazówek, jak postępować w takiej sytuacji? Tak, powiedział, że dla własnego dobra powinienem trzymać język za zębami. Ale pan go nie posłuchał. Po raz pierwszy od naszego przyjścia Tom Bowden spojrzał mi w oczy. Nie mam już siły trzymać tego w tajemnicy westchnął i tym razem mu uwierzyłam. Rozwiodłem się z żoną, interes nie idzie tak dobrze, jak miałem nadzieję. Wbrew oczekiwaniom moje życie nie stało się wcale lepsze. To pasmo nieszczęść zaczęło się właśnie tamtej nocy. Nie wątpiłam, że mówi prawdę. A jak wyglądał ten pana gość? zapytałam. Był wyższy od pani towarzysza. Bowden wskazał brodą na Manfreda. Mocniej zbudowany, szeroka klatka piersiowa, umięśniony. Ciemnowłosy, czterdzieści, może pięćdziesiąt lat. Siwawy. Jakieś tatuaże? Nie widziałem. Miał na sobie kurtkę przeciwdeszczową stwierdził lekarz z przekąsem. Jego niechęć do nas powróciła. Czas skruchy dobiegł końca. Gorączkowo myślałam, o co jeszcze mogłabym go zapytać, zanim na dobre straci nastrój. Naprawdę nie wie pan, jak nazywał się mężczyzna, który przyjechał po pana tamtej nocy? W tak małym miasteczku wydawało się to nieprawdopodobne. Skomentowałam to. Wzruszył ramionami. Mieszkałem tam od niedawna, a ci z rancza trzymali się ze sobą. Facet twierdził, że pracuje dla Joyce'ów i jezdził ich furgonetką. Może się nawet przedstawił, ale nie pamiętam. To była ciężka noc. Jak mówiłem, przyszło mi do głowy, że może był to Drexell Joyce, ale nie wiem na pewno, nie spotkałem go nigdy. Rzeczywiście, ciężka noc. Szczególnie dla Mariah Parish, która mogła przeżyć, gdyby wezwano karetkę na czas. Gdyby ktoś wykazał się odrobiną człowieczeństwa i w ogóle ją wezwał. Dziwne, że nie została po prostu zamordowana, a dziecko razem z nią. Ale wtedy Rich Joyce jeszcze żył, może na decyzji zaważył lęk, co powie, gdyby jego opiekunka nagle zniknęła. Nawet jeśli nikt inny, on na pewno tęskniłby za Mariah. I nie spocząłby, uznawszy, że stało się coś niepokojącego. Może dziecko zostało umieszczone w jakimś domu jako karta przetargowa? Może wychowywał je ktoś na ranczu? W głowie powstawało mi wiele teorii, a każda równie prawdopodobna, jak poprzednia. A Rich Joyce? Gdzie wtedy był? zapytał Manfred. Facet powiedział, że wyjechał. Samochodu Richa nie było pod domem. Mógł nie wiedzieć, że opiekunka jest w ciąży? Nie zauważyłby? Nie mam pojęcia wzruszył ramionami Bowden. Ten temat nie wypłynął. Nie wiem, czy powiedziała coś staremu Joyce'owi. Po niektórych kobietach ciążę mało widać, a jeśli dodatkowo starała się to ukryć& Wymieniliśmy z Manfredem spojrzenia. %7ładne z nas nie miało więcej pytań. Dziękujemy, panie doktorze powiedziałam, wstając. Do widzenia. Nie ukrywał ulgi, że już wychodzimy. Zamierzacie iść z tym na policję? zapytał. Bo wiecie, nawet ekshumacja nic nie da. Zaczynał żałować, że z nami rozmawiał. Ale i tak mu ulżyło. Pewnie trudno mu było żyć przez tyle lat z tą tajemnicą. Nie żałowałam go. Jeszcze nie wiemy rzekł Manfred z namysłem. Też nie współczuł lekarzowi. Bierzemy to pod uwagę. Jeśli dziecko przeżyło, może nie straci pan licencji. Doktor Bowden odprowadził nas przerażonym wzrokiem. W poczekalni siedziało trzech pacjentów. Współczułam im. Ciekawe, jakie leczenie zapewni doktor mający nerwy w tym stanie. Dwie wizyty jednego dnia w sprawie, która, jak liczył, miała nigdy nie wypłynąć. To wytrąciłoby z równowagi każdego, nawet kogoś o silniejszej konstrukcji psychicznej niż doktor Bowden. Ten facet to śmieć warknął Manfred w windzie. Był aż czerwony ze złości. Może nie jest z gruntu zepsuty podsunęłam, czując się z dziesięć starsza od towarzysza. Tylko słaby. Jest zaprzeczeniem zasad, jakie powinien reprezentować lekarz. Nie zdziwiłbym się, gdyby ta akcja odbywała
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|