|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nasczyzny ... Postanowił tedy jakoś radzić. Wydało mu się, że najlepiej będzie dążyć do ocknienia w niej kobiety, zmysłów, żądzy życia. Widział, że sam takiej kuracji nie potrafi przeprowadzić, tym bardziej że się zaangażował w owo opłakiwanie zmarłego dla pozyskania władzy nad 105 sercem córki. Trudno było teraz wystąpić w innej roli. Któż wie, czyby wszystkiego nie ze- psuł? Wezwał tedy do pomocy dawne przyjaciółki Xeni, jej protektorki i mistrzynie panie Topolewską i %7łwirską. Przybyły najchętniej, tym skwapliwiej, że przecie teraz Granowscy de Granno to pachniało milionami. Pole się otwierało olbrzymie przy tak wielkim majątku, a draba nadzianego morałami i komunałami wcale już na świecie nie było. Gdy Xenia po raz pierwszy zobaczyła panią Lentę w cichym dworze nadwisłockim, ski- nęła jej tylko głową, zamknęła drzwi do swego pokoiku i nie wyszła do stołu. Lecz te panie umiały rzecz prowadzić. Nie przeciwiły się chorej . Czekały kołując z dala. Chodziło im przecie tylko o rozweselenie żałośnicy. Pani Sabina puściła się na wszelkie sposoby, żeby ją rozerwać. Więc przede wszystkim anegdotki, opowiadania przy stole, niby nie jej, tylko wszystkim, szczególniej o %7łydach, z bajecznym naśladowaniem żargonu, najnowsze kawa- ły niewinne i wesołe, wprost niezwalczone. Gdy cały stół i służba za drzwiami, domownicy i goście pokładali się od śmiechu, i Xenia roześmiała się kilkakrotnie. Wprawdzie potem było jej jeszcze gorzej, ale wyłom był już zrobiony. Potem poszły różne wieści ze świata mody, literatury, teatru, z polityki i publicystyki, których przecie niepodobna było nie słuchać. Pani Lenta przywiozła swe biżuterie, rzeczy cudne. Kładła je na się od niechcenia, idąc do wspólnego obiadu albo na czas poobiedniej rozmowy w salonie przy gościach. Miała chyba po temu prawo, skoro te rzeczy posiadała. Czyniła to dla swej satysfakcji, bo w Posusze któż je mógł widzieć i ocenić? Kilkakroć oczy Xeni spoczywały z lubością na tych ślicznych precjozach, które wszyscy admirowali. Jednak rezultatem tego zainteresowania się była proś- ba o sprzedanie w mieście jedynego jej pierścionka pamiątkowego, który miała od Ryszarda. Powiedziała, że za te pieniądze będzie teraz żyła, dopóki nie ozdrowieje na dobre i nie dosta- nie płatnej posady, kędyś tam w biurze przy kopalni Xenia . Z nadejściem lata, podmówiony przez panie Lentę i Sabinę, lekarz z miasta doradził Xeni, żeby wyjechała z tego miejsca w jakieś zupełnie nieznane, na przykład do miejscowości poło- żonych z tamtej, południowej, węgierskiej strony Tatr, do Tatra Aomnicy, nad Szczyrbskie Jezioro, do Szmeksu albo Seplaka. Radził także, ażeby się starała chodzić w tameczne góry, bawić się choć trochę, choć czasem. Pani Sabina i pani Lenta znały te miejsca na Spiszu. Po- starały się, żeby tam ściągnąć różnych turystów, młodzież wesołego typu, przystojnych i dowcipnych wisusów z polskiej strony , artystów cygańskiego pokroju, literatów i dzienni- karzy. Czarujące miejsca tameczne odrodziły Xenię fizycznie. Lubiła chodzić do Popradzkie- go Jeziora i zapatrywać się godzinami na Gerlach, Aomnicę albo Rysy. Lubiła błąkać się z kimkolwiek po niezmiernych lasach spływających w Wielką Dolinę. Odbywała dalekie spa- cery z Aomnicy aż do Szczyrby, często nocami w towarzystwie byle kogo, bo zawsze w milczeniu. Kochała kwiaty i nigdy nie koszone łąki leśne tameczne, które słońce południowe hoduje od wieków. Często na ławeczce w lesie spędzała długie godziny, patrząc się w czaru- jący pejzaż wielkiego rozdołu. Opiekunki liczyły na to, że na jesień tego roku uda się wywiezć Xenię do Paryża. Ale kie- dy raz w rozmowie wspomniały przelotnie o Paryżu, zlękły się obiedwie. Stała się blada, dzi- ka i zła. Ponuro zajaśniały jej cudne oczy, gdy je wlepiła w panią Lentę. Rzekła do niej wła- śnie, że już nigdy, przenigdy do Paryża nie pojedzie. Coś niejasnego dodawała o tym, że Ry-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|