|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
materialnymi. Ale prezenty od ciebie nie zastąpią mi prawdziwej bliskości. Może szkoda. W gabinecie zapadła cisza. Lijewski podał Sabinie pudełko chusteczek, które zawsze trzymał na stoliku. Marcin zastanawiał się, czy powinien odpowiedzieć, ale w głowie miał pustkę. Okazało się, że jego żona nie musi mieć wszystkiego, jak sądził, a tylko to, co jest dla niej ważne. Mimo tej refleksji w drodze powrotnej do domu nie wytrzymał. Poniżyłaś mnie przed tym facetem. Nie pojmuję, jak mogłaś. Poniżyłam? Sam chciałeś tej wizyty. Ale w zupełnie innej sprawie! Widocznie właśnie to jest moim... Naszym poprawiła się głównym problemem. W każdym razie było mi potwornie wstyd. Ja się czuję podobnie za każdym razem, gdy odmawiasz mi prawa do bycia kobietą. Zdradziłaś mnie? Skąd ci to przyszło do głowy? Nigdy nie zrobiłam nic podobnego. Kiedyś zwrócił na mnie uwagę Marek i przyznaję, jego zainteresowanie mile mnie połechtało. Cóż, nie dostawałam go od ciebie, ale nic się wówczas między nami nie wydarzyło. Nie licząc jednego pocałunku. Jakoś trudno mi uwierzyć. Skoro czułaś się taka niespełniona... Trafił w sedno. Sabina nie raz i nie dwa czuła, jak topnieje w obecności obcych mężczyzn pod ich gorącymi spojrzeniami, jak mięknie. Sprawiali, że odzyskiwała poczucie własnej wartości. Zdarzało się jej fantazjować o tym, czego nie dostawała w prawdziwym życiu. Choć mogłaby to mieć na skinienie palca, zawsze była lojalna. Bo kochała Marcina, mimo że coraz częściej czuła się zakładnikiem tej miłości. Jak możesz tak mówić? zapytała. Nie zdradziłam cię i nie zdradzam. Ale może będziemy musieli się rozstać. Tym razem dużo zależy od ciebie. Gdy następnego dnia Marcin wyszedł do pracy, pozostawiona w domu Sabina uczepiła się nadziei, że jej mąż wykorzysta długi lot na przemyślenie sprawy i zdecyduje się na podjęcie terapii małżeńskiej u seksuologa, którego polecił im Lijewski. Ona sama czuła się nieco lepiej, choćby dlatego, że wreszcie zwerbalizowała trapiący ją problem. Dotąd nie zwierzała się nikomu w obawie, że nikt jej nie uwierzy. Marcina, z jego aparycją, wyzwalającym fantazje zawodem i ciekawą osobowością, świat postrzegał jako macho, ją z kolei jako wulkan seksu. Cóż by sobie pomyśleli ci wszyscy ludzie, gdyby wydało się, że ten przystojniak i ta namiętna kotka kochają się raz na pół roku? Pękliby chyba ze śmiechu, a ja umarłabym ze wstydu, stwierdziła Sabina. Zwierzenie się rodzicom również nie wchodziło w grę, choć ojciec co jakiś czas dopytywał, czy jego mała córeczka jest szczęśliwa. Co miała powiedzieć? %7łe idealnemu w pojęciu taty zięciowi daleko do ideału, a o szczęściu w tym związku raczej mowy być nie może? XVI Paulina wybrała się na zakupy. Liczyła, że jak wiele razy w życiu ta niewyszukana rozrywka poprawi jej humor, ale tym razem było inaczej. Jak na złość w oczy rzucały się jej bluzki z ulubionymi kwiatowymi motywami Małgosi. W sklepie z artykułami dekoracyjnymi, zamiast skupić się na poszukiwaniu nowej kapy na łóżko, krążyła wokół drobnych bibelotów, złoconych ramek na zdjęcia i porcelanowych figurek, których nie znosiła, a które uwielbiała przyjaciółka. Ile to już razy w ciągu dnia Paulina łapała się na myśli, że musi Gosi koniecznie o czymś powiedzieć, i ile razy cofała się zasmucona spod drzwi wejściowych, przypominając sobie, co się stało? Mijał już trzeci tydzień od tej niepotrzebnej śmierci przyjaciółki, a Stawska nie potrafiła się otrząsnąć. Przeciwnie, radziła sobie coraz gorzej. Wprawdzie żyła jak dawniej wróciła na treningi tenisa i do wszystkich pozostałych zajęć, które jeszcze niedawno wydawały jej się ważne ale każde działanie przychodziło jej z wysiłkiem. Codzienna aktywność trąciła sztucznością, zupełnie jak nieudolnie odgrywana rola. Wszystko kulało. Kiedy samobójstwo popełniła Wioletta, Paulina była przede wszystkim oszołomiona, zaskoczona, a nawet oburzona. Czyn sąsiadki nie mieścił jej się w głowie. Jak ona mogła postąpić tak nielogicznie i egoistycznie? Przypadek Małgorzaty nie nadawał się na określenie żadnym ze znanych jej słów. Stawska żyła w otępieniu i traumie zarazem. Zagubiona? Skołowana? Boleśnie osamotniona. Ponownie. Znowu musi godzić się ze stratą, tym razem jednak nie sympatycznej koleżanki, a dobrej, wieloletniej przyjaciółki. Jak to możliwe, że wszystko było tak inne, a jednocześnie zupełnie takie samo? Wiolettę lekko oskarżała o bezmyślność i samolubstwo, ale obie cechy były ostatnimi, jakie dałoby się przypisać Gosi. Małgorzatą musiały powodować ważkie pobudki, że zdecydowała się na tak desperacki krok. I choć Paulina po lekturze pożegnalnego listu domyślała się, co ją do tego skłoniło, nie potrafiła wyrzucić z duszy rozżalenia. Dotarło do niej, że Gosia nigdy, ale to nigdy nie zdecydowała się wobec niej na szczerość. Nie sygnalizowała problemów, nie mówiła o samotności. Dlaczego? Jacek siedział w pracy zagapiony w monitor, choć wzrok nie śledził rzędu cyfr na ekranie. Za pół godziny miał wyjść do domu, ale wcale mu się nie śpieszyło. Od dramatycznej śmierci Małgorzaty nad mieszkańcami osiedla zawisło coś nieokreślonego, ponurego. Było to wprawdzie niewidoczne, choć niemal namacalne. A on powoli zaczynał mieć tego dość. Pragnął normalności, uciekał od tych wszystkich rozmów o nieboszczce. Od roztrząsań, domysłów, żalów. Zawsze był do bólu racjonalny; może dlatego krok sąsiadki był dla niego tak trudny do zrozumienia? W dodatku nie mieściło mu się w głowie, jak to możliwe, że w sąsiedztwie popełnia samobójstwo już druga kobieta, która w zasadzie nie miała przed czym uciekać. Zastanawiał się nad tym wielokrotnie. %7ładen powód z listu pożegnalnego nie wydawał mu się wystarczającym powodem tragedii. Jeśli Małgorzata czuła się wykorzystywana, niedoceniana, dlaczego tego nie zmieniła? Zmierć czeka każdego, po co aż tak się śpieszyć? Według Jacka Małgorzacie zabrakło rozsądku i dystansu, ale podjęła decyzję. Ona i tylko ona. Dlaczego więc teraz bez końca deliberują nad tą śmiercią wszyscy? pomyślał, wybijając palcami rytm na blacie biurka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|