|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Alleynie, nie zamykaj się przede mną - poprosiła. - Proszę, nie rób tego. Spojrzała na niego przez ramię. Oczy miała szeroko otwarte i pełne bólu. Wiedział, że kompletnie się załamie, jeśli Rachel teraz stąd wyjdzie. Na oślep wyciągnął do niej ręce. Padli sobie w ramiona, objęli się i mocno przytulili. - Nie zostawiaj mnie - szepnął. - Nie zostawiaj. - Nie zostawię - obiecała. - Nigdy cię nie opuszczę. 134 Całował ją i tulił do siebie, jakby nie mieli się już nigdy rozstać. Potem ukrył twarz na jej ramieniu i się rozpłakał. Przerażony i zawstydzony usiłował się od niej odsunąć, ale objęła go mocno i szeptała ciepłe, kojące słowa. Szlochał głośno, jakby mu pękało serce, dopóki nie zabrakło mu łez. - Teraz już wiesz, jakim mazgajem jest lord Alleyne Bedwyn - odezwał się drżącym głosem. Odwrócił twarz, by obetrzeć ją chusteczką. - Nie jest mazgajem - odparła. - Znam go od dawna, nie wiedziałam tylko jak się nazywa. To dżentelmen, który jest mi drogi, którego podziwiam i szanuję. I darzę go głębokim afektem. Schował chusteczkę do kieszeni i przegarnął palcami włosy. - Cały czas miałem nadzieję, że jeśli tylko pojawi się jedno drobne wspomnienie, cała reszta natychmiast napłynie z powrotem szeroką falą - powiedział. - Właśnie ziściły się moje najgorsze obawy. Dziś rano na dziedzińcu kościoła ktoś wspomniał lady Freyję Bedwyn i coś mnie tknęło, choć wtedy nie zwróciłem na to uwagi. Gdy powiedziałaś: lord Alleyne Bedwyn", od razu wiedziałem, że to ja. Tak samo instynktownie wiedziałem, że znam księcia Bewcastle'a. Ale zasłona w mojej pamięci nie opadła. Freyja... Kto to? Jest ze mną spokrewniona, ale jak? Teraz wiem, kim jestem. Wiem, że mam przynajmniej jednego starszego brata. Jednak wiem to tylko instynktownie. Mój umysł nie rozpoznaje tych faktów. Ja tego po prostu nie pamiętam. Był jej wdzięczny, że nic nie mówiła, że nie próbowała słowami dodać mu otuchy i nadziei. Stała przy nim z głową opartą na jego ramieniu i ściskała go za rękę. Położyli się na łóżku i leżeli długi czas. Otoczył ją ramieniem. Drugą ręką zasłonił sobie oczy. Przewróciła się na bok i wtuliła w niego, obejmując go w pasie. Czuł nieziemskie ukojenie. Rachel. Jego ukochana. Jedyna kotwica we wzburzonych, kipiących odmętach oceanu. - Zapewne niewielu ludzi może powiedzieć, że przeżyło własny pogrzeb - rzucił. - Tobie to zawdzięczam. - Pocałował ją w czubek głowy. Przytuliła się do niego mocniej. I wtedy znów zobaczył fontannę. Tym razem na tle wielkiej rezydencji, która był dziwną, ale miłą dla oka mieszanką stylów architektonicznych, obejmującą kilka stuleci. - Dom - powiedział. - To jest mój dom. Nie pamiętał, jak się nazywa, ale widział go. Opisał go Rachel z zewnątrz. Nie mógł sobie przypomnieć, jak on wygląda wewnątrz. - To wszystko wróci - szepnęła. - Zobaczysz, Alleynie. Alleyne. Podoba mi się twoje imię. - Wszyscy mamy dziwne imiona - zmarszczył brwi, a potem pokiwał głową. - Zdaje się, że to matka nas tak dziwacznie nazwała. Przypuszczam, że nie chciała nadawać nam nudnych imion takich, jak George, Charles, William czy... Jonathan. Rachel pocałowała go w ucho. Gdy wszyscy schodzili się na kolację, panował nastrój pełen radosnego podniecenia. Nigela Crawleya i jego żonę czekał proces. Cztery przyjaciółki z zapałem wspominały wszystkie szczegóły porannych wydarzeń. Nawet sierżant Strickland znalazł pretekst, żeby znalezć się z nimi w jadalni. Stał z namaszczeniem za krzesłem Alleyne'a i od czasu do czasu, gdy nie mógł się powstrzymać, wtrącał przydługi komentarz. Przyjaciółki cieszyły się, że odzyskały swoje pieniądze. Przyznały, że wcale się tego nie spodziewały. Ogłosiły więc uroczyście, że wycofują się ze swojej profesji. Z tej okazji wzniesiono toast. Mogły już pomyśleć o spełnieniu swego marzenia. Zaczęły się zastanawiać, w którym regionie Anglii chciałyby osiąść. Musiały tam pojechać i poszukać domu odpowiedniego na pensjonat. Zaraz następnego dnia wyjadą do Londynu, żeby załatwić ostatnie sprawy i poczynić nowe plany. Rachel pozwoliła im mówić, dopóki nie zabrakło im tematu. Potem spojrzała na obecnych przy 135 stole i przycisnęła dłoń do serca. - Mam wam coś do powiedzenia - oznajmiła. Nawet wuj Richard jeszcze nie wiedział. Przespał całe popołudnie. Ona przeleżała całe popołudnie razem z Alleynem. I w końcu zasnęła. Co dziwniejsze, on też. - Co nam powiesz, Rachel? - odezwała się Bridget. - Myśmy chyba mówiły aż za dużo, prawda? Musisz jednak przyznać, że to był naprawdę ekscytujący dzień. - O co chodzi, Rache? - spytała Geraldine. - Chciałabym wam kogoś przedstawić - powiedziała Rachel. - Kogoś, kogo od dawna pragnęliście poznać. - Roześmiała się. Alleyne wpatrywał się w nią ożywionym, niemal gorączkowym spojrzeniem. Rachel wskazała go dłonią. - Pozwólcie, że przedstawię wam lorda Alleyne'a Bedwyna - oznajmiła. - Brata księcia Bewcastle'a. Flossie gwizdnęła przeciągle. - Niech Bóg pana błogosławi, sir - rzucił sierżant Strickland. - Zawsze wiedziałem, że pan jest prawdziwym jaśnie panem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|