|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Odzie jest Lyon? - spytała Matthew. Tego ranka Matthew przyszedł sam. Dziadek i Neil mieli przyjść po południu. Peter Dunbar zażądał, aby pozostała w szpitalu przez tydzień. Uważał, że po ciężkim porodzie powinna pozostać przez parę dni pod obserwacją, podobnie jak Richard. Mały wprawdzie czuł się dobrze, ale jednak był wcześniakiem. Już po trzech dniach Shay niecierpliwiła się, kiedy wreszcie wróci do domu. - Chyba nie powiesz, że się za nim stęskniłaś? - zakpił Matthew. - Nie musisz się martwić - pokręciła głowa. Powoli dochodziła już do siebie. - Do tego nigdy nie dojdzie - dodała stanowczo. - Skąd zatem ta ciekawość, co się z nim dzieje? - Matthew skrzywił się ironicznie. - Muszę z nim porozmawiać - odrzekła sztywno. - Musisz? - Dobrze, zatem chcę - poprawiła się Shay. - Przestań się czepiać. - Ciekawe, czego tez możesz chcieć od mego starszego brata? - mruknął w odpowiedzi i wzruszył ramionami. - Gdzie on się podziewa? - Wyjechał. 196 - Kiedy wraca? - Kto to wie? - powiedział oschle Matthew. - Lyon zawsze był swoim panem. - I wszystkich dookoła, jeśli tylko miał do tego okazję - mruknęła ze złością. - Owszem - zgodził się Matthew, - A tym razem co zbroił? - To wcale nie jest zabawne - prychnęła, - Przecież nawet jeśli zechcę uciec, to on i tak mnie znajdzie! - O czym ty mówisz? - mężczyzna od razu spoważniał. - Czy zauważyłeś tego typa, siedzącego na korytarzu? - spytała Shay. - Nieco otyły, łysiejący facet - dodała ze wstrętem. - Teraz go sobie przypominam. - Matthew kiwnął powoli głową. - Wydaje się zupełnie nieszkodliwy. O co chodzi? - O to co zbroił Lyon tym razem! - Shay, dotychczas nigdy nie brakowało ci elokwencji - zimno stwierdził kaleka. - Czasami nawet miałem wrażenie, że masz jej aż zanadto. Czy mogłabyś i tym razem wyrażać się nieco jaśniej? - Ten facet na korytarzu, ten nieszkodliwy typ, to jeden ze szpiegów Lyona! - Shay ledwo mogła mówić z oburzenia. Sama nie mogła uwierzyć, gdy rano pielęgniarka powiedziała jej, że na korytarzu siedzi jakiś facet, który ma jej pilnować. - Shay... - To prawda - przerwała mu ostro. - Sama go o to zapytałam. - O co go spytałaś? - Matthew zmarszczył brwi. - Czy pracuje na zlecenie Lyona - wyjaśniła z jawnym zniecierpliwieniem. - Pielęgniarka, która przyniosła rano lekarstwa, była 197 bardzo zdenerwowana. Gdy spytałam, co się stało, wyjaśniła mi, że jakiś mężczyzna na korytarzu poddał ją przesłuchaniu trzeciego stopnia, nim wreszcie pozwolił jej wejść do mojego pokoju. To ten twój nieszkodliwy typ! - Mimo wszystko nie wygląda na to, aby ciebie szpiegował - mruknął Matthew. - Oczywiście, że tak - wściekała się Shay, - Pewnie myślał, że ta biedaczka próbuje przemycić moje ubranie, konieczne do wielkiej ucieczki! Mówię ci, Matthew, że tym razem Lyon grubo przesadził! Zaraz zażądam, aby wyrzucili tego typa. - W Nowym Jorku jest teraz siódma. - Matthew zerknął na zegarek. - Możemy zatelefonować do Lyona. - Zadzwoń stąd - zasugerowała Shay. - Będę miała okazję powiedzieć mu, co o nim myślę. - Lepiej będzie, jeśli zadzwonię z domu. - Matthew uśmiechnął się. - Nie chcę, aby wyrzucono cię stąd za użycie nieprzyzwoitych słów w obecności dziecka. - Lyon po prostu doprowadza mnie do furii - westchnęła Shay. ale jednocześnie nieco cię uspokoiła. - Powiedziałam mu, że nie zamierzam izolować Richarda od was wszystkich. ale jemu to nie wystarcza. - Jestem pewien, że to jakieś nieporozumienie... - Lyon nie robi błędów, co najwyżej ponosi porażki. - Jak zwykłe zle go osądzasz - zganił ją Matthew, - Jestem pewny, że można doskonale wyjaśnić obecność... - Donaldsona - wtrąciła Shay. - Powiedział, że nazywa się Eric Donaldson. - Z pewnością Lyon potrafiłby ci wytłumaczyć konieczność 198 zatrudnienia tego człowieka. - Wolałabym, abyś był o tym bardziej przekonany - z a - kpiła Shay. Matthew rzeczywiście wydawał się zakłopotany. - Skontaktuję się z tobą, gdy tylko czegoś się dowiem - obiecał. Wbrew tej zapowiedzi, długo nic telefonował. Póznym popołudniem odwiedzili ją Neil i dziadek, ale oni również nie mieli żadnych wiadomości. Neil wspomniał tylko, że Matthew przez cały dzień usiłował dodzwonić się do Lyona. Shay pomyślała ze złością, że nie zaśnie, jeśli nie dowie się, co Falconer miał do powiedzenia na temat Donaldsona, O siódmej wieczorem postanowiła, ze nie będzie już dłużej czekać i zadzwoniła do Matthew. Zajęte! Gdy tylko odłożyła słuchawkę, rozległ się dzwonek telefonu. Aż podskoczyła na łóżku. - Ale mnie przestraszyłeś - powiedziała, gdy w słuchawce zabrzmiał głos Matthew. - Dlaczego, co się stało? - spytał nerwowo. - Właśnie dzwoniłam do ciebie, a ty jednocześnie dzwoniłeś do mnie. No i gdy odłożyłam słuchawkę.. i - Nagłe urwała. - To wszystko nieważne! Czy udało ci się skontaktować z Lyonem? - Czy na pewno nic ci się nic stało? - nalegał Matthew. - Oczywiście, że nie! - zniecierpliwiła się Shay. - Co powiedziałeś'? - Matthew mruknął coś niewyraznie. - Matthew? - Posłuchaj, wiem, że jest już dość pózno, ale chciałbym jeszcze dziś
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|