|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aadna mi marchewka. - Mimo wszystko muszę pokazać kawałek kija. Dla formalności, sam rozumiesz. Wiem, że w twoim wypadku to nie jest potrzebne. Mówię o kiju. - Słucham cię - rzekł Myron. - Taak - wtrącił Siatkowa Koszulka. - Powiedz mu, Aaronie. Siatkowa Koszulka i Jim znów zaczęli chichotać. Tym razem głośniej. - Zamknijcie się - rzekł łagodnie Aaron. Ponownie natychmiast zamilkli. Jakby każdemu wpakował po kuli w głowę. Aaron przeniósł wzrok na Myrona. Jego spojrzenie nagle stało się bardzo mroczne i napastliwe. - Nie będzie dalszych ostrzeżeń. Po prostu uderzymy. Wiem, że niełatwo cię nastraszyć. Wyjaśniłem to Frankowi. Nie przejął się tym. Zaproponował taki rodzaj ataku, który kto inny uważałby za naruszenie tabu. - Na przykład? - O ile mi wiadomo, Duane Richwood dobrze gra. Nie chciałbym, żeby jego kariera nagle się skończyła. - Mocniej ścisnął kolano Myrona. - Albo wezmy na przykład tę piękną Jessicę. Przebywa za granicą. W Atenach, gdybyś nie wiedział. W hotelu Grand Bretagne . Pokój dwieście siedem. Frank ma przyjaciół w Grecji. Myron zdrętwiał. - Nawet o tym nie myśl, Aaronie. - Decyzja nie należy do mnie, lecz do Franka. - W końcu puścił kolano Myrona. - Bardzo nalega. Chce, żebyś natychmiast się wycofał. Wiesz, co mówią o trzymaniu tygrysa za ogon.. - Jeśli ją tknie... Aaron machnął ręką. - Proszę, Myron, żadnych grózb. Nie ma powodu grozić. Nie możesz wygrać. Dobrze to wiesz. Cena zwycięstwa byłaby zbyt wysoka. Jest was tylko dwóch: ty i Win. Jesteście dobrzy. Jedni z najlepszych. Jesteście twardymi przeciwnikami. Jednak Frank ma, na przykład, mnie. I wielu innych. Bardzo wielu. Tylu, ilu będzie potrzebował. Ludzi bez skrupułów, którzy mogliby włamać się do pokoju Jessiki, zabawić się z nią, a potem poderżnąć jej gardło. Ludzi, którzy mogliby napaść na idącą do pracy Esperanzę. Ludzi, którzy mogliby zrobić okropne rzeczy twojej matce. Myron spojrzał Aaronowi w oczy. Aaron nawet nie mrugnął. - Nie zdołasz wygrać, Myronie. Choćbyś był nie wiem jak twardy, nie dasz rady. Obaj to wiemy. Zapadła cisza. Cadillac zatrzymał się przed domem Myrona. - Mogę usłyszeć teraz twoją odpowiedz? - zapytał Aaron. Myron wysiadł z samochodu, starając się nie trząść. Nie oglądając się za siebie, wszedł do domu. 21 Win obrabiał worek treningowy. Zadawał błyskawiczne boczne kopnięcia, od których czterdziestokilogramowy worek zginał się wpół. Wymierzał uderzenia w różne miejsca. Na wysokości kolan przeciwnika. Brzucha. Karku. Twarzy. Uderzał piętami mocno podkurczywszy palce. Myron rozpoczął ćwiczeniami skupiając się na precyzji uderzeń, wyobrażając sobie, że wymierza je w konkretnego przeciwnika, a nie w powietrze. Czasem tym przeciwnikiem był Aaron. Znajdowali się w nowej sali ćwiczeń mistrza Kwona, w centrum miasta. Dodżang był podzielony na dwie części. Jedna wyglądała jak sala balowa. Parkiet z twardego drewna i mnóstwo luster. W drugiej na podłodze leżały maty, ponadto znajdowały się gruszki i worki treningowe, ciężarki i skakanki. Na półce leżały gumowe noże i pistolety do ćwiczeń w rozbrajaniu przeciwnika. Opodal drzwi wisiały dwie flagi: amerykańska i koreańska. Każdy wchodzący i wychodzący uczeń składał im pokłon. Na zawieszonym na ścianie plakacie wymieniono zasady szkoły. Myron znał je na pamięć. Jego ulubioną była zasada numer dziesięć: Zawsze kończ to, co zacząłeś . Hm. Dobra rada? Teraz trudno było to ocenić. Wszystkich zasad było czternaście. Co jakiś czas mistrz Kwon dodawał nową. Zasadę numer czternaście dopisał przed dwoma miesiącami. Nie przejadać się . - Uczniowie za grube - wyjaśnił mistrz Kwon. - Za dużo wkładać w usta. W ciągu tych dwudziestu lat, jakie upłynęły, od kiedy Win pomógł Kwonowi przenieść się do Stanów Zjednoczonych, angielszczyzna mistrza ustawicznie się pogarszała. Myron podejrzewał, iż była to część jego wizerunku mądrego starca z Dalekiego Wschodu. Odgrywał pana Miyagi z filmów Karate Kid. Win przerwał ćwiczenia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|