|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pułkownik nie bawił się w skomplikowane podstępy, zadawał pytania wprost i udało mi się z nich w końcu wydedukować, że cała szajka została wyłapana, państwo Maciejakowie i pan Palanowski w dzikiej panice przyznali się do wszystkiego, za ich przykładem przyznał się kacyk wraz ze swoimi wspólnikami, po czym wybuchła wielka bomba. Wszystkie wymienione przez ciężko spłoszonych przestępców przedmioty odnaleziono, przepadło tylko to, co było w skrytce. Na domiar złego przepadło w jakiś dziwny sposób... - Na litość boską, niechże pan powie, co to było! - zażądałam w ostatecznej desperacji. - Głupio będzie, jeśli stanę przed sądem, ciągle nie wiedząc, co właściwie rąbnęłam! - To pani tego jeszcze nie wie? Dwadzieścia sześć sztuk brylantów, wartości prawdopodobnie blisko stu tysięcy dolarów. Trudno ocenić dokładnie, skoro ich nie ma. Jeżeli chciał mną wstrząsnąć, udało mu się to w zupełności. Brylanty, znajdujące się w skrytce, w domu, który zamieszkiwałam przez trzy tygodnie... Przyznałam się do posiadania kluczyka od owej skrytki i na domiar złego łup był wart sto tysięcy dolarów! O coś podobnego jeszcze nigdy nie byłam posądzana. - Zaraz - powiedziałam, niezle oszołomiona. - Nie orientuje się pan, kiedy ja to ukradłam? - Owszem. Mniej więcej. Zaraz po wizycie w sklepie Jablonexu. Tak między nami, co pani robiła w tym sklepie? Na szczęście w ciągu ostatnich miesięcy w sklepie Jablonexu byłam tylko jeden jedyny raz i dość łatwo przyszło mi przypomnieć sobie, po co. Zobaczyłam na wystawie czarną broszkę, która od dawna mi była potrzebna, i weszłam, żeby ją kupić, zrezygnowałam jednakże z tego zamiaru, niepewna, czy w istniejącej sytuacji kupiłabym ją sobie czy też może Basieńce. Wyznałam to pułkownikowi. - Nie rozumiem tylko, co to ma do rzeczy - dodałam. - W Jablonexie nie sprzedają przecież prawdziwych brylantów? Czy może ja rąbnęłam fałszywe? - Przeciwnie. Ukradziono prawdziwe i zastąpiono je fałszywymi. Bardzo mi przykro, ale to też. panią obciąża... W dalszym ciągu konwersacji udało mi się zrozumieć, na czym polegało clou imprezy. Państwo Maciejakowie cały swój prywatny tutejszy majątek po cichu lokowali w brylantach, których część pochodziła z czasów przedwojennych, odziedziczona została po przodkach, prababciach i pradziadkach, resztę zaś nabyto drogą rozmaitych machlojek w latach pózniejszych. Basieńka trzymała je w małym, drewnianym pudełeczku, w skrytce sekretarzyka i zamieniając mnie na siebie zamierzała oczywiście stamtąd je zabrać. Nastąpiło jednak nieporozumienie z kluczykiem. Kluczyk istniał tylko jeden. Mąż opuścił dom pierwszy. Basieńka zorientowała się, że przez pomyłkę zabrał go ze sobą, nie zdołała się już z nim porozumieć, zamiast niego miał przybyć lada chwila zastępca, pan Palanowski razem ze mną czekał, straciła głowę i oddaliła się, z nadzieją, że mąż zabrał także i brylanty. Stąd jej zdenerwowaniu u amanta i większość zaniedbań, bo pan Palanowski zdenerwował się również, niepewny losu oszczędności. Pocieszali się przekonaniem, że nawet gdybyśmy włamali się do szufladki, skrytki nie znajdziemy, otwierał ją bowiem mechanizm, uruchamiany wyłącznie kluczykiem. Mogliśmy najwyżej zepsuć zamek. Poza tym zawartość skrytki powinna już bezpiecznie spoczywać w kieszeni męża. Pociechę wkrótce szlag trafił, okazało się bowiem, że mąż nie tylko brylantów, ale nawet kluczyka wcale przy sobie nie ma. Zostawił go w domu w innej szufladce sekretarzyka i myślał, że Basieńka o tym wie, bo wyraznie jej mówił. Basieńka nie wiedziała, w zamieszaniu i pośpiechu przy hurtowej produkcji wybryków informacja umknęła jej uwadze. Trzęśli się o swoje brylanty aż do chwili, kiedy po powrocie znalezli kluczyk na miejscu i pudełeczko w, skrytce. Przeliczyli, było dwadzieścia sześć, uspokoili się, po czym jak grom z jasnego nieba trafiła ich opinia eksperta... Oceniający precjoza milicyjny ekspert, zorientowany w rodzaju afery, sam był ciekaw, co znajdzie, i niecierpliwie oczekiwał na zdobycz. Od razu zajął się biżuterią Basieńki i zawartością
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|