|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Najwyższy z trójki porywaczy, którego Irina Matwiejewna nazwała w myślach młodym Zizitopem, z najbujniejszą, choć również sztuczną brodą i peruką, w ciemnych okularach na nosie, wszedł do pokoju, zapukawszy przedtem grzecznie. Po co pukasz? Kamery wam wysiadły? naskoczyła na niego Ninka. Trochę grzeczniej, młoda damo powiedział mężczyzna, nieudolnie naśladując południowy akcent. Chcecie do WC? Coś do picia? Ja chcę odezwała się Lena. -Ija. Ja też muszę powiedziała Irina Matwiejewna Jarcewa. Wcześniej, w łóżku, przytulone do siebie, uzgodniły, że będą nękały porywaczy przy każdej okazji, nie dadzą im spokoju i uprzykrzą życie. Oczywiście w granicach rozsądku, zaznaczyła babcia. Zizitop westchnął, wsunął broń za pasek bojówek i skinął głową. Kto pierwszy? Wstała Irina. -Ja. No to proszę. Ja chcę pić. Nie wodę i nie herbatę. Jakiś sok. Bezpestkowe owoce, nie te wasze granaty zażądała Nina. Jabłko, naszą antonówkę. Będziesz pić to, co dostaniesz mruknął mężczyzna. Otworzył drzwi i przepuścił Jarcewą. W korytarzu czekał drugi porywacz. Przyklejona broda, maskująca niemal całkowicie rysy twarzy, peruka. Niski i pękaty. Biegiemot. Hipopotam. A jak nie... To co? Nina hardo podniosła głowę. Siostra strzeliła w jej stronę ostrzegawczym spojrzeniem. To będzie ci się chciało pić! prychnął ironicznie brodacz i wyszedł. Zamek drzwi cicho, oleiście mlasnął. Nu-u-dzi mi się powiedziała kapryśnym tonem Nina. Głośno, żeby kamery z mikrofonami wychwyciły informację. Przestań. Lena grała rolę tej rozsądniejszej z sióstr. W innym, lepszym życiu, bez porywaczy, też. Pomyśl, jak się czują rodzice, dziadek. Wiem. Przepraszam, ale nudzi mi się. Otworzyły się drzwi, weszła babcia, za nią Zizitop. Proszę usiąść razem rozkazał. Zrobię zdjęcie i wyślę waszemu ojcu. Nie będę... zaczęła Lenka. Chyba nie chcesz, żeby się o was niepokoił? I wasza matka? I dziadek? Dobrze skapitulowała Lena, ale gdy babcia usiadła między nimi i na polecenie rozłożyła świeży egzemplarz Metra" z dużym tytułem: Na Ukrainie odpiłowano głowę Stalina", odwróciła głowę i zrobiła nadąsaną minę. Patrz na mnie powiedział porywacz. Po co? Kapryśnie poruszyła ramionami. Masz Ninę, jesteśmy identyczne. Akurat mruknął pod nosem Zizitop. Spoglądając w ekran komórki, pstryknął kilka zdjęć. Metro" zostawcie sobie do poczytania. Nudzę się! jęknęła Lena. W środku jest krzyżówka. Nie zno... Zizitop odwrócił się i błysnął białymi zębami. No to chodz, obetniemy ci paznokcie zaproponował. Irina Matwiejewna przygarnęła krnąbrną wnuczkę do siebie. Kilka razy nacisnęła lekko palcem plecy dziewczynki. Nie przeszarżuj!". Lena nie odezwała się. Zizitop odczekał chwilę. No! powiedział zadowolony. Bo ci te pazurki stępimy, maluszku! Wyszedł. Uf! Lena, tak nie można! Irina Matwiejewna na użytek kamer skarciła wnuczkę. Babciu, ja zwariuję. Niechby dali jakąś książkę Albo zamontowali telewizor. Przecież zanim tato nas uwolni, może minąć kilka dni. Pociągnęła nosem i skrzywiła się. I te nieświeże ubrania, duszno, ciemno. Popatrzyła na okno, zabite szczelnie płytą pilśniową. To są porywacze, może nie... tego... Niespełna rozumu? podpowiedziała Nina. Przestańcie! Przecież oni mogą nas podsłuchiwać! rzuciła Irina Matwiej ewna. Ona też wiedziała, że kamery internetowe, wszystkie cztery znajdujące się w pokoju, mają mikrofony. Miałyśmy iść do WC przypomniała Lena. Zeskoczyła z kanapy i podbiegłszy do drzwi, zapukała w nie grzecznie. My do ubikacji-i! He-ej! Po chwili drzwi otworzyły się. Irina Matwiejewna starała się nie przygryzać warg, ale mina porywacza raczej nie wróżyła niczego dobrego. Czego chcesz? Do ubikacji. Chodz. Idę z nią poderwała się babcia. W żadnym wypadku! Zostajesz z drugą. Chwycił Lenę za ramię i wyprowadził na korytarz. Ta druga jest przecież identyczna. Otworzył drzwi bez żadnych obaw, pomyślała babcia. Czyli rzeczywiście podglądają i podsłuchują. Boże, Boże, Boże! No to zagramy w łapki rzuciła beztrosko do Niny. Sukonin oddał nam do dyspozycji swojego concorda, z dyskoteką", pełnym zbiornikiem i talonami na tankowanie. Prowadził Jerzy, ja oddawałem się obserwacji przechodniów. Do komendy mieliśmy się zgłosić dopiero za dwie godziny, postanowiliśmy przejechać się na Piskariowski Cmentarz. Nie dlatego, że ciągnęło nas do pół miliona pogrzebanych ani nawet patriotycznie do tablicy pamiątkowej: Polakom. Obrońcom Leningradu". Bardziej zależało nam na spacerze w zieleni, nie po parku, bo parki w Petersburgu nie zawsze są bezpieczne, a cmentarz, na którym nie spoczywa nikt bliski czy znajomy, wydał nam się miejscem idealnym. Nie dojechaliśmy. Odezwał się mój telefon, pojawiła się ikona MMS. Odebrałem. Na kanapie, na tle pustej ściany, siedziała Irina Matwiejewna Jarcewa, z gazetą w jednej ręce, drugą ręką przytulała naburmuszoną Leninkę. Oczywiście, nie miałem pojęcia, którą. Jedna siedziała spokojnie i patrzyła w obiektyw aparatu, druga albo była zła, albo chora. Albo pobita... Od razu zadzwonił Sukonin. Odebrałeś stwierdził. Gdzie jesteście? Jedziemy do komendy powiedziałem. Jerzy sięgnął po koguta i ustawił go na dachu, wrzucił kierunkowskaz i wbił się w lewy pas, na skrzyżowaniu zawrócił i, rzuciwszy okiem na ekran GPS-a, ruszył w kierunku ulicy Czajkowskiego. Wszystko na zdjęciu pasuje? zapytałem. Tak, tylko Lena jakaś smutna. W domu by mnie to zaniepokoiło. Zgłupiałem. A tu nie? Jeśli nic się jej nie stało, to ona coś kombinuje. Sprawdziłeś tę gazetę? Czy można porównać czas wysłania MMS-a i dostawy gazety do kiosków? Metro" jest bezpłatne, rozdawane na ulicach... Poczekaj! Idiota ze mnie. Może któryś z roznosicieli zapamiętał brodatego czeczenowatego? Rozłączył się raptownie. Szkoda, bo chciałem mu uświadomić, że Metro", jeśli to rosyjska mutacja pisma znanego mi z Polski, jest też wykładane w przychodniach, sklepach, muzeach, urzędach skarbowych i szpitalach, no ale może przy odrobinie szczęścia trafimy na bystrego kolportera, który zapamiętał przechodnia z bujnie owłosioną twarzą. Rosjanie, co wiedziałem, przyjeżdżając tu, generalnie boją się mężczyzn narodowości kaukaskiej, nie bez powodu zresztą. A po eksplozjach w moskiewskim teatrze kobiet również. Lek powoduje, że baczniej im się przypatrują. Jerzy rzucił mi szybkie pytające spojrzenie. Uzmysłowiłem sobie, że ani nie widział zdjęcia, ani nie słyszał Sukonina. Porywacze przysłali zdjęcie babci i dziewczynek. Są całe i zdrowe, ale jedna z nich, od Kosti wiem, że to Lena, jest smutna albo udaje smutną, a to jego zdaniem coś znaczy. Na fotografii Irina Matwiejewna trzyma dzisiejszy egzemplarz Metra", darmowej gazety. Sukonin chce zgarnąć wszystkich roznosicieli tej gazety. A jak został wysłany ten MMS? Nie wiem. Sądzę, że skorzystali z karty, po czym wrzucili aparat do Newy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|