zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmendoza76.opx.pl
|
|
[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ]
czyĹo, pĂłki zegar nie wybije godziny. WeszĹa w chwilÄ po Tackletonie i juĹź pozostaĹa w izbie. Ani razu nie spojrzaĹa na fabry- kanta, caĹy czas wpatrzona byĹa w mÄĹźa. Ale trzymaĹa siÄ z daleka od niego, zachowujÄ
c moĹźliwie jak najwiÄkszÄ
miÄdzy nim a sobÄ
odlegĹoĹÄ, a choÄ mĂłwiĹa z uczuciem i Ĺźarliwo- ĹciÄ
, to przecie nawet wtedy siÄ do niego nie przybliĹźyĹa. JakĹźe niepodobna w tym byĹa do dawnej maleĹkiej Kropki! %7Ĺaden zegar nie wybije dla mnie ponownie godzin, ktĂłre minÄĹy rzekĹ woznica uĹmie- chajÄ
c siÄ ze smutkiem. Ale niech i tak bÄdzie, droga, skoro ty sobie tego Ĺźyczysz. Zegar wybije niebawem. To, co teraz moĹźemy powiedzieÄ, niewielkie ma znaczenie. Rad byĹbym uczyniÄ zadoĹÄ twym ĹźÄ
daniom w trudniejszej nizli ta sprawie. No tak mruknÄ
Ĺ Tackleton. MuszÄ juĹź iĹÄ, bo jak zegar wybije godzinÄ, czas mi bÄ- dzie jechaÄ do koĹcioĹa. Do widzenia, Johnie. %7ĹaĹujÄ, Ĺźe mnie pozbawisz przyjemnoĹci swego towarzystwa. Przykro mi, Ĺźe ciÄ w koĹciele nie bÄdzie. I przykro mi, Ĺźe taka jest przyczyna twojej nieobecnoĹci. Czy mĂłwiĹem jasno? spytaĹ woznica odprowadzajÄ
c go do drzwi. NajzupeĹniej. I nie zapomni pan, com mu rzekĹ? Hm, skoro sam siÄ napraszasz, abym wygĹosiĹ tÄ uwagÄ odparĹ Tackleton, na tyle jed- nak przezorny, Ĺźe wpierw wsiadĹ na bryczkÄ powiem ci, Ĺźe twoje wywody tak byĹy zdu- miewajÄ
ce, iĹź niepodobna ich kiedykolwiek zapomnieÄ. Tym lepiej dla nas obu rzekĹ woznica. Do widzenia. %7ĹyczÄ wiele radoĹci. ChÄtnie bym ci odwzajemniĹ to Ĺźyczenie odparĹ Tackleton. Ale skoro nie mogÄ, ser- decznie dziÄkujÄ. MiÄdzy nami mĂłwiÄ
c, nie wydaje mi siÄ (pewnie pamiÄtasz, Ĺźe ci o tym wspominaĹem), Ĺźeby maĹĹźeĹstwo moje byĹo mniej udane, poniewaĹź May zbytnio mi nie nad- skakuje ani teĹź nie obnosi siÄ ze swojÄ
do mnie miĹoĹciÄ
. Do widzenia. Trzymaj siÄ! Woznica staĹ i spoglÄ
daĹ za nim, aĹź bryczuszka mniejsza siÄ wydaĹa w oddaleniu nizli kwiaty i wstÄ
Ĺźki na Ĺbie konia widziane z bliska. Wtedy westchnÄ
Ĺ ciÄĹźko i skierowawszy kroki ku pobliskiej kÄpie wiÄ
zĂłw jÄ
Ĺ przechadzaÄ siÄ niespokojnie, jak czĹowiek uginajÄ
cy siÄ pod ciÄĹźarem nieszczÄĹcia. Nie chciaĹ wracaÄ do domu, pĂłki zegar nie wybije godziny. 94 Pozostawszy sama jego maleĹka Ĺźona rozszlochaĹa siÄ ĹźaĹoĹnie. Ale czÄsto ocieraĹa oczy i powstrzymujÄ
c Ĺkanie mĂłwiĹa, jaki to John jest dobry, jaki po prostu nadzwyczajny. Kilka zaĹ razy nawet siÄ rozeĹmiaĹa, tak serdecznie, triumfujÄ
co, tak dziwnie (caĹy czas pĹaczÄ
c), Ĺźe Tilly Slowboy ogarnÄĹo przeraĹźenie. U, u, u, proszÄ pani, niech pani przestanie! jÄknÄĹa Tilly. PrzecieĹź to moĹźe zabiÄ nie- mowlÄ na ĹmierÄ. ProszÄ pani! Czy przyniesiesz je czasem, Tilly, aby zobaczyĹo ojca spytaĹa pani ocierajÄ
c oczy kiedy ja nie bÄdÄ mogĹa tu mieszkaÄ i wrĂłcÄ do rodzicĂłw? U, u, u, proszÄ pani, niech pani przestanie! zawoĹaĹa Tilly odrzucajÄ
c gĹowÄ do tyĹu i zanoszÄ
c siÄ pĹaczem; aĹź dziw braĹ, jak byĹa w tej chwili podobna do Boksera. U, u, u, niech pani przestanie! U, u, u, co teĹź wszyscy wszystkim wziÄli i zrobili, Ĺźe wszyscy sÄ
tacy nie- szczÄĹliwi! U, u, u! Zacna Tilly wybuchnÄĹa w tym momencie szlochem tak przerazliwym tym gwaĹtowniej- szym, Ĺźe dĹugo tĹumionym iĹź bez wÄ
tpienia obudziĹaby niemowlÄ i przestraszywszy je, wpÄdziĹa w coĹ powaĹźnego (zapewne w konwulsje), gdyby wzrok jej nie padĹ na Kaleba Plummera wprowadzajÄ
cego wĹaĹnie do izby niewidomÄ
cĂłrkÄ. Widok ten przypomniaĹ jej, co przystoi, a czego nie przystoi robiÄ, umilkĹa wiÄc i staĹa chwilÄ z szeroko rozdziawionymi ustami. Potem dopadĹszy Ĺóşka, na ktĂłrym spaĹo niemowlÄ, wykonaĹa na podĹodze przedziw- ny taniec ĹwiÄtego Wita, jednoczeĹnie dzgajÄ
c gĹowÄ
poĹciel. ZnajdowaĹa widocznie ukojenie w tych niezwykĹych zaiste czynnoĹciach. Mary, ty w domu? ozwaĹa siÄ Berta. Nie na Ĺlubie? MĂłwiĹem jej, Ĺźe nie pĂłjdziesz pewnie do koĹcioĹa wyszeptaĹ Kaleb. SĹyszaĹem, jak coĹ tam o tym wspominali wczoraj wieczorem. Ale BoĹźe miĹy rzekĹ maĹy czĹowieczek uj- mujÄ
c tkliwie obie rÄce Kropki nie dbam o to, co ludzie gadajÄ
. Zwyczajnie im nie wierzÄ. Jak na mnie spojrzeÄ, niewiele mnie jest, ale nawet ta odrobina pierwej by sczezĹa, niĹźbym uwierzyĹ w jedno zĹe przeciwko tobie sĹowo! ObjÄ
Ĺ jÄ
i przygarnÄ
Ĺ do siebie, jak dziecko, ktĂłre tuli jednÄ
ze swych lalek. Berta ĹźadnÄ
miarÄ
nie mogĹa dziĹ rano usiedzieÄ w domu wyjaĹniĹ Kaleb. BaĹa siÄ, wiem o tym, dzwiÄku dzwonĂłw weselnych, lÄkaĹa siÄ byÄ tak blisko nich w dniu Ĺlubu. WiÄc wyszliĹmy wczeĹnie w drogÄ i oto jesteĹmy. RozmyĹlaĹem duĹźo o tym dodaĹ po chwili mil- czenia co uczyniĹem. Noc caĹÄ
robiĹem sobie wyrzuty... aĹź w koĹcu nie wiedziaĹem, co po- czÄ
Ä i gdzie szukaÄ ratunku... Ĺźem staĹ siÄ sprawcÄ
jej cierpienia. Wreszcie postanowiĹem, Ĺźe jeĹli ty, Mary, zechcesz byÄ przy tym, powiem jej prawdÄ. Czy zechcesz byÄ przy tym? py- taĹ drĹźÄ
c na caĹym ciele. Nie wiem, jak przyjmie moje sĹowa. Nie wiem, co o mnie pomyĹli. Nie wiem nawet, czy bÄdzie mogĹa kochaÄ nadal swego biednego ojca. Ale lepiej dla niej, abym rozwiaĹ jej zĹudzenia, ja zaĹ muszÄ takÄ
ponieĹÄ karÄ, na jakÄ
zasĹuĹźyĹem. Mary! ozwaĹa siÄ Berta. Gdzie twoja rÄka? Ach, jest tu, jest! i uĹmiechnÄ
wszy siÄ przycisnÄĹa maĹÄ
dĹoĹ do warg, potem zaĹ wsunÄĹa jÄ
sobie pod ramiÄ. SĹyszaĹam wczoraj wieczorem, jak szeptali miÄdzy sobÄ
, ĹźeĹ uczyniĹa coĹ zĹego. Nie mieli racji. %7Ĺona woznicy milczaĹa. Kaleb za niÄ
odpowiedziaĹ. Nie mieli racji rzekĹ. WiedziaĹam! zawoĹaĹa Berta z dumÄ
. MĂłwiĹam im, Ĺźe nie majÄ
racji! Nie chciaĹam sĹyszeÄ ani jednego sĹowa! Kto miaĹby powĂłd jÄ
ganiÄ! I tu Berta przycisnÄĹa dĹoĹ Kropki do swego delikatnego policzka. O, nie! Nie jestem aĹź tak Ĺlepa! Kaleb stanÄ
Ĺ teraz u boku cĂłrki, gdy tymczasem Kropka pozostaĹa po drugiej jej stronie; i ujÄ
Ĺ jÄ
za rÄkÄ. Znam was wszystkich powiedziaĹa Berta lepiej, nizli siÄ wam zdaje. Ale nikogo nie znam tak dobrze jak jej nie wyĹÄ
czajÄ
c nawet ciebie, ojczulku. JeĹli idzie o prostotÄ i szcze- roĹÄ, ani siÄ z niÄ
mogÄ rĂłwnaÄ. Gdybym w tej chwili odzyskaĹa wzrok i gdyby ani jedno sĹowo nie zostaĹo wypowiedziane, poznaĹabym jÄ
w tĹumie. Moja siostrzyczka! 95 Berto, cĂłreczko droga ozwaĹ siÄ Kaleb. ChciaĹbym ci coĹ powiedzieÄ, pĂłki sami tu jesteĹmy we troje. WysĹuchaj mnie, dziecino. MuszÄ ci poczyniÄ pewne wyznanie. Wyznanie, ojczulku? Nie trzymaĹem siÄ prawdy i zmyliĹem drogÄ rzekĹ Kaleb, ktĂłrego roztargniona twarz przybraĹa ĹźaĹoĹliwy wyraz. OdszedĹem od prawdy, bom chciaĹ dla ciebie dobrze. A tymcza- sem byĹem okrutny. ZwrĂłciĹa ku niemu zdumionÄ
twarz i powtĂłrzyĹa: Okrutny? Nazbyt surowe czyni sobie wyrzuty rzekĹa Kropka. Sama wnet siÄ o tym przekonasz. Pierwsza mu to powiesz. On miaĹby byÄ dla mnie okrutny! zawoĹaĹa Berta uĹmiechajÄ
c siÄ z niedowierzaniem. Nie chciaĹem, dziecino powiedziaĹ Kaleb. Ale jednak byĹem. ChoÄ do wczoraj wca- lem siÄ tego nie domyĹlaĹ. Moja biedna, ociemniaĹa cĂłruchno, wysĹuchaj mnie i przebacz! Zwiat, na ktĂłrym Ĺźyjesz, nie jest taki, jakim ci go przedstawiaĹem. Oczy, ktĂłrym zaufaĹaĹ, zawiodĹy ciÄ. Berta nadal zwracaĹa ku ojcu swÄ
zdumionÄ
twarzyczkÄ, ale odsunÄĹa siÄ od niego i przy- tuliĹa mocniej do przyjaciĂłĹki. Droga twojego Ĺźycia trudna byĹa i wyboista ciÄ
gnÄ
Ĺ Kaleb a ja chciaĹem jÄ
dla ciebie
[ Pobierz caĹoĹÄ w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysĹy nie majÄ
przeszĹoĹci, majÄ
tylko przyszĹoĹÄ. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. DobroÄ jest waĹźniejsza niĹź mÄ
droĹÄ, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mÄ
droĹci. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zĹo to tylko to, co haniebne. Dla czĹowieka nie tylko Ĺwiat otaczajÄ
cy jest zagadkÄ
; jest on niÄ
sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej drÄczÄ
cÄ
wydaje siÄ ta druga. Antoni KÄpiĹski (1918-1972)
|
|