|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powietrze. - Pierwsze słowo, pierwsza litera, od czego zacząć? Przewrócił oczami i otworzył szkicownik. W dwie sekundy naszkicował zarys i pokazał mi go. Wyglądało to jak butelka wody sodowej. Sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem dwie ćwierćdolarówki. - Masz ochotę na wodę? Znów potrząsnął głową, wskazał ołówkiem na kartkę, jakby chciał powiedzieć: Skup się!". Podsunął mi kartkę i tym razem zobaczyłem ciężarówkę, taką z rolowanymi bocznymi drzwiami, którą wozi się skrzynki z wodą. Tym razem to ja kiwnąłem na boki głową, że nie rozumiem. Chłopiec spojrzał w stronę drzwi łazienki. Nie widząc mężczyzny, wyjął jedną z butelek z niebieskiego kontenera i pokazał mi, zmuszając, bym dokładniej się przyjrzał. Powoli ją obracał, pokazując nazwę firmy produkującej butelki wytłoczoną w szkle. Przeczytałem ją głośno. - Jesup Brothers Bottlers. Spojrzałem na chłopca, a on patrzył na mnie. Przeczytałem ponownie. -Jesup Brothers Bottlers? Pokiwał głową. Trzymając butelkę, zapytałem: - Czy to ma coś wspólnego z tobą? Chłopiec wskazał na butelkę i otworzył notatnik na rysunku mężczyzny, który kiedyś zrobił, tego od pasa w górę. Dodałem dwa do dwóch. - Czy Bo jezdzi takimi ciężarówkami? Pokiwał głową, odwrócił stronę i pokazał tę, na której ręka trzymała obcęgi. Jeszcze raz podniosłem butelkę. - Tymi właśnie ciężarówkami Bo jezdzi. Spojrzał przez ramię, szybko kiwnął głową i jeszcze szybciej podreptał przez korytarz do swojego pokoju. - Bingo! Poszedłem za nim do pokoju, gdzie próbował wdrapać się na łóżko. Prawa stopa ześlizgiwała mu się z materaca i jedyne, co mu się udawało, to ściąganie w dół prześcieradła. Uklęknąłem i podłożyłem zaplecione dłonie tak, jak to się robi, pomagając komuś wsiąść na konia. Zawahał się. Wskazałem mu na ręce. - No dalej, mam w tym trochę doświadczenia. Wstawił stopę w moje dłonie, jakby to była paszcza lwa. Pomogłem mu się podnieść. Pomogłem mu też ułożyć poduszki i wskazując na drzwi, zapytałem: - Masz ochotę na wodę sodową? Potrząsnął głową. - Jesteś pewien? Potaknął. - Ja stawiam. Potaknął. - Colę? Potrząsnął głową, po czym napisał coś na kartce. Pokazał mi to. MOUNTAIN DEW. Uśmiechnąłem się, stwierdzając, że mamy podobne upodobania. Kupiłem kilka butelek wody Mountain Dew i ciasteczka Moon Pies. Usiadł na łóżku i jadł ostrożnie, nie roniąc ani okruszka. Ja siadłem na krzesełku koło biurka, rozsypując okruchy po całej podłodze. Gdy skończyłem, ruszyłem w stronę drzwi. Kiedy to zrobiłem, przestał na chwilę jeść i wpatrywał się we mnie, a jego wzrok mówił więcej, niż wyraziłby uśmiech. - Idę teraz porozmawiać z administratorem, a potem muszę iść do pracy. Dasz sobie radę? W zasadzie powinienem to wiedzieć lepiej niż on. Wypił ostatnie krople wody i cichutko odstawił butelkę na stolik obok łóżka. Gdy to zrobił, uderzyło mnie ogromne podobieństwo między nami i tą butelką. Próbowałem się uśmiechnąć. - Przyjdę jutro i może przyniosę szachy, to zagramy. Chłopiec zadrżał. - Nie lubisz tej gry? A karty? Moglibyśmy zagrać w wojnę albo w dwadzieścia jeden. Odwrócił czystą stronę. Ręce przez chwilę poruszały się po kartce, a potem podniósł ją, by mi pokazać, jak ustawić szachy w porządku. - Grasz w szachy? Kiwnięcie głową. - Jesteś w tym dobry? Kiwnięcie głową. - Ale ja nie za bardzo gram. Pomyślał przez chwilę, a następnie oba kąciki ust mu się lekko poruszyły. Resztę wyczytałem z jego twarzy. - Dobra, jutro szachujemy. Odwróciłem się, chcąc wyjść, ale on zaczął stukać ołówkiem w butelkę. Kiedy znów na niego spojrzałem, trzymał w górze swój notes. Przeczytałem napis, CHASE. - Do jutra. Gdy to powiedziałem, podniósł prawą rękę, przesunął do góry okulary, aż spoczęły mu na nosie, a następnie uniósł prawy kącik ust, co sprawiło, że podniosły się jeszcze wyżej. Wyszedłem na korytarz, klapiąc japonkami. Echo tego dzwięku przywiodło mi na myśl wizerunek Sketcha, jego pokój i całe to miejsce. Rozejrzałem się za biurem administratora. Cała sprawa zmieniła się ze złej w jeszcze gorszą. Zrobiłem coś, czego nie robi się takiemu dziecku: dałem mu fałszywą nadzieję.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|