|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A co jeżeli ci... ci... - Bildoon wskazał kciukiem w kierunku drzwi - nie uwierzą ci? Nieraz już od ciebie słyszeli mocno podejrzane dziwności. A co, jeżeli cię wyśmieją? McKie się zawahał. Nie pamiętał, żeby Bildoon, znany z czystego umysłu, genialnych pomysłów i zdolności myślenia analitycznego, był już kiedykolwiek równie niepewny siebie, równie niezdecydowany. Czyżby był jednym z tych, których kupiła Abnethe? Niemożliwe! Ale obecność w tej sprawie Pan Spechi z utrwaloną fazą osobowości musiała kolosalnie zatrząść całą tą rasą. A Bildoon zbliża się do załamania własnej osobowości. Co naprawdę dzieje się w psychice Pan Spechi, gdy nadchodzi moment powrotu do bezmyślnej formy drapieżnego rozrodcy w gniezdzie? Czy wywołuje to wysoce emocjonalny napad poczucia osamotnienia? Czy hamuje to procesy myślowe? McKie pochylił się do ucha Bildoona. - Czy jesteś gotowy ustąpić ze stanowiska Dyrektora Biura? - wyszeptał tak, by nikt inny tego nie usłyszał. - Oczywiście, że nie! - Bildoon, znamy się nie od dzisiaj - szeptał dalej McKie. - Wydaje mi się, że się nawzajem rozumiemy i szanujemy. Nie siadłbyś na tym tronie, gdybym cię nie poparł. Wiesz o tym dobrze. A teraz - jak przyjaciel do przyjaciela: Czy funkcjonujesz w tym kryzysie tak sprawnie jak powinieneś? Na twarzy Bildoona mignął krótki grymas złości, który szybko ustąpił głębokiemu zamyśleniu. McKie czekał cierpliwie. Kiedy nadejdzie na to czas, oddanie osobowości zrobi z Bildoona kompletny, bezradny bałagan. Z gniazda Bildoona wyjdzie nowa osoba, posiadająca całokształt jego wiedzy, ale dramatycznie inna w swojej konstrukcji emocjonalnej i poglądach. Czy to obecna sytuacja wywoływała przyspieszenie tego naturalnego procesu? McKie miał nadzieję, że nie. Naprawdę lubił Bildoona, ale w tej chwili racje osobiste należało odłożyć na bok. - Do czego zmierzasz? - mruknął Bildoon. - Nie chcę wystawić cię na pośmiewisko, ani nie chcę przyspieszyć... naturalnych procesów. Ale nasza obecna sytuacja jest niezwykle nagląca. Jeżeli nie powiesz mi prawdy, to zakwestionuję twoje kwalifikacje, spróbuję przejąć twoje stanowisko i przewrócę całe Biuro do góry nogami. - Czy funkcjonuję sprawnie? - zadumał się Bildoon. Pokręcił głową. - Znasz na to odpowiedz tak samo dobrze jak ja. Ale i ty masz kilka błędów na koncie, McKie. - Kto nie ma? - O to chodzi! - wtrącił się Tuluk, podchodząc do nich. - Wybaczcie, ale my Wreavowie mamy niezwykle ostry słuch. Wszystko słyszałem. Muszę wam coś powiedzieć. Te fale, czy jakkolwiek to nazwiemy, powstające po znikaniu Kalebanów, wywołującym masowe umieranie i pomieszanie zmysłów, zmuszają nas do zażywania rozzłaszczacza i innych. .. - Więc nie jesteśmy w stanie myśleć całkiem trzezwo - dopowiedział Bildoon. - Więcej niż to - ciągnął dalej Tuluk. - Te wydarzenia, wydarzenia na ogromną skalę, pozostawiły po sobie... jakiś pogłos, wtórne drgania. Zrodki masowego przekazu nie wyśmieją McKie'ego. Wszyscy rozumni szukają teraz wytłumaczenia tego dziwnego zaniepokojenia, które wszyscy odczuwamy. Nazywa się to okresowym szaleństwem rozum- nych i wyjaśnić to próbuje się co... - Tracimy czas - powiedział McKie. - Co chcesz, żebyśmy zrobili? - zapytał Bildoon. - Kilka rzeczy - odparł McKie. - Po pierwsze, trzeba odizolować Stedyon, żadnych więcej kontaktów z Kosmetykerami, nikomu nie wolno tej planety opuszczać, ani na nią przyjeżdżać. - To szalone? Jak to usprawiedliwimy? - Od kiedy BuSab musi się tłumaczyć? Mamy obowiązek hamowania procesu rządzenia. - Wiesz w jak delikatnej sytuacji to nas postawi? - Po drugie - kontynuował McKie, zupełnie niezrażony - trzeba powołać się na klauzulę nagłej potrzeby w kontrakcie z Taprisjotami. Niech nas informują o każdej rozmowie wykonanej przez każdego znajomego Abnethe. - Powiedzą, że przygotowujemy pucz - mruknął Bildoon. - Jeżeli to się rozniesie, to zaczną się rewolucje, rozruchy, nie obędzie się bez rozlewu krwi. Wiesz, jak czulą jest większość rozumnych na stosowanie podsłuchu. Poza tym, to nie po to jest ta klauzula; ma służyć procedurze identyfikacji i zwolnienia w normalnych... - Jeżeli tego nie zrobimy, to wszyscy umrzemy, a Taprisjoci razem z nami. Trzeba im to jasno wytłumaczyć. Muszą z nami współpracować z własnej woli. - Nie jestem pewny, czy uda mi się ich przekonać - zaprotestował Bildoon. - Musisz spróbować. - Ale co nam z tego wszystkiego przyjdzie? - I Taprisjoci, i Kosmetykerzy działają w sposób jakoś podobny do Kalebanów, ale na znacznie mniejszych energiach - powiedział McKie. - Jestem tego pewny. Wszyscy mają dostęp do tego samego zródła energii. - Więc co się stanie, jak odizolujemy Kosmetykerów? - Abnethe długo się bez nich nie obejdzie. - Abnethe na pewno ma swoje własne zastępy Kosmetykerów! - Ale Stedyon jest ich bazą. Odizoluj go, a myślę, że działalność Kosmetykerów ustanie wszędzie. Bildoon spojrzał pytająco na Tuluka. - Taprisjoci wiedzą znacznie więcej o lącznikach, niż to po sobie pokazują - wtrącił się Tuluk. - myślę, że cię wysłuchają, jeżeli im oznajmisz, że ostatni Kaleban, który tu jeszcze jest, zbliża się do ostatecznej nieciągłości. Wydaje mi się, że zrozumieją znaczenie tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|