|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A co ja takiego robię? - Nic. To zgadzało się z jego opinią o sobie. - Więc dlaczego niby miałbym nad czymś główkować? - Bo... większość ludzi uważa, iż cel musi się wiązać z pracą, dziećmi, rodziną czy czymś takim. Ty nie masz nic z tych rzeczy. Mogłoby się wydawać, że w twojej sytuacji już tylko malutki krok do rozpaczy, a tymczasem wcale nie robisz wrażenia osoby zrozpaczonej. - Jestem zbyt tępy. - Wcale nie jesteś tępy, ale w takim razie dlaczego nigdy nie włożyłeś głowy do piecyka? 213 - Czy ja wiem. Może nowa płyta Nirvany, na którą czekasz, albo w Nowojorskich gliniarzach wydarzy się coś takiego, że chcesz obejrzeć następny odcinek. - Otóż to. - Po to? %7łeby oglądać Nowojorskich gliniarzy"? Chryste Panie! - Nie, nie. Chodzi o to, co sprawia, że chcesz jeszcze, chcesz dalej. Nie wiem, czy kiedykolwiek o tym myślałeś, ale jakbyś usiadł i zastanowił się na spokojnie, to raczej powiedziałbyś, że życie nie jest złe. Lubisz drobne rzeczy. Telewizję. Muzykę. Jedzenie. - Popatrzyła badawczo. - Pewnie kobiety. Co może znaczyć, że lubisz także seks. - Tak. Powiedział to tonem osoby na czymś przyłapanej i Rachel się uśmiechnęła. - Ja w tym nie widzę nic złego. Ci, którzy lubią seks, najczęściej też nie są w tym partaczami. Ale dobrze, nie rozwódzmy się nad tym. Jestem taka sama. To znaczy, lubię różne rzeczy. Inne niż ty. Poezję. Obrazy. Swojąpracę. Mężczyzn. Seks. Przyjaciół. Alego. Jestem na przykład ciekawa, z czym jutro wyskoczy. Sięgnęła po herbatnik, aby go rozłamać, ale ciastko pokruszyło jej się w palcach. - Widzisz, kilka lat temu znalazłam się w prawdziwym dołku i zaczęłam myśleć o... no wiesz, o czymś takim jak Fiona. Czułam się winna, głównie z powodu Alego, powtarzałam sobie, że nie mogę, ale byłam taka... Tyle że, wiesz, mówiłam sobie: jeszcze nie dzisiaj. Może jutro, ale nie dziś. Kiedy jednak minęło kilka tygodni, dobrze już wiedziałam, że nigdy tego nie zrobię, bo nie chciałam czegoś stracić. Rozumiesz, nic w tym stylu: ach, życie jest wspaniałe i byłoby szkoda w nim nie uczestniczyć, ale zawsze jedna, dwie rzeczy nie dokończone, jakieś drobiazgi, które chciało się załatwić. Jak ty z kolejnym odcinkiem Nowojorskich gliniarzy. Jeśli na przykład skończyłam ilustrować książkę, to chciałam zobaczyć ją wydrukowaną. Jeśli z kimś właśnie chodziłam, to chciałam umówić się raz jeszcze. Jeśli zbliżała się wywiadówka w szkole Alego, to chciałam porozmawiać z jego wychowawcą. Małe sprawy, ale zawsze jest coś, czego trzeba dopilnować. I w końcu zrozumiałam, że zawsze będą takie sprawy i to zupełnie wystarczy. - Spojrzała na okruchy ciastka i roześmiała się zakłopotana. - Tak sobie myślę. 214 - Fiona także musi mieć takie sprawy. - Nie wiem. Z tego, co mówisz, nie wynika, by miała dobre uchwyty. Tobie też ich potrzeba. Naprawdę tylko o to chodziło? Pewnie nie, myślał Will. Wielu rzeczy tutaj zabrakło - na przykład wymęczenia depresją, które sprawiało, że nawet rzeczy, które się kochało, stawały się miałkie i nieistotne, a do tego samotność, strach, zagubienie. Ale owa prosta pozytywna logika Rachel była czymś, czego można było się trzymać, a ponadto w trakcie rozmowy o celu sama wyznaczyła pewien dorazny cel, ponieważ teraz nastąpiła przerwa, a potem zaczęli się całować. - A może ja bym z nią porozmawiała? Były to pierwsze słowa wypowiedziane po fakcie, chociaż w trakcie wiele ich padło, i w pierwszej chwili Will ich nie zrozumiał, gdyż usiłował związać je z tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich trzydziestu minut - pół godziny, po której był wzruszony, pełen tkliwości i nader krytycznie podchodził do swego dotychczasowego przekonania, iż seks jest miłą alternatywą dla drinka, jointa czy wypadu na miasto, ale niczym więcej. - Ty? Przecież ona cię w ogóle nie zna. - Co to szkodzi? Może nawet pomóc, a kto wie, czy i ty w ten sposób nie nauczysz się czegoś na przyszłość. To nie takie straszne. - OK. Było w głosie Rachel coś, czego Will nie potrafił zidentyfikować, a co nie pozwalało mu zbyt intensywnie myśleć w tej chwili o Pionie. Nie pamiętał, kiedy czuł się tak szczęśliwy. 215 ROZDZIAA TRZYDZIESTY PIERWSZY Marcusowi trudno było przyzwyczaić się do myśli, że zima już minęła. Wszystko, czego doświadczył w Londynie, rozgrywało się w mroku i wilgoci (na początku roku szkolnego musiało być trochę jasnych dni, ale od tego czasu tyle się wydarzyło, że kompletnie już tego nie pamiętał), a teraz jeszcze przy słonecznym świetle wracał do domu od Willa. Przez pierwszy tydzień po przestawieniu zegarków trudno było nie czuć, że wszystko jest OK; bez żadnego wysiłku wierzyło się, że mamie się polepszy, że nagle przybędą mu trzy lata i stanie się cool, tak że Ellie go polubi, a on zdobędzie zwycięskiego gola dla szkolnej reprezentacji i stanie się najbardziej popularną postacią w całej szkole. Było to jednak równie głupie jak - w jego opinii - wierzyć w gwiazdy. Zmiana czasu obowiązywała wszystkich, a nie tylko jego, nie było sposobu na to, by rozpogodziła się każda pogrążona w depresji matka, niepodobna, by każdy uczeń w Wielkiej Brytanii strzelił
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|