|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zabiera mnie na kolację, a dzień pózniej ostro krytykuje moją pracę? Jedno nie ma z drugim nic wspólnego. Czyżby, Adamie? zapytała łagodnie. Przemyśl to sobie i wtedy daj mi znać. Adam Brent spojrzał na Lisę. Był czerwony z wściekłości i zeżenowania. Wyciągnął z kieszeni papierosy i włożył jednego do ust. Zapalił go i ponownie na nią spojrzał. W porządku, być może masz rację przyznał. Ten twój wolny dzień nie przysłużył się żadnemu z nas. Tak. A zwłaszcza tobie. Nie uważam, by był on konieczny rzucił. Nie uważałam, by konieczny był twój złośliwy atak na mnie odpowiedziała cicho. Teraz jesteśmy kwita. Powiedziałem ci już, że przesadziłem, że nie o to mi chodziło. Przesadziłeś z krytyką wobec mojej pracy, Adamie? O czym teraz mówisz? Myślę, że wiesz powiedziała Lisa zniżając głos prawie do szeptu. Wiesz, że mi się podobałaś rzekł, próbując z innej beczki. Nawet bardzo. Masz przedziwne sposoby okazywania tego. Adam zaciągnął się głęboko papierosem, jego ciemne oczy intensywnie się w nią wpatrywały. Lisie zrobiło się przykro, że przyparła go do muru, nawet jeśli na to zasługiwał. Bądz jutro na wykładzie. Jeżeli będę miała ochotę odrzekła. Ostrzegam cię, Liso powiedział ze złością. Radzę ci przyjść. Ostrzegasz mnie, Adamie? Bądz jutro na wykładzie. Tracił gwałtownie grunt pod nogami i jego głos brzmiał nieszczerze. Zrób to dla mnie. Ostatnie zdanie brzmiało jak prośba i Lisa poczuła wzruszenie. Nigdy jeszcze nie widziała go tak upokorzonego. Wyglądało, że coś takiego zdarzyło mu się po raz pierwszy w życiu. Nie martw się, będę na pewno odparła. Dziękuję. Ciekawi mnie, jakie opinie będziesz wydawał na temat prac innych powiedziała, starając się zapanować nad drżeniem głosu. Chyba lepiej już pójdę usiłował się uśmiechnąć. Lisa wstała z krzesła i odprowadziła go do wyjścia. Otwarła drzwi. Adam przez chwilę zwlekał, poczym zwrócił się do niej. Może moglibyśmy któregoś popołudnia wybrać się gdzieś razem konno. Nigdy się nie poddajesz? Niespodziewanie wziął ją w ramiona. Starała się go odepchnąć, ale uścisk jego mocnych ramion sprawił, że była bliska poddaniu się. Liso wyszeptał nie jest tak myślisz. Proszę cię, nie. Lisie powróciła pewność siebie. Zostawmy to tak, jak jest. Adam spoglądał na nią ciemnymi smutnymi oczyma. Po chwili wypuścił ją z objęć. Bez słowa odwrócił się i zniknął w ciemnościach. Kiedy już sobie poszedł, Lisa zamknęła drzwi na klucz. Była bardzo wstrząśnięta, ale tym razem nie miała ochoty płakać. Wiedziała, że to nie ma sensu. Miała jeszcze przed sobą wyraz jego zasmuconych oczu i choć bardzo chciała mu wierzyć, wiedziała, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. Związek z Adamem prowadził donikąd. Lisa spotkała się z Penny następnego ranka przy śniadaniu, ale ani słowem nie wspomniała o wydarzeniach poprzedniej nocy. Zjawiła się na następnym wykładzie i na wszystkich pozostałych w tym tygodniu. Zawsze wybierały z Penny miejsca gdzieś z tyłu. Lisa słuchała wywodów Adama, robiła notatki i odrabiała wszelkie zadania, jakie zlecał studentom. Poza szorstkim dzień dobry" Adam w ogóle się do niej nie odzywał. Na dwa dni przed końcem konferencji profesor Sanders zadzwonił do Lisy by powiadomić ją, że Ted Cunningham zainteresował się kilkoma jej opowiadaniami. Lisa była przejęta. Te wieści nie mogły nadejść w odpowiedniejszym momencie. Zwiadomość faktu, iż wkrótce jej prace zostaną opublikowane pomogły ukoić dziwne przygnębienie, jaki odczuwała na myśl o końcu konferencji. Z wyjątkiem wykładów unikała Adama Brenta jak mogła. Ostatniej nocy urządziły sobie z Penny przyjęcie na tarasie. Obie niezle się poryczały i obiecały, że pozostaną w kontakcie po powrocie do Nowego Yorku. Bawiły się do samego rana, a Lisa cały czas zastanawiała się, jak też Adam Brent spędza tę ostatnią noc. 11 Następnego dnia po wejściu do autobusu prawie natychmiast usnęła. Głuchy dzwięk opon toczących się po moście obudził ją dopiero kilka godzin pózniej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|