|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jestem taka znudzona! - stwierdziła Fontaine. - Mam ci zdradzić sekret, Vanesso? Ale tylko między nami. Nie waż się komukolwiek mówić. Vanessa skinęła z błyszczącymi oczami. - Powied mi! Powiedz mi! - błagała. - Zeszłej nocy byłam tak znudzona, że przespałam się z moim szoferem. - Nie gadaj?! - Poważnie. I powiem ci, że to było jeszcze nudniejsze niż samo nudzenie się! - Co takiego? - Vanessa zmarszczyła czoło. - Nie był dobry? - Miał wszystko co trzeba, kochanie. Ale był NUDNY! Vanessa zamrugała oczami. - Chodzi o to - ciągnęła Fontaine - że kiedy byłam żoną Benjamina, to te wszystkie małe przygody były o tyle bardziej ekscytujące. No a... teraz... Wszystko jest tak cholernie możliwe do przewidzenia. - Poznałam kogoś - zaczęła Vanessa. Fontaine zignorowała ją i mówiła dalej. - Ale ten facet z samolotu, Nico. Zupełnie nie z mojej działki, kochanie. Ale muszę przyznać, że z nim, było po prostu... inaczej. On był taki... sama nie wiem, to słowo wydaje się brzmieć głupio w moich ustach, ale on był taki światowy i zabawny. Może popełniłam błąd wyrzucając go. - Nigdy nie poznałam go - zaczęła mówić Vanessa. Przerwało im przybycie do ich stolika Sammy'ego. - Cześć, dziewczynki! Zwietnie się bawicie? Usiadł na krześle. - Ależ proszę usiąść - mruknęła Fontaine. - O, jej wysokość jest dzisiaj w formie. - Nalał sobie trochę wina. - Posłuchajcie, kochaniutkie, chcę żebyście sobie obejrzały moją nową kolekcję. Wskazał na modelki, teraz odziane w ubiory sportowe. - Cokolwiek zapragniecie, wszystko należy do was. - Jesteś dzisiaj bardzo hojny - powiedziała Fontaine. - Dlaczego? - Bo jesteś szałowa, skarbie. Trochę zbyt leciwa dla mnie... ale... - - Odchrzań się, Sammy - powiedziała Fontaine łagodnie. - Bez obrazy, kochanie. Lubię dwudziestolatki. Każdy ma swój gust. Rozumiesz o co mi chodzi. Fontaine nie mogła powstrzymać uśmiechu. Sammy to był prawdziwy wariat i dawało się go lubić. - Twoje ubiory nie są w moim stylu - powiedziała. - Więc noś je na plaży. Wielka sprawa. Wybierz co chcesz, mnie wyjdzie na dobre, jeśli je będziesz mieć. Fontaine zaznaczyła w programie kombinezon z opa-laczem i biały dres. Właściwie, jego projekty były całkiem udane. - A więc, już zdecydowałaś żebym zajął się Hobo"? - zapytał Sammy. - Powiem ci coś, Sammy, poważnie się nad tym zastanawiam. Roześmiał się. - Naprawdę? - Czemu nie? Jest z ciebie Mr Osobowość. - Serio? - Wydaje mi się, że byłbyś niezłą atrakcją. Nie takiego rodzaju jak Tony, oczywiście. - Oczywiście. - Ale na swój własny sposób... - Hej, zaczekaj. Wiesz, ja tak tylko żartowałem. Muszę się zajmować własnym interesem. Fontaine utkwiła w nim swoje kalejdoskopowe oczy. - Sammy? - powiedziała żywo. - Co byś powiedział na propozycję zostania dyrektorem w Hobo"? Bernie z powrotem wpadł w sidła życia małżeńskiego jak mysz w pułapkę. Susanna radośnie czyniła przygotowania do drugiego wesela, bez przerwy zadręczała go tym lub owym, i przynajmniej dwa razy dziennie telefonowała do kochanego, starego Carlosa, żeby czule porozmawiać. - Dowiedz się co robią w sprawie Nico - poinstruował ją Bernie. - W jaki sposób? - odparła Susanna niewinnie. - Nie karm mnie tymi bzdetami, - powiedział szorstko Bernie. - Ty wiesz, ja wiem, i całe Hollywood też wie, że Carlos Brent - największa supergwiazda - ma powiązania, przy których Watergate przypomina herbatkę w przedszkolu. 0 ile wiadomo, to on jest właścicielem tego pieprzonego hotelu Forum. - Nie bądz śmieszny. Tak zwane powiązania" tatusia to twoje urojenie. - Gówno prawda. Znajdz Nico. To mój dobry przyjaciel i nie chcę, żeby mu się cokolwiek przytrafiło. Susanna wypaliła znienacka: - On nie wydawał się tak bardzo troszczyć o to, co się mogło przytrafić tobie, prawda? Zostawił cię na lodzie i gdybyśmy się nie zeszli... Wiesz co tatuś myślał o twoim traktowaniu mnie? - Tak, wiem. Byłby niezwykle uszczęśliwiony gdyby mógł mnie wysłać na pustynię, żebym pomagał rosnąć kaktusom. Susanna skrzywiła się. - Jesteś takim przemądrzałym dupkiem, naprawdę. Wygadywać takie głupoty. Dwie godziny pózniej zdawkowo rzuciła, że Nico dostał tydzień na spłatę długu. - Widzisz, wujek Joseph to miły i wspaniałomyślny człowiek. - Wujek Joseph! Tylko ty nazwałabyś jednego z największych gangsterów w Vegas wujkiem. Susanna skrzywiła usta. - Kłopot z tobą Bernie, że każdego, kto jest nawet w małym stopniu związany z Las Vegas, uważasz za gangstera. Wujek Joseph to całkowicie godny szacunku właściciel hotelu. - Tak, a papież jest %7łydem! Bernie odczekał aż Susanna ze Starr wyszły zamówić stroje weselne, a wtedy poszedł do sypialni i sprawdził w szafie z garderobą Susanny, czy jej sejf wciąż się tam znajdował. Był. Schowany za półką z butami. Przyszło mu do głowy, że Susanna mogła zmienić kombinację cyfrową. Ale kiedy pomanipulował przy gałce stwierdził, że kombinacja się nie zmieniła. Drzwi sejfu otwarły się na oścież, a przed nim stanęła bogata kolekcja szkatułek z biżuterią, a w każdej z nich był brylantowy prezent od jej ojca. Było też sto tysięcy dolarów gotówką, które Carlos wręczył im w dniu ich ślubu. Sto ładnych, nowiutkich tysiącdolarowych banknotów. Nie ruszone. Nietknięte. I w połowie jego - choć Susanna nigdy go do nich nie dopuściła. Jaki frajer trzymał gotówkę w domu, kiedy pieniądze mogły leżeć w banku i procentować? Tylko kochana Susanna, jego ex - a wkrótce aktualna żona. - Zachowamy je na czarną godzinę - oświadczyła pięć lat temu. I był to ostatni raz, kiedy Bernie widział te pieniądze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|