|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ben... - W jej oczach pojawiły się łzy. - Dziś rano też chciałem cię objąć. - Myślałam, że nie wierzysz we wspólne życie. - Zmieniłem zdanie. - W myślach błagałem Boga i Seely, by wszystko było tak, jak sobie wymarzyłem. Uśmiech pojawił się najpierw w jej oczach, a potem jak brzask objął całą twarz. - Zmieniłeś zdanie, więc przyznajesz, że nie miałeś racji? - Mniej więcej. - W takim razie... - zarzuciła mi ręce na szyję - mężczyzna przyznający się do winy zasługuje na nagrodę. - Czy to oznacza tak"? - Owszem. W kilka minut pózniej, przyciśnięta do ściany, obejmowała nogą moje udo. - Ben... - Oparła mi czoło na ramieniu i opuściła nogę. - Nie powinniśmy tutaj tego robić. - Fakt. - Zapomniałem, gdzie jesteśmy. Zapomniałem o braciach, siostrze, bratowej, synu i jego kolegach. Zaniepokoiło mnie, że tracę kontrolę. Zaczerpnąłem tchu. - Mówiłaś coś o szarlotce, tak? - Ach, wy mężczyzni! Pomóż mi się pozapinać. - Mogę obrać jabłka, ale w tym stanie nie wyjdę na dwór. Bracia wyśmieliby mnie na amen. Zapięliśmy jej stanik, sweter i dżinsy, a potem moje spodnie, i poszliśmy do kuchni. Pierwszy raz tego dnia lekko utykałem. - Nie mówiłaś nic o schodach i kolanie. Wiedziałaś, że się zagoiło? Spojrzała na mnie bez słowa. - Trochę długo. - Charlie wziął ode mnie butelkę. - Byłeś tam za długo na szukanie piwa, ale za krótko na coś innego. O ile chciałbyś to zrobić porządnie - dodał z błyskiem w oku. - Pijesz piwo czy rozbić ci je na łbie? - Jesteś większy, ale ja szybszy. - Uśmiechnął się leniwie. - Zresztą masz niesprawną połowę ciała. - Tę część mam w porządku. - Pociągnąłem łyk piwa. - Miło to słyszeć. - Charlie podniósł butelkę. Gdy byłem z Seely, partia softballu dobiegła końca. Panie miały przygotować kolację, a panowie rzucić na grill żeberka i posprzątać. Duncan pojechał do domu, by wziąć prysznic i włożyć mundur; miał wrócić na kolację przed dyżurem. Zmartwienia uleciały, a ciemniejący błękit nieba wprawił mnie w dobry nastrój. %7łeberka pachniały wspaniale. Seely miała dziś spać w moim łóżku. Zwiat był piękny. Staliśmy z Charliem pod rozłożystym dębem obok huśtawki Zacha, sączyliśmy piwo, przyglądając się dzieciom. Ogródek był dla nich wymarzony - duży, z gęstą trawą i kilkoma łysymi plackami. Dzieci potrzebują nieuporządkowanych miejsc, gdzie mogą budować i burzyć, marzyć, kopać i bałaganić. Marzenia... Zrezygnowałem z nich, ale nie umarły. Ogródek i dom nadawały się dla gromadki dzieci. Wyobraziłem sobie kędzierzawą dziewczynkę na huśtawce z opony. - Podoba mi się twoja dziewczyna - zagaił Charlie. Spodobało mi się słówko twoja". - Niezła. Nie mówię o... - Nie przyjrzałem się - zapewnił Charlie. - Za szybko trzasnąłeś drzwiami. Jeśli Seely tu zostanie, może umrzesz młodo, ale szczęśliwy. - Ożenię się z nią. Charlie zakrztusił się piwem. Gdy przestał kasłać, spojrzał na mnie ostrożnie. - Wspomniałeś jej o tym? - Jeszcze nie. Najpierw musiałem uporać się z pewną sprawą. Miałem już plan. ROZDZIAA JEDENASTY Wieczorem o wpół do jedenastej wszedłem do sypialni. Zza drzwi łazienki dochodził szmer wody. Seely brała prysznic. Denerwowałem się, niczym angielski rekrut na widok francuskich oddziałów pod belgijską wioską Waterloo. Napięcie jak w noc poślubną. Myślałem, że kobieta, która zapełni moją szafę swoimi ubraniami, będzie moją żoną. Mieszkanie na kocią łapę było dla mnie nowością. Nie mogłem nic poradzić, że działo się to pod zdziwionym, pełnym obaw i wścibskim okiem mojego rodzeństwa. Opadły im szczęki, gdy przy żeberkach i sałatce zapowiedziałem zamianę pokoi. Straciłem apetyt na szarlotkę. Skąd to zaskoczenie? Miałem swoje lata, za sobą kilka romansów, a na studiach nawet narzeczoną, choć rodzina o tym nie wiedziała. Wiedzieli, że chodziłem z Bev. Ale nigdy nie byłem w prawdziwym związku. Nic dziwnego, że się denerwowałem. Związek" to babskie słowo. Coś poważnego, ale nie aż tak, żeby stawać przed ołtarzem. Oznacza być może", a nie ostateczne tak". Problemy rozwiązuje się przez dyskusję, a zasady wymyśla na poczekaniu. Co ona tam robi tak długo pod tym prysznicem? Decyzja o ślubie to co innego niż wcielenie jej w życie. Zwłaszcza że Seely wierzyła w klątwę nieszczęśliwej miłości. Byłem o tym przekonany, mimo jej zaprzeczeń. Może to nie był zły układ? - dywagowałem. - Kobiety mnie lubiły, niektóre szły ze mną do łóżka, ale nie zakochiwały się na zabój. Nie wiedziałem dlaczego, przecież miałem wiele zalet i byłem godny zaufania. Brzmi to niezbyt seksownie, ale przydaje się w związku. Mogłem Seely zaoferować dom, ale nie wiedziałem, czy zechce. Czy bezpieczeństwo jest ważne dla kobiety prowadzącej koczowniczy tryb życia? Nie wiem, lecz wierność na pewno, a w tym byłem mistrzem. I lubiła mnie, niezależnie od łóżkowych fajerwerków. Szum wody ustał. Przypomniałem sobie, że kobiety długo przesiadują w łazience. Kremy, balsamy i takie tam sprawy. Wznowiłem przechadzkę. Spojrzałem na stosik rzeczy, który wrócił ze mną ze szpitala. Były książki Uzdrawiające dłonie", Kobieca księga uzdrawiania" i - uch! - Czakry, aury i uzdrawiająca energia ciała". Dotknąłem ramienia, gdzie gazik zakrywał szybko gojącą się ranę. Zdjąłem temblak. Już nie potrzebowałem go, ale publicznie wkładałem, żeby oszczędzić sobie zbędnego gadania. Zacisnąłem usta. Dochowam tajemnicy, ale najpierw muszę ją poznać. Jedną z zasad związku jest szczerość i otwartość wobec partnera. Seely winna mi jest wyjaśnienie. W skrytości ducha miałem nadzieję, że nie zaserwuje mi dyrdymałów o czakrach i aurach. Zerknąłem w lustro i zdjął mnie niepokój. Byłem wysportowany i podobałem się Seely, ale może powinienem do łóżka wkładać te kretyńskie piżamy? Bokserki nie były specjalnie romantyczne. A, do diabła z tym, zwykle sypiam nawet bez bokserek. W łóżku facet musi mieć wygodę, i już. Drzwi łazienki stanęły otworem. Seely miała na sobie satynową, niebieskozieloną koszulę nocną o prostym kroju. Połyskiwała jej na piersiach jak odblask słońca na wodzie i odkrywała zgrabne nogi. Nasiąknięte wilgocią włosy bezładną burzą oplatały twarz. Wargi uchyliły się w nieśmiałym uśmiechu. - Cześć, marynarzu. Szukasz rozrywki? - Fajnie, że ty też się denerwujesz - odetchnąłem z ulgą. - Cieszy cię to? - Nie chcę, żeby tylko mnie ściskało w dołku. - Objąłem ją w pasie. - Aadna koszulka. - Dzięki. - Włożyła palce pod gumkę szortów. - Jak mi idzie? - Nasze usta się spotkały. - Całkiem dobrze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|