|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieszanką. Wychodząc na korytarz, przypadkowo spojrzał w stronę przedpokoju i stanął jak wryty. Znowu biały prostokącik. Pod otworem w drzwiach. Pismo brzmiało: yle. Pokpiliście sprawę. Ale jest szansa naprawić błąd. Jutro Pożarski i Fandorin znowu mają tajne spotkanie. Na skwerze Briusowskim o dziewiątej rano. TG Grin złapał się na tym, że się uśmiecha. A jeszcze dziwniejsza była myśl, która przyszła mu do głowy: Bóg jednak istnieje. Nazywa się TG, jest sojusznikiem rewolucji i ma maszynę do pisania Remington 5 . Zdaje się, że to nazywają żartem? Coś się zmieniało w nim samym i w całym otaczającym go świecie. Nie wiadomo czy na dobre, czy na złe. Rozdział trzynasty, w którym, jak należy, dochodzi do nieszczęścia Kiedy Erast Pietrowicz się obudził, zobaczył białą przestrzeń z jasną żółtą kulą pośrodku i nie od razu skojarzył, że to sufit i szklana osłona lampy elektrycznej. Obrócił trochę głowę (przy okazji okazało się, że głowa znajduje się na poduszce, a on sam leży w łóżku) i otępiałym ze snu wzrokiem napotkał spojrzenie jakiegoś mężczyzny, który siedział obok i patrzył nań z nadzwyczajną uwagą. Człowiek ten wydał się radcy stanu znajomy, ale skąd - nie mógł sobie przypomnieć. Tym bardziej że jego wygląd zewnętrzny był zupełnie przeciętny: drobne rysy twarzy, równiutki przedziałek, skromniutka szara marynarka. Trzeba spytać, gdzie jestem, dlaczego leżę i która teraz godzina - pomyślał otumaniony Erast Pietrowicz, ale zanim zdążył otworzyć usta, mężczyzna w szarej marynarce zerwał się i szybko wyszedł za drzwi. Odpowiedz trzeba było znalezć samemu. Zaczął od głównego pytania: dlaczego leży w łóżku? Jest ranny? Chory? Poruszył rękoma i nogami, wsłuchując się w samego siebie, ale niczego niepokojącego nie odkrył, jeśli nie liczyć odrętwienia stawów, jakie odczuwa się po ciężkiej pracy fizycznej albo po kontuzji. I wtedy wszystko mu się przypomniało: łaznia, skok z dachu, stójkowy. Najwidoczniej świadomość się wyłączyła i zapadł w głęboki sen, niezbędny jego duchowi i cielesnej powłoce do rozprawienia się ze wstrząsem. Raczej wątpliwe, by utrata zmysłów mogła trwać dłużej niż kilka godzin. Sądząc po lampie i zasuniętych kotarach, noc jeszcze nie dobiegła końca. Trzeba więc jedynie pomyśleć, dokąd zanieśliby nagiego człowieka, który stracił przytomność pośrodku zaśnieżonego zaułka. Sądząc z wyglądu pokoju, była to sypialnia, ale nie w domu prywatnym, lecz w drogim hotelu. Do tego wniosku doprowadził Fandorina monogram, zdobiący karafkę, szklankę i popielniczkę, stojące na wykwintnie nakrytym stoliczku. Erast Pietrowicz wziął szklankę, żeby przyjrzeć się monogramowi z bliska. Litera A pod koroną. Emblemat hotelu Aoskutna . Wszystko stało się jasne. To pokój Pożarskiego. Od razu też rozpoznał niepozornego mężczyznę - to jeden z aniołów stróży, zawsze towarzyszących Glebowi Gieorgijewiczowi. Na miejsce rozwiązanych zagadek pojawiły się nowe: Co z księciem? Czy żyje? Odpowiedz uzyskał natychmiast - drzwi otwarły się i do sypialni wpadł sam wicedyrektor, nie tylko żywy, ale chyba też zupełnie zdrowy. - No, wreszcie! - wykrzyknął ze szczerym zadowoleniem. - Doktor zapewnił mnie, że jest pan cały, a pańska utrata przytomności została wywołana jedynie wstrząsem nerwowym. Obiecał, że wkrótce się pan ocknie, ale pan wcale nie chciał dojść do siebie, nie można było pana dobudzić. Już myślałem, że pan na zawsze przekształcił się w śpiącą królewnę i zepsuje mi cały plan. Pozwolił pan sobie spać ponad dobę! Nie spodziewałem się, że ma pan tak wydelikacone nerwy. Zatem rzeczywiście była noc, tyle że już następna. Po locie jastrzębia duch i cielesna powłoka Erasta Pietrowicza wymusiły dla siebie urlop na całą dobę. - Mam pytania - bezdzwięcznym szeptem spróbował powiedzieć radca stanu. Przeczyścił gardło i powtórzył, jeszcze ochryple, ale już można było zrozumieć jego słowa. - Mam pytania. Zanim nam p- przerwano, powiedział pan, że trafił na ślad Grupy Bojowej. Jak to się panu udało? - to raz. Co pan przedsięwziął, kiedy spałem? - to dwa. O jakim planie pan mówi? - to trzy. Jak panu udało się uratować? - to cztery. - Uratowałem się w oryginalny sposób, którego nie zechciałem szczegółowo opisywać w raporcie dla najjaśniejszego pana. Z nader zrozumiałych powodów. Zresztą - Pożarski znacząco podniósł palec - w naszym statusie, pana i moim, doszło do sporych zmian. Po wczorajszym zamachu musimy powiadamiać o przebiegu dochodzenia już nie ministra, tylko bezpośrednio kancelarię jego cesarskiej wysokości. Ach, komu ja o tym mówię! Pan to człowiek
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|