|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wszyscy zjedli dania obiadowe, jakie znalezli w automatycznie podgrzewających się pojemnikach, a potem napełnili kubki płynem z izolowanego termicznie pojemnika. Nie przestając jeść, Jaina spoglądała przez transpastalową ochronną szybę. W pewnej chwili odwróciła głowę, by ponownie zerknąć na parametry kursu, jakim płynął ścigacz. - Jestem ciekawa, jak daleko pozwoli nam wypłynąć autopilot - powiedziała. Nagle Jacen zauważył, że widoczna na kursie przed nimi woda ma inną barwę i gęstość. Wydała mu się zieleńsza i jakby... bardziej szorstka. Lowie wciągnął powietrze. Po chwili wciągnął je głębiej po raz drugi, po czym zaryczał pytająco. - Naprawdę nie potrafię panu odpowiedzieć, panie Lowbacco - odezwał się Em Teedee. - Moje analizatory woni nie mogą porównać tego zapachu z jakimkolwiek innym zapisanym w mojej bazie danych, a zatem nie umiem udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Sól, rzecz jasna, i jodyna... a także czyżby woń jakichś rozkładających się organicznych szczątków? Jacen czuł teraz także ów zapach: przyprawiający o mdłości kwaśny odór, który wisiał w powietrzu niczym ciężki całun. - Przypomina mi zdechłe ryby - stwierdził ponuro. Usiłując się skoncentrować, Tenel Ka zmrużyła oczy. - I gnijącą roślinność - dodała. - Zbliżamy się do czegoś bardzo starego. Czegoś... bardzo niezdrowego. Jaina ponownie sprawdziła kurs, wprowadzony do pamięci komputera ścigacza. - No cóż - powiedziała. - Autopilot kieruje nasz statek w sam środek tego obszaru. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, znalezli się na skraju wyglądającej jak żelatyna dziwnej mazi. Po powierzchni wody pływały liściaste chwasty, tak liczne i rozrośnięte, że przypominały prawdziwą podwodną dżunglę. Pod wodą połyskiwały podobne do gumowych ni to łodygi, ni to macki, z których sterczały długie ostre ciernie. Z najgęściej zarośniętych punktów grzęzawiska wyrastały olbrzymie szkarłatne kwiaty wielkości głowy Jacena. Chłopiec wychylił się za burtę, pragnąc lepiej przyjrzeć się roślinom. Otoczona mięsistymi płatkami, w samym środku każdego kwiatu spoczywała kiść wilgotnych niebieskich owoców, dzięki której cały pąk wyglądał jak szeroko otwarte oko. To wrażenie spotęgowało się jeszcze bardziej, kiedy przepływający ścigacz wzbudził coś w rodzaju odruchu obronnego. Płatki unoszących się na wodzie kwiatów zaczęły się zamykać jak powieki przysłaniające wielkie oczy. - Niesamowite - odezwała się Jaina stojąca obok Jacena. - Ciekawe - odpowiedział chłopiec. Splątany gąszcz kolczastych morskich roślin rozciągał się przed dziobem statku aż po sam horyzont. Zcigacz, kierowany przez program autopilota, nie zmieniał kursu, sunąc po falującej powierzchni wody, i tylko przykra woń, wydzielana przez rośliny, stawała się coraz bardziej intensywna. Grube łodygi i liście morskiego chwastu dygotały, jakby przeniknięte jakimś podwodnym dreszczem. Jacen doszedł jednak do wniosku, że zjawisko musiało być wywołane przez tworzące się w głębinach podwodne wiry. Nagle niektóre ogromne oczokwiaty, wyciągnąwszy łodygi, uniosły się nad powierzchnię wody i obróciły w ich stronę, jakby chciały się im przyjrzeć. Jacen wzdrygnął się i popatrzył na siostrę. - Uhm... Może jednak niesamowite byłoby odpowiedniejszym słowem - przyznał cicho. Lowie zerknął w prawo i w lewo, a potem niepewnie zaskowyczał. Jaina spojrzała prosto w oczy Wookiego, po czym przygryzła dolną wargę. - Tak, ja także mam niedobre przeczucia co do tego, dokąd podąża ten ścigacz - powiedziała. - Sama nie wiem, czy chciałabym zapuszczać się jeszcze dalej w głąb morskiego pustkowia. - Przecież jesteśmy zdani na łaskę autopilota, prawda? - przypomniał Jacen. - Jeżeli go wyłączysz, jak wrócimy do fortecy? Młody Wookie warknął coś w odpowiedzi i w tej samej chwili Jaina powiedziała: - Przez całą drogę śledziłam parametry kursu, jakim płynęliśmy. Ja i Lowie chyba będziemy umieli wrócić do fortecy. To nie powinno być bardzo trudne. Tenel Ka wstała i także zaczęła przyglądać się morskim roślinom. Wyglądało na to, że usiłuje sobie coś przypomnieć. - Jaina ma rację - odezwała się w pewnej chwili. - Powinniśmy zawrócić. Pozostawanie w tym miejscu chyba nie byłoby rozsądne. Pragnąc zawrócić, Jacen i Lowie wyłączyli autopilota i przejęli stery. Zaczęli zataczać łuk, zamierzając skierować ścigacz na kurs powrotny, kiedy nagle silniki zakrztusiły się i umilkły.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|