|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stoliku, gdzie powinien pozostać. - Z kolegą. - Kto to? - Kay, opanuj się, nie jesteś moim Aniołem Stróżem! Natychmiast pożałowała swoich słów. Zobaczyła, jak ciemnieją mu oczy. A niech to! Nie ma teraz czasu, żeby dbać o nadwrażliwe ego Kaya. Zostawił ją na cały rok i teraz musi poradzić sobie z faktem, że Billi ma swoje życie. - Nie musisz dbać o moje ego - warknął chłopak. - Ty gnoju! Nie mogła uwierzyć! Znów czytał w jej myślach! I to teraz, kiedy na nowo zaczynała go lubić. Chyba była ślepa! Kay się wyprostował. - Słuchaj, nie mam na to wpływu. Nie potrafię nagle się wyłączyć. Nie zrobiłem tego celowo. - Spadaj! Owinęła się szalikiem i przesiadła do innego stolika. Tam poczeka na Percy'ego. Kiedy po nich przyjechał, Billi usiadła na przednim siedzeniu, żeby znalezć się jak najdalej od Kaya, żeby nawet na niego nie patrzeć. Nie potrzebowała specjalnej mocy, aby czuć, jak jego oczy świdrują tył jej głowy. Nie reagowała, nawet kiedy celowo pchnął jej fotel. Boże, był taki denerwujący! Jeśli jest w stanie wtargnąć do jej myśli, kiedy tylko chce, jak może mu zaufać? Jak może ukryć swoje uczucia? Starała się o niczym nie myśleć, a już na pewno nie o nim. Słyszała, jak Kay sapie ze zdenerwowania. Może jej złość blokuje jego możliwości? I dobrze. Będzie na niego wściekła przez długi czas. Zaparkowali przy King's Bench Walk i od razu poszli do domu ojca Balina. Tam opowiedzieli Percy'emu i Balinowi o wszystkim, co widzieli. Billi zdziwiła się nieobecnością Arthura, ale ani słowem tego nie skomentowała. Potem Kay został z ojcem Balinem, a Billi w towarzystwie Percy'ego wróciła do domu. - Gdzie ojciec? - zapytała, kiedy zbliżyli się do drzwi wejściowych. Percy zmarszczył czoło i spojrzał na nią. - Nie mogę ci powiedzieć, kotku. Wróci rano. - Co się dzieje, Percy? Wzruszył ramionami. - Nie jestem pewien, ale się dowiemy. Teraz odpocznij. Popchnął drzwi, wpuścił ją do środka i się pożegnał. Zciany holu jakby zbliżyły się do siebie, łapiąc ją w pułapkę. Twarze dawnych templariuszy patrzyły na nią z góry, oceniająco. Powiesiła płaszcz obok wizerunku Jakuba de Molay i zaczęła wpatrywać się w twarz ostatniego Wielkiego Mistrza Zakonu. De Molay był dla templariuszy prawdziwym bohaterem. Męczennikiem. Został spalony na stosie, z odwagą przyjmując wyrok inkwizycji, ponieważ wierzył w Zakon. Billi nigdy nie pragnęła zostać bohaterką, a już na pewno nie męczennicą. Chciała być normalna. Chciała chodzić do kina, klubów, umawiać się z chłopakami. Jutro zobaczy się z Mikiem. Templariusze dali sobie radę bez jej pomocy przez ostatnie dziewięćset lat, więc pewnie poradzą sobie i tej nocy. Odwróciła się od Wielkiego Mistrza. Kuchnia była pusta, na stole stał brudny kubek, pozostawiony przez Arthura. Otworzyła lodówkę, w której znalazła paczkę parówek i mleko. Nadal nie była w stanie jeść wieprzowiny. Może Gwaine miał rację: jeśli już jesteś muzułmaninem, pozostaniesz nim na zawsze. Billi nalała sobie szklankę mleka i poszła spać. Rozdział 10 - Billi, obudz się! Billi przekręciła się pod kołdrą. Czy ktoś pukał do drzwi? - Wstawaj, kochanie! Odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała na zegarek. Przetarła oczy. Tak, była 4:15, przed świtem. Pukanie do drzwi nie ustawało. - Wstawaj, leniuchu. No już. - Percy? Drzwi otworzyły się i Percy zapalił światło. Billi zmrużyła oczy. - No, księżniczka w końcu się obudziła. Ubieraj się. Art czeka na ciebie w kościele, natychmiast. - Czy coś się stało? - Coś bardzo ważnego. Kiedy przyszła do kościoła, wszyscy już byli. Arthur zwołał Radę Wojenną. W rotundzie stało dziewięć krzeseł, z wysokimi rzezbionymi oparciami, na których przedstawiono symbole wojny i wiary. Krzesła tworzyły krąg, oświetlony jedynie przez płomienie świec, których światło jarzyło się na ponurych twarzach zgromadzonych rycerzy. Cienkie smużki dymu unosiły się pod sufitem. Poza kręgiem panował mrok. Billi zajęła swoje miejsce. Obok niej siedział Kay, miał nieruchomą twarz i przekrwione oczy, pewnie nie spał przez całą noc. Po swojej prawej stronie miała jeszcze jednego giermka - Borsa. Spojrzał na Billi spode łba i z lekceważeniem wykrzywił usta. Miał dwadzieścia lat i był drugim największym wojownikiem w Zakonie. W przyszłym roku czekało go pasowanie na rycerza. Na razie nadal jednak siedział wśród giermków, nie kryjąc swego niezadowolenia. Dłonie Arthura zaciśnięte były na oparciu krzesła. Za jego fotelem stał ojciec Balin, blady jak duch. Nie należał do walczącej części Zakonu, dlatego nie miał swego miejsca w kręgu. Jednak jako kapelan mógł uczestniczyć w Radzie Wojennej. Obok Arthura siedział Gwaine, seneszal Zakonu, zajmując honorowe miejsce po prawicy mistrza. Po lewej ręce Arthura znajdowało się miejsce Percy'ego, miecznika. Billi rozejrzała się po twarzach pozostałych członków Zakonu. Pelleas wyglądał na zmęczonego. Jego prawa dłoń owinięta była bandażem i najwyrazniej z trudem siedział wyprostowany. Polowanie na wilkołaka nie poszło najlepiej, pewnie zaraz o tym usłyszy. Ale to nie był wystarczający powód, by zwoływać Radę. Do wilkołaków już się przyzwyczaili. Obok Pelleasa siedział Gareth, niewysoki, z szerokimi ramionami, aptekarz, czy raczej medyk Zakonu. Pokiwał Billi na powitanie. Wydawał się dość spokojny, chociaż jego palce nerwowo obracały czarne pióro strzały. Auk był jego ulubioną bronią. Miejsce naprzeciwko Garetha, pomiędzy Gwainem i Kayem, zajmował Berrant. Najmłodszy spośród rycerzy właśnie czyścił okulary, które nosił na prostym i wąskim nosie. Był ekspertem komputerowym Zakonu i hakerem. A także jednym z najgrozniejszych fechmistrzów na świecie. Wystające kości policzkowe sprawiały, że w mrocznym świetle wyglądał na wychudzonego i zmęczonego. - Gdzie Elaine? - zapytał Pelleas. Billi spojrzała za siebie, na kościelne ławki, gdzie zazwyczaj siadywała Elaine, ale były puste. Jako żydówka nie mogła należeć do Zakonu, ale skoro Arthur wezwał wszystkich, nieobecność Elaine była zaskakująca. - Jest zajęta - odrzekł Arthur, a potem spojrzał na Kaya. - Wyrocznia ma nam coś do powiedzenia. Już nie giermek. Wyrocznia. Krzesła zatrzeszczały, kiedy wszyscy zwrócili się w jego stronę. Billi patrzyła, jak Kay stara się opanować przed wystąpieniem. Był w jej wieku, ale spoczywała na nim stokroć większa odpowiedzialność. Templariusze polegali na nim i to była okazja, aby pokazał, że jest tego wart, - Billi i ja widzieliśmy zżeraną duszę małej dziewczynki, Rebeki Williamson. Ojciec Balin przeżegnał się i w kościele na długi czas zapadła cisza. Percy i Arthur wymienili spojrzenia. Czyżby wiedzieli coś więcej? - W jaki sposób? - zapytał Gwaine. - Co się z nią stanie? Kay pokręcił głową..
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|