|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
moją stronę przez trawnik (obcasy zapadały jej się w ziemię), wołając: - O mój Boże, Katie! O Boże! Zrozumiałam, że się wydało. I zrozumiałam, że Tommy wygrał. Wygrał bezapelacyjnie. Byłam skończona. Kompletnie skończona. Co dziwne, czułam wyłącznie ulgę. No cóż, pomijając to, że Sidney mnie znienawidzi. Bo prawdę mówiąc, chociaż jest totalnie płytka, zawsze była dla mnie dobrą przyjaciółką. Nieco apodyktyczną, ale lojalną. - Sidney. Posłuchaj. Mogę to wyjaśnić... - O mój Boże - powtórzyła Sidney po raz trzeci, wyciągając rękę, żeby powyjmować mi z włosów kawałeczki kory. - Wyglądasz zupełnie tak, jakbyś się całowała z jakimś facetem za drzewem. Może to dlatego, że - o niespodzianko! - właśnie się całowałaś z jakimś facetem za drzewem. - Wiem - powiedziałam śmiertelnie poważnym tonem. - Jestem okropną osobą. Rozumiem, że będziesz musiała powiedzieć Sethowi. - Czyś ty zwariowała? - zapytała Sidney, pociągając za rąbek sukienki, która z tajemniczych powodów podjechała mi w górę. - Wracaj do tego namiotu i popraw usta. Nie wiem, coś ty sobie wyobrażała, całując się z facetem z obozu piłkarskiego na pięć minut przed wyjściem na scenę. Aż tak dobrze się całuje? I w ogóle, skąd on wiedział, jak mam na imię? Wow. Nie połapała się. Jeszcze się nie połapała. - Hm - mruknęłam kiedy Sidney chwyciła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę namiotu. - Nie mam pojęcia. - To tak za wiele nie wiesz - skwitowała Sidney. - Co się z tobą dzieje? Odkąd napatoczył się ten facet, zmieniłaś się w totalnego ananasa - zewnętrznie brunetka, ale w środku typowa blondynka. Nie wyobrażaj sobie, że nie zauważyłam. I jak mogłaś zostawić Setha samego? Utknął w kącie z Jenną Hicks. Opowiada mu o swoich teoriach na temat społecznej anarchii, czy coś. Powinnaś wiedzieć lepiej niż ktokolwiek inny, że on ma słabość do inteligentnych dziewczyn. Wewnątrz namiotu sytuacja trochę się uspokoiła. Morgan, teraz kiedy miała już swoją kalafonię, rozpływała się w uśmiechach i zalotnie zerkała na Erica (swój swego rozpozna). A Eric chyba chętnie to wszystko łykał (Czemu nie? Wszystko co koncentruje się na Ericu, bardzo się Ericowi podoba). A Sidney chyba wybaczyła Dave'owi wypożyczenie smokingu w złym kolorze. Wywnioskowałam to z tonu, jakim powiedziała do niego, wciągając mnie do namiotu: - Znalazłam ją. - Och, dobrze - mruknął Dave. Jadł placuszek z quahogami z tacy, którą Tłusta Mewa najwyrazniej ofiarowała uczestnikom imprezy. - Hej, Katie. Co się stało z twoją szminką? - Już ją poprawia - powiedziała szybko Sidney, chwytając mój plecak i rzucając mi go w objęcia. - Seth, znalazłam ją. Seth obejrzał się, nie przerywając ożywionej rozmowy z Jenną Hicks. Co było, rozumiecie, nieco dziwne, bo przecież Seth nigdy nie rozmawiał z Jenną, kiedy jeszcze nosiła te kółeczka w brwiach. Ale nieważne. - Och! - westchnął na mój widok. - Cześć, mała. Uśmiechnął się. A ja czekałam. Czekałam na to uczucie nagłej miękkości w kolanach, które dawniej ogarniało mnie, kiedy Seth się do mnie uśmiechał. Chyba nie powinnam się dziwić, że nie nadeszło. To znaczy, biorąc wszystko pod uwagę. Albo ja, albo oni. Tak powiedział Tommy. Ale czy w gruncie rzeczy nie jest tak, że wszystko się zawsze do tego sprowadzało? - Moje panie. - Pani Hayes stanęła przy klapie namiotu od strony wejścia na scenę. Wyglądała bardzo profesjonalnie w swojej różowej, wiązanej na karku sukni Lilly Pulitzer, z dobranymi do całości butami i różową przepaską we włosach. - Wszystkie miejsca siedzące są zajęte. Zostały już tylko stojące. To może być największa widownia w historii wyborów Księżniczki Quahogów w Eastport, Bądzcie gotowe dać z siebie wszystko. Pamiętajcie o uśmiechu. Panno Hicks, słyszała mnie pani? Uśmiech. A teraz chwila modlitwy? Pani Hayes nie czekała na odpowiedz. Skłoniła głowę, więc wszyscy zrobiliśmy to samo. Włącznie z dzwiękowcami, co moim zdaniem bardzo ładnie o nich świadczyło. Jeden z nich nawet odstawił swoje piwo. - Panie Boże - rozpoczęła modlitwę pani Hayes. - Prosimy, pobłogosław temu konkursowi i wszystkim jego uczestniczkom. Prosimy, nie pozwól, żeby panna Hicks zapomniała, gdzie ma stawać i spraw, aby puenty panny Castle miały dobrą przyczepność do podłoża. I nie pozwól, żeby Bob schrzani! oświetlenie tak, jak w zeszłym roku. Amen. - Amen - mruknęliśmy wszyscy, a Morgan na dokładkę jeszcze się przeżegnała. - Dobra, dziewczyny - powiedziała rześko pani Hayes. - Czas Quahogów! 18 Dobra. No więc, rozumiecie, nie szło tak zle. To znaczy na scenie, w świetle skierowanych na nas reflektorów, było gorąco. I można się było wykończyć nerwowo,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|