|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spojrzenie i odeszła. - Nie chciałem jej przypominać, że jest mężatką - powie- dział, kiedy się oddaliła. - Ty wiesz, że ona kłamała? - zapytała chłodno Robyn. - Oczywiście, że tak. Jej zdolności aktorskie polegają głównie na małych ohydnych kłamstewkach. Twoja uwaga podczas kolacji o graniu w mydlanych operach była wyjątko- wo trafna. Nie okazałaś jej podziwu i poczuła się zraniona. Przywykła do tego, że wszyscy okazują jej swoje uwielbienie. Nie odpowiedziała. - Coś się stało? - Przyglądał jej się badawczo. Robyn spojrzała teraz na swoje pantofle. - Och, nic takiego. Melissa nazwała mnie dziewczynką, która poluje na bogatych panów. Ale akurat to nie robi na mnie wrażenia. Zawsze była głupia. - Do licha! - zdenerwował się. - Niech ona tylko wpadnie w moje ręce! Jeśli znowu spróbuje sprawić ci przykrość, przy- chodz od razu z tym do mnie. Lekceważąco wzruszyła ramionami. - Nie ma potrzeby. Sama sobie z nią poradzę. Nie potrze- buję twojej pomocy. - Hej, nie odgrywaj się na mnie, dziewczyno. To Melissa cię uraziła. Ja to rozumiem, ale nie czuję się winny. Nie zwa- laj wszystkiego na mnie. S R - Och, nie przesadzaj - prychnęła pogardliwie. - Nie uwa- żaj mnie za aż taką naiwną. Ona była okropnie sfrustrowana, że ją zaniedbujesz. O co chodzi? Dawno nie zapraszałeś jej do łóżka? Niebieskie oczy zrobiły się zimne jak lód. - Przyjmij do wiadomości, że nigdy w życiu nie poszedłem do łóżka z Melissą. Chociaż to nie twoja sprawa. - Nie? - Robyn uśmiechnęła się z niedowierzaniem. - Szukasz zwady, panienko? - zdenerwował się. - Tak się złożyło, że Paul to mój dobry przyjaciel. Zawsze staram się zachowywać wobec niego lojalnie. Nagle pochylił się i serdecznie objął ją ramieniem. Dużo silniej, niż mogła tego sobie życzyć, odczuła teraz jego mę- skość. Zawładnął nią magnetyzm jego ciała. Zadrżała. Próbo- wała wyrwać się z uścisku. Zmusiła się do lekceważącego uśmiechu. - Wydaje mi się, że w świecie filmu takie pojęcia jak lojal- ność czy moralność nie mają większego znaczenia. Każdy robi, co chce i nie dba o konsekwencje. - To nieprawda - oburzył się Luke. - Dlaczego miałoby tak być? To taki sam zawód jak każdy inny. Większość z nas po- święca temu całe życie. Gdyby nie można było liczyć na lojal- ność, praca nad filmem stałaby się nie do wytrzymania. Mo- żesz mi wierzyć lub nie, ale dla nas to też bardzo ważne spra- wy. Robyn pomyślała o Marku. O ostatnich dniach jego życia. - A co, jeżeli współpraca zle się układa? Co wtedy? Lekko wzruszył ramionami. - Takie sytuacje są bardzo męczące. Mają zły wpływ na produkcję... Ale najczęściej tak bywa, że w końcu wszystko zaczyna się układać. A jak było z Markiem?! - chciała krzyczeć. Czy on był dla S R was niewygodny? Odwróciła się od Luke'a, niezdolna zapanować nad emo- cjami. Brakowało jej sił, by przez to przejść. - Wydaje mi się, że pewna sytuacja w zeszłym roku we Francji okazała się właśnie taka męcząca - wyrwało się jej. To musiało bardzo cię irytować. - Czy masz na myśli tego aktora, który zginął w wypad- ku? - zapytał Luke po chwili namysłu. - Kto ci o tym po- wie- dział? Robyn zamknęła oczy. Wbiła paznokcie w dłoń i uszczyp- nęła się z całej siły. Potem policzyła do dziesięciu. - Och, nie wiem. Chyba Melissa coś o tym wspominała. Ty byłeś tam... reżyserem? Pomyślała, że to jej ostatnia deska ratunku. Wciąż żywiła nadzieję, że Mark coś pomylił albo wyraził się nieprecyzyjnie. - Owszem, reżyserowałem ten film - potwierdził. Gdyby tylko znalazła w sobie teraz odwagę, by odwrócić się i spojrzeć na niego. Może mogłaby coś więcej odczytać z jego twarzy. Powiedz mi zatem, błagała w myślach. Powiedz mi o Mar- ku. Pomóż mi to wszystko zrozumieć. Lecz on nie spieszył się z odpowiedzią na jej nieme pyta- nie. Zapanowało kłopotliwe milczenie. Kiedy w końcu odważyła się odwrócić, zobaczyła, że Luke odchodzi w stronę kuchni. To nie poszło tak, jak sobie wyobrażała. Oczywiście nie robiła żadnych szczegółowych planów. Myślała jednak, że po- trafi zimno i spokojnie wypytać go o wszystko. Udowodnić mu jakoś, że przyczynił się do śmierci Marka. I na koniec rzucić mu w twarz, co o nim myśli. Pospieszyła za nim. Chciała uciec, a jednocześnie coś ka- zało jej drążyć ten temat. Brakowało jej tchu, częściowo z S R wyczerpania, a trochę z powodu ogromnego napięcia. Przepychała się przez tłum rozbawionych gości. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Dopadła Luke'a w kuchni. - On zginął w wypadku samochodowym, nieprawdaż? - Dlaczego tak cię to interesuje? - zapytał. Nalał sobie kieliszek whisky.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|