|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Emily potarła piekące oczy. - A co miałam zrobić? Nie zamierzałam rozpaczać i wypatrywać jego powrotu. Anna wydęła wargi w zamyśleniu. - Mogłaś zadzwonić do Dubaju - podpowiedziała. - Jasne. Ciekawe, gdzie konkretnie - Emily skrytykowała pomysł siostry. Zamiast odpowiedzi usłyszała trzask otwieranych drzwi wejściowych, a chwilę pózniej teczkę upadającą na podłogę. Twarz Anny rozświetlił uśmiech, a Emily poczuła ukłucie zazdrości. Nigdy nie czuła takiej fascynacji Tomem. Może na początku przez ja- kiś czas, ale Anna i David byli małżeństwem od czterech lat i cały czas szaleli na swoim punkcie. R L T Obserwowała, jak szwagier złożył łagodny pocałunek na ustach żony, i po chwili zdała sobie sprawę, że tylko jej obecność powstrzymuje go przed bardziej namiętnym powitaniem. Znów poczuła ukłucie w sercu. Tym razem nie była to zazdrość. Może samotność? - zamyśliła się. Chyba nie... Miała przecież wielu przyjaciół, ciekawą pracę, a właściwie nawet wiele prac. Uśmiechnęła się, kiedy David pocałował ją w policzek na powitanie. - Cześć, Em - powiedział wesoło i się rozejrzał. - Hm, poniedziałkowy wieczór, dwie siostry, butelka wina. Pozwolicie, że się oddalę? Anna pokiwała głową. - Jasne, skarbie. Raczej nie zaciekawi cię wieszanie psów o Luke'u Harrisonie. David zatrzymał się w drzwiach. - Luke Harrison? Cóż takiego zrobił, że zasłużył na takie traktowanie? - Nieważne - odparła Anna, ale przyjrzała się uważnie mężowi. - Znasz go? - Trochę o nim słyszałem. Anna wstała od stołu i podeszła do Davida. Chwyciła go za rękę i pociągnęła z powrotem. - Opowiesz nam - powiedziała. - A potem możesz iść. Emily uśmiechnęła się, widząc niepokój w oczach szwagra. Jednocześnie miała nadzieję, że udało się jej ukryć własną ciekawość. - Co o nim wiesz? - spytała. - Typ geniusza. Bardzo inteligentny i błyskotliwy pracoholik. Powiedz mi coś, czego nie wiem, pomyślała Emily. - Prawdę mówiąc, to ciekawy zbieg okoliczności, że akurat o nim mówicie - dodał David po pauzie. Emily poczuła, że robi się jej gorąco. - Dlaczego? - spytała, choć nie była pewna, czy chce znać odpowiedzieć. - Chodzą plotki, że wziął udział w jakimś zakładzie dotyczącym aukcji interneto- wej. Podobno poszło o duże pieniądze i Luke wygrał... - David się zamyślił. - Ale dla- czego wy się nim interesujecie? R L T Emily poczuła, jakby dostała twardym przedmiotem w głowę. Zakład? - pomyśla- ła. Jaki zakład, do diabła? - Wcale się nim nie interesujemy - rzuciła chłodno i drżącą ręką sięgnęła po wino. - Chyba się pogubiłem - wyznał beztrosko mężczyzna. - Kobieca logika - wyjaśniła Anna i wstała, by wygonić męża z kuchni. - I tak nie zrozumiesz. Emily została na chwilę sama. W jej głowie kłębiły się myśli. Czarne myśli. Wy- obrażała sobie dwóch mężczyzn, wiele piw za dużo, sprośne żarty i wreszcie zakład. Założę się, że nie zaciągniesz jej do łóżka". Niemal potrafiła sobie wyobrazić, jak jeden z nich rzuca takie wyzwanie. Z rozpaczą i przerażeniem zastanawiała się, czy dlatego Luke towarzyszył jej w kościele, chociaż przecież nie miał ochoty. Czy te wszystkie spojrzenia, pocałunki były tylko elementem podchodów? Czy musiał mieć dowód, że ją posiadł? Zdrowy rozsądek podpowiadał, że Luke jest inny, ale okropne wizje zwyciężyły. Złe doświadczenia z Tomem zrobiły swoje. Dlaczego może mieć nadzieję, że Luke jest inny? Prawdę mówiąc, przecież ledwie go znała. Anna wróciła do kuchni. Podeszła do siostry i wyjęła z jej ręki butelkę wina. - Przykro mi, skarbie - powiedziała cicho. Emily oparła brodę na dłoniach. - Nieważne - mruknęła. - Najwyrazniej Luke i jego przyjaciel to kretyni i szkoda czasu na rozmawianie o nich. %7łycie toczy się dalej. Ty mnie tego nauczyłaś. Zapadła cisza, którą gwałtownie przerwał natarczywy dzwonek telefonu. Emily przyłapała się na tym, że ma nadzieję, iż to Luke. I tak działo się za każdym razem, kiedy dzwonił telefon. Nie powiedziała siostrze prawdy. - Halo? - odezwała się niepewnie do słuchawki. - Cześć, Emily, to ja, Sarah. Mimo wszystko Emily poczuła zawód, bowiem usłyszała głos menedżerki z agen- cji pracy. R L T - Słuchaj, wiem, że ten tydzień masz wolny, ale jest jeden bardzo pilny projekt - wyjaśniła Sarah. - Możesz niezle zarobić i godziny pracy są atrakcyjne. Zrobisz to dla mnie? Proszę. Emily westchnęła. Pomyślała, że zamiast siedzieć w domu i rozpamiętywać zna- jomość z Luke'em, zrobi coś pożytecznego i popracuje. - Jasne. Gdzie i kiedy? - Dziękuję - ucieszyła się Sarah. - Zgłoś się rano, o dziewiątej, na St James's Street 86 do Luke'a Harrisona. Emily zaschło w gardle. - Poczekaj - wyjąkała. - Ja jednak nie mogę, wiesz, mam sporo na głowie... - Ale on prosił specjalnie o ciebie. - Poważnie? - Czy to stanowi dla ciebie problem? Emily milczała, ale po chwili wzięła się w garść. Z bólem serca i drżącym głosem obiecała menedżerce, że stawi się punktualnie w wyznaczonym miejscu. Kiedy odłożyła telefon, spostrzegła, że Anna przygląda się jej z niepokojem w oczach. - Co się stało? Strasznie zbladłaś. Emily sięgnęła po kieliszek i opróżniła go jednym haustem. - W co on pogrywa? Wylicytował mnie, uwiódł, porzucił... - On cię uwiódł? Emily machnęła od niechcenia ręką. - Nieważne, kto kogo uwiódł. Szkopuł w tym, że mam resztę tygodnia spędzić, pracując w jego firmie. Anna szybko opanowała zdziwienie i uśmiechnęła się do siostry. - Ciekawe. Nie wiem, w co on pogrywa, ale lepiej, żeby dobrze się przygotował. Profesjonalizm, uprzejmość, obiektywizm. Emily powtarzała te słowa całą drogę do biura Luke'a. Kiedy jednak wysiadała z windy, uświadomiła sobie, że wciąż jest zde- nerwowana. Ma zachowywać się profesjonalnie i uprzejmie, kiedy żołądek podchodził jej do gardła, a ręce drżały. Zaraz go znowu zobaczy. Wiedziała, że powinna się skon- R L T centrować i opanować, ale od teorii do praktyki wiodła kręta i długa droga. Odetchnęła głęboko i pchnęła drzwi wejściowe. - Emily Marchmont do Luke'a Harrisona - przedstawiła się w recepcji. - Zaraz dam mu znać - odparła kobieta za kontuarem. Emily podeszła do okna. Przez chwilę przypatrywała się panoramie Londynu. - Emily? Poczuła, jak cała się spina, ale z uprzejmym uśmiechem odwróciła się w stronę Luke'a. - Cieszę się, że cię widzę - powiedziała spokojnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|