|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bym siÄ™ po caÅ‚ym domu, poprawiajÄ…c wszystkie po- duszki uszyte przez TarÄ™? Czy to znaczy, że znamy siÄ™ jak dwa zÅ‚e szelÄ…gi? Czy o to mi chodzi? Jo chyba już siÄ™ zrelaksowaÅ‚a, stwierdziÅ‚. Może zachowa spokój do czasu otrzymania dalszych infor- macji na temat Harry ego? A może to on jÄ… przeko- naÅ‚? PochlebiaÅ‚a mu taka ewentualność. SiedzÄ…c przy stoliku pod oknem z widokiem na rzekÄ™ i czytajÄ…c menu, westchnęła: Jak ja dawno nie jadÅ‚am. Zamów coÅ› porzÄ…dnego. Ja stawiam. O? Dlaczego? WyglÄ…daÅ‚a na przestraszonÄ…, a on nagle sobie przypomniaÅ‚, że zawsze, gdy jako zespół lub we dwoje szli do restauracji, bardzo skru- pulatnie pilnowaÅ‚a, by za siebie pÅ‚acić. To chyba nie jest wystarczajÄ…cy powód do niepo- koju. KurczÄ™, a może ona myÅ›li, że on oczekuje re- wanżu w naturze? InteresujÄ…cy pomysÅ‚... Dlatego, że ta kolacja miaÅ‚a siÄ™ odbyć u mnie, a wtedy poniósÅ‚bym wszystkie koszty, nie sÄ…dzisz? Nie do koÅ„ca ci wierzÄ™, ale mimo to dziÄ™kujÄ™. I w zwiÄ…zku z tym nie zamówiÄ™ homara, trufli ani francuskiego szampana. Na miÅ‚y Bóg, Jo, zamawiaj, co chcesz! %7Å‚artowaÅ‚am! Ale nie dziwi mnie, że nie zaÅ‚apa- Å‚eÅ›. Mam wrażenie, że oboje... nie bardzo siÄ™ dzisiaj wyczuwamy. Brak poÅ‚Ä…czenia. Różne czÄ™stotliwoÅ›ci. Różne jÄ™- zyki. PodniosÅ‚a na niego wzrok, a on... omal nie wziÄ…Å‚ jej za rÄ™kÄ™. 56 LILIAN DARCY Stary, nie spiesz siÄ™. Najpierw siÄ™ zastanów, czy tego chcesz, bo jeÅ›li odkryjesz, że nie, po tym, jak zrobisz jakikolwiek ruch, to bÄ™dzie katastrofa. Jaki ruch? Wobec Jo? To nie jest bar dla singli! A ty nie masz dwudziestu lat jak wtedy, gdy poznaÅ‚eÅ› TarÄ™. Podobno te sprawy stajÄ… siÄ™ mniej skompliko- wane w miarÄ™ przybywania lat, dojrzaÅ‚oÅ›ci oraz bole- snych doÅ›wiadczeÅ„. Chyba tak nie jest. PrysÅ‚o kolejne zÅ‚udzenie. Po namyÅ›le doszÅ‚am do wniosku, że chÄ™tnie na- pijÄ™ siÄ™ francuskiego szampana. Tym razem, pani doktor, nie pozwolÄ™ siÄ™ pani wywinąć pod pretekstem, że to byÅ‚ żart. Rip, nie... Tak. OtworzyÅ‚ kartÄ™ win, po czym wybraÅ‚ najdroższego szampana, który okazaÅ‚ siÄ™ wyÅ›mieni- ty. Jednak Rip jako kierowca wypiÅ‚ zaledwie pół kieliszka. Jedzenie byÅ‚o doskonaÅ‚e, a rozmowa ciekawa. To zapewne zasÅ‚uga szampana i wykwintnych daÅ„. Z re- stauracji wyszli o wpół do jedenastej, a do Harriet dojechali trzy kwadranse pózniej. Przez caÅ‚Ä… drogÄ™ Jo staraÅ‚a siÄ™ tÅ‚umić ziewanie. PeszyÅ‚o jÄ… samo tÅ‚umienie, ale przepraszanie byÅ‚o jeszcze bardziej krÄ™pujÄ…ce. Strasznie przepraszam. Kiedy jedliÅ›my, szam- pan postawiÅ‚ mnie na nogi, ale teraz mnie usypia. OdwiozÄ™ ciÄ™ do domu zaproponowaÅ‚ ze spo- kojem, zastanawiajÄ…c siÄ™, czy kiedykolwiek zaÅ›nie. Czy Jo jest znudzona jego towarzystwem, czy po prostu siÄ™ zrelaksowaÅ‚a? Możesz rano przyjść do przychodni na piechotÄ™, albo po ciebie przyjadÄ™. WEEKEND W GÓRACH 57 Wystarczy jedno twoje sÅ‚owo, żebym natychmiast siÄ™ obudziÅ‚a. Wcale nie muszÄ™ wracać do siebie... Dlaczego? Dlaczego teraz? OdejÅ›cie Tary przy- najmniej na rok obniżyÅ‚o do zera jego poziom po- żądania. Dlaczego ta tÄ™sknota wybuchÅ‚a tak nagle, jak choroba, i dlaczego zwraca siÄ™ ku komuÅ› takiemu jak Jo? PójdÄ™ piechotÄ…, jeÅ›li bÄ™dzie dobra pogoda. Spa- cer jest nawet wskazany po takiej uczcie. Wes- tchnęła. DziÄ™ki, byÅ‚o fantastycznie. Musimy to powtórzyć, bo na skutek zmiany planów mam w lodówce szparagi oraz polÄ™dwicÄ™, a szparagi szybko wiÄ™dnÄ…. Zmietana sfermentuje... WiÄ™c jednak zamierzaÅ‚eÅ› siÄ™ popisać. PoczuÅ‚em taki impuls po spotkaniu z zespoÅ‚em, przyznajÄ™, a potem w supermarkecie. Niebezpieczna sprawa... To miÅ‚e! RozeÅ›miaÅ‚a siÄ™. I nie w twoim stylu. Tak uważasz? To nowość w naszym ukÅ‚adzie. Tak siÄ™ starać? Nie twierdzÄ™, że jesteÅ› nietaktowny, nic z tych rze- czy, ale... sama nie wiem... Gdy skrÄ™cali w jej ulicÄ™, poczuÅ‚ rÄ™kÄ™ Jo na ra- mieniu. Już raz go dotknęła, na parkingu przed przy- chodniÄ…, zanim wyjechali na poszukiwanie Har- ry ego. Wtedy to byÅ‚ gest pocieszenia, peÅ‚en współ- czucia, a teraz odebraÅ‚ go trochÄ™ inaczej. Jako gest peÅ‚en nieÅ›miaÅ‚oÅ›ci, pytajÄ…cy. Przyjemnie, Rip? Chcesz, żebym częściej ciÄ™ do- tykaÅ‚a? A może chciaÅ‚byÅ› czegoÅ› wiÄ™cej? ZnieruchomiaÅ‚. Tak, bardzo chcÄ™, żebyÅ› mnie 58 LILIAN DARCY dotykaÅ‚a. Tak, chcÄ™ od ciebie dużo wiÄ™cej, bardzo chcÄ™, ale pracujemy w tej samej przychodni i od piÄ™ciu lat ta współpraca ukÅ‚ada siÄ™ nam lepiej niż moje małżeÅ„stwo na którymkolwiek etapie, na doda- tek nie wymaga to tak ogromnego wysiÅ‚ku. JeÅ›li teraz to popsujemy, zmieniajÄ…c zasady, zmieniajÄ…c wszyst- ko... to co nam zostanie? Serdeczne dziÄ™ki odparÅ‚ z lekkim przekÄ…sem. OderwaÅ‚ rÄ™kÄ™ od kierownicy i nakryÅ‚ niÄ… jej dÅ‚oÅ„. Na pół sekundy, nie dÅ‚użej. SkrÄ™ciÅ‚ na podjazd przed jej domem, nie przestajÄ…c myÅ›leć o tym, by jÄ… pocaÅ‚ować. CiÄ…gle nie wiedziaÅ‚, czy to zrobi, pragnÄ…Å‚ tego każdÄ… komórkÄ… ciaÅ‚a, zwal- czajÄ…c w sobie tÄ™ chęć, zastanawiajÄ…c siÄ™, jaki byÅ‚by ten pocaÅ‚unek oraz czy otrzymaÅ‚by szczerÄ… odpo- wiedz na nurtujÄ…ce go pytania. PocaÅ‚unki bywajÄ… kÅ‚amliwe. Czy jeÅ›li on zgasi silnik, zastanawiaÅ‚a siÄ™ Jo, to mam to potraktować jako deklaracjÄ™ jego intencji? Bezwiednie wstrzymaÅ‚a oddech. RÄ™ka Ripa nie siÄ™gnęła do stacyjki. Nie pochyliÅ‚ siÄ™ w jej stronÄ™. Nie spojrzaÅ‚ na jej werandÄ™ z nadziejÄ… w oczach. DziÄ™kujÄ™ za przemiÅ‚y wieczór. Odetchnęła gÅ‚Ä™biej. Jak na faceta, który rzuca palenie, byÅ‚eÅ› rewelacyjny. Jestem z ciebie dumna. Jo, stchórzyÅ‚aÅ›! Tak, taktycznie wycofaÅ‚a siÄ™ do roli troskliwego współpracownika. Może jednak ten strategiczny unik byÅ‚ mÄ…drzejszym posuniÄ™ciem niż ucieczka? DaÅ‚a mu caÅ‚kiem czytelny sygnaÅ‚, a on go zignorowaÅ‚. Każdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|