|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a ja nie mam chęci. To jest wyrzucanie publicznego grosza! Lis uderzył dłonią w rachunek. To nie jest wyrzucanie grosza. To może wskazać ślad, ciekawy ślad. Dlaczego biżuteria skradziona w ambasadach nie może naprowadzić na ślad, tylko ta twoja za pięćdziesiąt tysięcy złościł się dalej pułkownik. Bo moja jest tańsza! Nie patrz na mnie jak na wariata. Tak, jest tańsza i charakterystyczna tylko dla nas, dla milicji. Dlatego większe prawdopodobieństwo, że trafi na rynek w kraju. Natomiast mam wielkie wątpliwości, czy naszyjnik ambasadorowej X będzie sprzedany w Polsce. Co tu mówić o naszyjniku, chociażby ten pierścionek, który zginął trzy miesiące temu w poselstwie Y. Rubin wartości czterdziestu tysięcy dolarów, oprawiany we Francji. W najlepszym wypadku zostanie sprzedany w Polsce jako dwa, a nawet trzy kamienie w innej oprawie. Nawet jeżeli go znajdę, kto rozpozna, że to dwudziestokaratowy rubin pani Z z poselstwa Y? Pocięte kamienie tracą wartość mruknął Lis. Właśnie! Dlatego sądzę, że jeżeli w ogóle znajdą się, to na rynkach zagranicznych. Wysłałem do Interpolu fotografie i fotokopie metryczek tych kamieni, ale jeżeli nawet jakaś policja trafi na ich ślad, to dla mnie te informacje będą bezużyteczne. Za długi łańcuszek pośredników, żebym trafił do złodzieja, który kradnie tu, w Warszawie. Ostrzegam, że za następne wisiorki będziesz płacił sam zagroził Lis. Z czego, Heniu? Z czego? roześmiał się major. Sprzedasz wartburga zdecydował chłodno pułkownik i wyszedł, głośno zamykając drzwi. Major z westchnieniem powrócił do przerwanej lektury. Ostatnią jego pasją była technika kradzieży biżuterii, ściągnął wszystkie możliwe publikacje na ten temat, jakimi dysponowała biblioteka specjalistyczna Komendy Głównej. Tłumacze z angielskiego Wydziału Techniki i Taktyki skarżyli się na majora. %7łądał wielostronicowych przekładów. z francuskimi i niemieckimi tekstami radził sobie sam. Jak gdyby mu jeszcze było mało, godzinami przesiadywał w bibliotece uniwersyteckiej. Kiedyś ledwo się powstrzymał, żeby nie wyciąć kilku stron, które go szczególnie zajęły. Tymczasem mnożyły się zawiadomienia o kradzieżach biżuterii w ambasadach. Ginęły naszyjniki, bransoletki, kosztowne zegarki, pierścionki z rąk pięknych pań. Oczywiście pieniądze ginęły także. Inspektor przyjmował zgłoszenia, żądał fotografii zaginionych precjozów, szczególnie zaś interesowały go opisy okoliczności, w jakich wydarzył się zabór mienia. Wreszcie gdy lista strat na terenie placówek dyplomatycznych urosła do kilku major wybrał się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Od wyższego urzędnika, który coraz częściej interweniował w sprawie kradzieży w ambasadach, zażądał dostarczania mu zaproszeń na wszystkie publiczne przyjęcia, organizowane w placówkach dyplomatycznych. Pan chce tam bywać, majorze? nie wiadomo czemu spłoszył się urzędnik. Podziwiam pańską przenikliwość mruknął inspektor. Jak pan wie, prywatnych detektywów w tym kraju nie ma. Co pan tam będzie robił? chciał wiedzieć zaniepokojony urzędnik. Będę przestrzegał protokołu dyplomatycznego. Urzędnik doszedł do wniosku, że nie może sam zadecydować o tak delikatnej sprawie i musi się naradzić ze swym szefem. Majorowi było obojętne, kto wyrazi zgodę na jego propozycję. Uprzedzam, że w tej sprawie musi być zachowana absolutna dyskrecja nawet przed pracownikami ambasad. W przeciwnym wypadku może mi pan nie przysyłać zaproszeń. Pan podejrzewa?& Oczy urzędnika zrobiły się zupełnie okrągłe. Niczego nie podejrzewam przerwał major. %7łądam zachowania dyskrecji, jeżeli chcemy, żeby przedsięwzięcie miało widoki powodzenia. Inspektor zaczął jednak otrzymywać zaproszenia. Systematycznie bywał na wszelkich rautach, obiadach, lampkach wina. Równocześnie rosła jego pasja do fachowej literatury, traktującej o technice kradzieży biżuterii. Nowa koncepcja majora o dotarciu do kieszonki Asów powstała pod wpływem lektury pracy doktorskiej wrocławskiego prawnika. W jednym z rozdziałów autor podawał technikę kradzieży precjozów. Majora zafascynowało jedno zdanie: Złodziej, kradnąc na przykład pierścionek z ręki lub naszyjnik, posługuje się cieniutkim drucikiem zakończonym rodzajem haczyka lub dwóch, które przewleka przez skórę w zagięciach palców. Ilość haczyków uzależniona jest od rodzaju przedmiotu, jaki ma zamiar ukraść . Korosz zaczął z uporem szukać potwierdzenia tego sposobu kradzieży w literaturze zagranicznej. Specjaliści niemieccy i francuscy zwracali uwagę na ten fakt w swoich publikacjach, natomiast angielscy i amerykańscy kategorycznie zaprzeczali istnieniu takiej techniki i dawali do zrozumienia, że tamtych autorów, zafrapowanych tematem, poniosła fantazja. Major mimo wszystko uwierzył w teorię wrocławskiego prawnika i, niezrażony niepowodzeniem, szukał jej potwierdzenia. Nastały, zdaniem Cieślika, ciche dni. Pozornie nic się nie działo. Ruchliwy porucznik, który lubił nagłe zadania, pilne prace, wyjazdy,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|