|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i położenie do łóżka. Zostawiła go w ubraniu, chociaż było na nim widać ślady torsji. Kolejną godzinę siedzia- ła przy nim i patrzyła, jak śpi. Bała się zostawić go samego, słyszała, jak łatwo ludziom w tym stanie upojenia alkoholowego zadławić się własnymi wymio- cinami. Ta myśl przyszła jej do głowy tak niespodziewanie, że nie zdążyła jej zawczasu odpędzić. Czy Campbell ma coś wspólnego z tymi zgonami? Nie... Pokręciła zdecydowanie głową. Ma przecież łatwy dostęp do wszystkich leków. Nie... I nagle przypomniała sobie, że nigdy nie wierzyła, że byłby zdolny upić się w pracy. Okazało się, że się pomyliła. Jaki błąd jeszcze mogła popełnić? W uszach zabrzmiało jej echo słów Hugh: ,,Nie czytałaś tego artykułu w ,,Medical Review o skłonności anestez- jologów do nadużywania leków? Siedziała w fotelu z zamkniętymi oczami, wmawia- jąc sobie, że kiedy je otworzy, stwierdzi, że znajduje się we własnej, a nie w tej sypialni. Ocknęła się, kiedy ciemną sypialnię rozjaśniły na krótko światła samochodowych reflektorów. Spojrzała na zegarek. Było już dobrze po północy, za pózno na składanie towarzyskich wizyt. Podeszła do okna i wyjrzała ostrożnie zza zasłony, rada, że zgasiła wcześniej nocną lampkę przy łóżku Campbella. Wysadzaną eukaliptusami aleją zbliżał się do domu samochód. Swymi wydłużonymi opływowymi kształtami przypominał jej drapieżnika podkradającego się bezszelestnie do nieświadomej zagrożenia ofiary. Jego reflektory przywodziły na myśl złote, widzące w ciemnościach ślepia. Keiva wstrzymała oddech, kiedy samochód zatrzy- mał się za jej autem, serce jej zabiło, kiedy wysiadł z niego wysoki mężczyzna i dotknął maski jej samo- chodu, tak jakby z jej temperatury chciał wywnios- kować, od jak dawna tu stoi. Schowała się za zasłonę, kiedy spojrzał w jej stronę, tak jakby wiedział, że ona właśnie tam się ukrywa. Chciała już otworzyć okno na oścież i wykrzyczeć Liamowi, czemu się tu znalazła i co tu robi, ale było za pózno. Usłyszała pomruk silnika oddalającego się poja- zdu, i sypialnia znowu pogrążyła się w ciemnościach. ROZDZIAA JEDENASTY Keiva? Campbell podzwignął się do pozycji siedzącej i gapił się na nią tępo. Co tu robisz? Wstała z niewygodnego fotela, w którym spędziła całą noc, i posłała mu pełne wyrzutu spojrzenie. Pewnie nic nie pamiętasz z wczorajszego wieczo- ru? spytała, biorąc się pod boki. Zciągnął brwi. Spojrzał na siebie i zmarszczył nos, podrażniony odorem zaschniętych wymiocin, które po- krywały grubą skorupą przód koszuli, krawat i klapy marynarki. Podniósł na nią zakłopotany wzrok. Za wiele nie pamiętam... Zmarszczki na jego czole pogłębiły się. Gdzie ja się tak urządziłem? Keiva prychnęła z rozdrażnieniem. Urżnąłeś się w pracy. Urżnąłem... Zrobił wielkie oczy. Znaczy, upiłem się? Ja się upiłem? Powtórzył to dwa razy, jakby nie mógł uwierzyć. W porównaniu z tobą ten wstawiony pacjent, pan Henty, był trzezwy jak sędzia sądu najwyższego poin- formowała go chłodno. Campbell z cichym jękiem opadł z powrotem na poduszkę. Przecież kropli do ust nie wziąłem. Zrobiłem ob- chód, potem usiadłem do papierkowej roboty, podykto- wałem kilka listów i wyszedłem do domu. Daj spokój, Campbell! Keiva traciła cierpliwość. Ledwie trzymałeś się na nogach! Dziękuj Bogu, że nikt oprócz mnie cię nie widział i że nie pozwoliłam ci wsiąść w tym stanie za kierownicę. W ciszy, jaka zapadła, dało się słyszeć głośne prze- łknięcie. Nie piłem żadnego alkoholu, Keiva rzekł cicho, ale z naciskiem. Wypiłem tylko jedną kawę o piątej trzydzieści, nie, dwie, bo wstałem o pierwszym brzasku, żeby odwiezć Lanę na lotnisko, i powieki już mi same opadały. Och, jak by chciała mu wierzyć! Byłeś pijany, Campbell. Bełkotałeś, raz po raz wymiotowałeś i zataczałeś się. Nic nie piłem! Odrzucił kołdrę, wstał i chwiejąc się na nogach, chwycił się za głowę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|