|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sedna sprawy. Po Å›mierci króla Agne wiedzma zabraÅ‚a przeklÄ™ty klejnot i uciekÅ‚a na poÅ‚udnie. W pogoÅ„ ruszyÅ‚ za niÄ… tÅ‚um rozwÅ›cieczonych poddanych. PragnÄ™li ukarać HuldÄ™ za kradzież, a także za czarodziejskie praktyki. - Ale przecież to niemożliwe - zaoponowaÅ‚ Alvar, zapominajÄ…c że muszÄ… rozmawiać szeptem. - Hulda nie mogÅ‚a żyć tak dÅ‚ugo! Po raz pierwszy pojawia siÄ™ w czasach Vanlanda, który panowaÅ‚ pod koniec trzeciego wieku. Potem nadeszÅ‚a kolej na króla Visbura, Domalda, Domara, Dyggve, Daga, no i Agne. Nieprawdopodobne, aby przeżyÅ‚a tylu królów. - Dlaczego nie? - rzekÅ‚a Matylda z zapaÅ‚em, szczęśliwa, że wreszcie ma z kim porozmawiać. Być może byÅ‚a to pierwsza rozmowa z kimÅ› inteligentnym, odkÄ…d Bror i ojciec opuÅ›cili granice Szwecji. - ProszÄ™ mnie posÅ‚uchać, kapitanie! Królowie w tamtych czasach niedÅ‚ugo siedzieli bezpiecznie na tronie... - Zgoda. 52 - A Agne, ostatni z nich, wedÅ‚ug zródeÅ‚ pisanych umarÅ‚ na poczÄ…tku piÄ…tego wieku. Oboje caÅ‚kiem zapomnieli, że powinni siÄ™ spieszyć. - No wÅ‚aÅ›nie, od koÅ„ca trzeciego do poczÄ…tku piÄ…tego wieku! To okoÅ‚o dwustu lat! OczywiÅ›cie, że nie jest to możliwe. Matylda nie ustÄ™powaÅ‚a. - Przecież okreÅ›lenie dat jest tylko przybliżone. Dopuszczalny bÅ‚Ä…d może wynieść nawet kilkanaÅ›cie lat. O pierwszych królach nie zachowaÅ‚y siÄ™ żadne wzmianki historyczne, dowiadujemy siÄ™ o nich jedynie z sag. Nie mam wÄ…tpliwoÅ›ci, że oni naprawdÄ™ istnieli, ale przecież nie jest to potwierdzone w żadnych materiaÅ‚ach zródÅ‚owych. Po drugie, żaden z ówczesnych wÅ‚adców nie panowaÅ‚ dÅ‚ugo, o tym już wspominaliÅ›my, a po trzecie, Hulda byÅ‚a czarownicÄ… i znaÅ‚a siÄ™ na magii. - O, co do tego nie mam żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci! - Załóżmy wiÄ™c, że kiedy sprowadziÅ‚a Å›mierć na Vanlanda, byÅ‚a bardzo mÅ‚oda. A przecież mogÅ‚a dożyć stu dwudziestu lat. Czy można to wykluczyć? - JeÅ›li chodzi o czarownice, wszystko jest możliwe. MiaÅ‚y swoje sposoby na przedÅ‚użenie życia. A ta stara wiedzma, która pojawiaÅ‚a siÄ™ w moich snach... WidziaÅ‚a jÄ… pani, à propos? - Tak! Pierwszej nocy po odnalezieniu skarbu wszyscy Å›niliÅ›my koszmary. Okropne koszmary. ZwidrujÄ…ce oczy, prawda? - WÅ‚aÅ›nie. I ohydna pomarszczona twarz starej, ba, prastarej kobiety. - Zgadza siÄ™ - przytaknęła Matylda. - Takiej starej twarzy nie widziaÅ‚am jeszcze u żadnej staruszki. - No cóż, poddajÄ™ siÄ™. To mogÅ‚a być Hulda. Niewykluczone, że żyÅ‚a tak dÅ‚ugo, a ten naszyjnik jest zapewne tym samym, na którym zawisÅ‚ król Agne. - Wszystko wydaje siÄ™ mieć logicznie uzasadnienie. Ten wisior jest przesycony zÅ‚em, ciąży na nim przekleÅ„stwo. W nim ma zródÅ‚o przemoc i agresja, która ciÄ…gle na nowo siÄ™ odradza. - To prawda - przyznaÅ‚ Alvar. - Ale teraz poÅ›pieszmy siÄ™ już. Nie możemy ryzykować spotkania z Emilem. On nie rozstaje siÄ™ z broniÄ…. 53 - Ja natomiast nie jestem uzbrojony, a poza tym nie caÅ‚kiem jeszcze doszedÅ‚em do siebie po odniesionych ranach. Odruchowo podaÅ‚a mu dÅ‚oÅ„ i chyÅ‚kiem wykradli siÄ™ z budynku na dziedziniec. 54 ROZDZIAA IX - Jak dziwnie znowu znalezć siÄ™ na dworzu - szepnęła Matylda, cieszÄ…c siÄ™ w duchu, że trzyma siÄ™ bezpiecznej dÅ‚oni Alvara. - Zbyt dÅ‚ugo przebywaÅ‚am w zamkniÄ™tym pomieszczeniu. Chodzmy tÄ™dy, przemkniemy siÄ™ wzdÅ‚uż Å›ciany... Ile w niej ufnoÅ›ci, myÅ›laÅ‚ Alvar, który przez kilka ostatnich lat wiódÅ‚ twardy żoÅ‚nierski żywot i odzwyczaiÅ‚ siÄ™ od kobiet. Nie podzielaÅ‚ bowiem zainteresowania swych towarzyszy broni dla duÅ„skich dziewek. Matylda, córka Nilsa Broderssona, byÅ‚a zupeÅ‚nie inna. Taka kobieta mogÅ‚a siÄ™ podobać! Filigranowa, delikatna jak figurka z porcelany, a mimo to dla mÅ‚odszego rodzeÅ„stwa stanowiÅ‚a oparcie. A przy tym inteligentna i wyksztaÅ‚cona... Co za pech, że ten obrzydliwy Emil zdoÅ‚aÅ‚ jÄ… nakÅ‚onić do małżeÅ„stwa. To prawdziwa tragedia dla niej... a także dla tych, którzy poznali jÄ… pózniej. UdaÅ‚o im siÄ™ przedostać przez bramÄ™, której nikt nie pilnowaÅ‚. Nie wiadomo, gdzie podziewaÅ‚a siÄ™ sÅ‚użba. - Cicho - szepnÄ…Å‚ Alvar przerażony, gdy już znalezli siÄ™ na zewnÄ…trz. Zastygli w bezruchu. DoszedÅ‚ ich turkot kół i w tej samej chwili zza zakrÄ™tu głównej alei prowadzÄ…cej do dworu wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ powóz. Wracać nie mogli, bo znalezliby siÄ™ w puÅ‚apce. Po jednej stronie drogi ciÄ…gnęły siÄ™ pola, po drugiej zaÅ› dość rzadko poroÅ›niÄ™ta dÄ…browa. - Chodzmy - rzuciÅ‚ Alvar, pociÄ…gajÄ…c dziewczynÄ™ w stronÄ™ drzew. BiegÅ‚ przed siebie po nierównym podÅ‚ożu, by znalezć kryjówkÄ™ dla obojga, a Matylda podążaÅ‚a za nim, kurczowo trzymajÄ…c go za rÄ™kÄ™. Ale już zostali zauważeni. Powóz siÄ™ zatrzymaÅ‚. - Stójcie albo bÄ™dÄ™ strzelaÅ‚! - krzyknÄ…Å‚ Emil. - Nie zdąży zaÅ‚adować broni - uspokajaÅ‚ Alvar MatyldÄ™. - Biegniemy dalej, dasz radÄ™, pani? - OczywiÅ›cie. Po chwili usÅ‚yszeli wystrzaÅ‚, ale znajdowali siÄ™ już w bezpiecznej odlegÅ‚oÅ›ci. 55 Uciekali przez dÄ…browÄ™, która przypominaÅ‚a park, aż dostali siÄ™ do głównego traktu ciÄ…gnÄ…cego siÄ™ wzdÅ‚uż wybrzeża. - Tu nie ma siÄ™ gdzie schronić! Musimy przedostać siÄ™ do tamtego lasu! - zawoÅ‚aÅ‚ Alvar pokazujÄ…c na zachód. - SÅ‚usznie - zgodziÅ‚a siÄ™ Matylda. W jej gÅ‚osie mimo zmÄ™czenia pobrzmiewaÅ‚ zapaÅ‚. Alvar rozumiaÅ‚, że dla niej jest to jedyna szansa, by wydostać siÄ™ na wolność, i tej okazji chwyciÅ‚a siÄ™ jak tonÄ…cy brzytwy. Bez chwili wahania. SÅ‚yszeli, że powóz zawróciÅ‚ i jechaÅ‚ dworskÄ… alejÄ… w ich kierunku. - Nie zdążymy zakopać z powrotem skarbu w tym samym miejscu, gdzie zostaÅ‚ znaleziony! - woÅ‚aÅ‚a zadyszana Matylda. - W takim razie poszukamy najpierw maluchów. - Dobrze. Powóz już zakrÄ™caÅ‚ i wjeżdżaÅ‚ na główny trakt. - Och, nie uda nam siÄ™ uciec! - jÄ™knęła. - Ależ tak! Jeszcze tylko kawaÅ‚ek! Zatrzymali siÄ™ dopiero wówczas, gdy Alvar uznaÅ‚, że sÄ… dostatecznie daleko. W ustach czuÅ‚ smak krwi, a nogi odmówiÅ‚y mu posÅ‚uszeÅ„stwa. Matylda upadÅ‚a na ziemiÄ™ kompletnie wyczerpana. Alvar poszedÅ‚ jej Å›ladem. - WÅ‚aÅ›ciwie nie powinien pan tego robić. Nie jest pan jeszcze caÅ‚kiem zdrów, kapitanie! - rzekÅ‚a Matylda, odczuwajÄ…c wyrzuty sumienia. - Chyba tak. Ale i dla pani jest to duży wysiÅ‚ek, tyle czasu spÄ™dziÅ‚a pani w zamkniÄ™ciu! UÅ›miechnęła siÄ™ wymuszenie. - RzeczywiÅ›cie, kiepscy z nas biegacze. Przez chwilÄ™ leżeli obok siebie na trawie, wyciÄ…gniÄ™ci na wznak, usiÅ‚ujÄ…c zÅ‚apać równy oddech. Po chwili Matylda zapytaÅ‚a: - Czy musimy taszczyć ze sobÄ… ten paskudny skarb? - ByÅ‚bym szczęśliwy, gdybym mógÅ‚ siÄ™ go pozbyć - odparÅ‚ Alvar po chwili namysÅ‚u. 56 - Ja również. OdnoszÄ™ bowiem wrażenie, że ten klejnot zatruwa powietrze wokół nas.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|