|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Burgundów, a wy, \e nie Burgundowie, tylko słowiańscy Wenedzi. I tak w kółko. Do dra\liwego zagadnienia germańsko-słowiańskiego podszedł pan, panie Andrzeju, od zupełnie nowej strony. Stwierdził pan: śyły u nas plemiona germańskie. Ale na jakiej zasadzie? Jako gospodarze czy jako goście? Jest to mo\e ten złoty środek w nauce, próba obiektywnego spojrzenia na materiał naukowy. Jak\e mogę nie pochwalić takiego stanowiska? Posmakował łyk wiśniaku i dodał: Jedno jest pewne: Słowianie nie spadli z nieba akurat w VII wieku. Byli tu ju\ od wielu wieków. Oczywiście przez zaludnione nimi ziemie przemaszerowały w ciągu setek lat najró\niejsze ludy: Celtowie, Hunowie, Germanie, ba, Scytowie. I pozostawiły po sobie ślady: kurhany i groby. Czy mo\na jednak twierdzić, \e wszyscy Goci i Gepidzi odeszli na południe? Chyba nie. Z pewnością wy wędrował element młody, silny i zdrowy. Pozostali zaś starcy i jednostki bardziej niedołę\ne. Jordanes pisze, \e po odejściu Gepidów na obszarach nad dolną Wisłą siedzą Vidivarii40 z rozmaitych pozbierani ludów... A więc z pewnością prócz Słowian resztki Gotów, jakieś ostatki wytrzebionych przez Gotów Ulmerugiów. Najwa\niejsze jest jedno: najsilniejszy był \ywioł słowiański, on wchłonął wszystkie inne. Rozmawialiśmy prawie do drugiej w nocy. Nieruchoma powierzchnia jeziora pora\ała nas swą grozną ciszą. Mówiliśmy coraz mniej i szeptem. Wśród drzew koło Martwego Domu pohukiwał puszczyk. Jego smutny głos biegł do nas poprzez nieme jezioro jak \ałosne wołanie. Wziąłem w dłonie rękę Krystyny. Nie pojmuję postępku Pawła. Napisał kartkę, \e jest na tropie złodziei figusów, i odjechał z dziewczyną, którą wczoraj spotkaliśmy w Martwym Domu. A więc nie omyliłem się. Ta dziewczyna miała coś wspólnego ze sprawą kradzie\y. Omylił się pan, Tomaszu odpowiedziała ciepło. Znowu się pan omylił. Pani coś wie o tym? Wiem. To bardzo nieskomplikowana historia. Pan jednak gmatwa ją swoją wyobraznią. Proszę mi wszystko powiedzieć. Po co? Ju\ wolę być znowu tajemnicza. Po drugiej stronie jeziora na polnej drodze słychać było skrzyp wozów i brzęk uprzę\y. Przed tysiąc siedmiuset laty jezioro tak samo chyba niosło brzęk uprzę\y i skrzyp wozów odje\d\ających plemion gockich. Na wozach wieziono dobytek, dzieci i kobiety. Na przedzie, z boków i na tyle taboru cwałowali konno uzbrojeni mę\owie. Większość z nich urodziła się ju\ tutaj, nad brzegiem jezior pomorskich. Niektórzy z nich na tej ziemi \yli od pięciu pokoleń. Dawna ojczyzna, Skandia, była daleko; nawet najstarsi nie potrafili opowiedzieć o ojczystym kraju. Znalezli nową ojczyznę i na pewno niektórzy opuszczali ją z cię\kim sercem. Tutaj, na porośniętych wrzosem jałowych wzgórzach, paśli owce i konie. Orali ziemię u ujścia malutkich rzeczułek. Z jezior kaszubskich wyławiali ryby, w borach ciągnących się a\ hen, ku Warcie i Noteci, ubijali dzikiego zwierza. Wykarmiła ich ta ziemia, mo\e uboga, ale piękna. Dlaczegó\ by mieli jej nie kochać i tam, na upalnym południu, w ciągłych bojach i krwawych trudach, nie tęsknić do spokojnych jezior i lasów pomorskich? * * * Rybacy odjechali dopiero w południe, zdą\yliśmy się spokojnie wyspać. Przeszukali las na wzgórzu i zamierzali powędrować siedem kilometrów do posterunku milicji, \eby zło\yć meldunek o kradzie\y. Z ulgą i radością przyjęli od Andrzeja informację, \e motocykle ktoś ukrył w naszym namiocie gospodarczym. Agnieszka wykazała, jak bardzo potrafi być przewrotna. 40 Vidivarii nazwy tej u\ywa w swojej kronice Jordanes wg. jednych historyków na oznaczenie Wenedów, wg innych nazwa ta oznacza ró\ne ludy . Przecie\ sami schowaliście wczoraj motocykle do naszego namiotu oświadczyła rybakom . Ale wieczorem piliście wiśniak pana Stroma i pewnie otrzezwiawszy, zapomnieliście o uprzednich postępkach. Byliśmy trzezwi twierdził Chudy Genek. Agnieszka zaśmiała się ironicznie. A czy przypomina pan sobie, jak to obcałowywał mnie po rękach i przysięgał miłość do zgonu? Chudy Genek nic nie odpowiedział. Po\egnali się z nami chłodno. Zapuścili motory i odjechali, o dziwo, bez hałasu. Była niedziela. Południe. Podczas powrotnej drogi z kościoła odwiedziła nas stara Rzyndowa. Przed wszystkim zajrzała do kuchni, do pana Franciszka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|