|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ta jego mdła woda po goleniu! Pewnie jakaś znakomita marka, ale czy on musi się w tym kąpać? Zepsuje mi swoją obecnością ciekawe zakończenie filmu, myślała ze złością. On jednak siedział spokojnie i obserwował wyścig łodzi na ekranie. Film był dość stary. Jack dwukrotnie podsuwał jej szklankę, ale ona wciąż odmawiała. Odniosła wrażenie, że ojczym zaczyna tracić cierpliwość. Zakończenie filmu było jednak tak wciągające, że Altea nie zauważyła, iż Jack bardzo się do niej zbliżył, wyciągniętą rękę położył na oparciu kanapy za jej plecami i zepchnął dziewczynę w róg kanapy. - Moja duża córeczka - szepnął, nie odwracając oczu od ekranu. Altea siedziała sztywna jak kij. Gdy tylko film dobiegł końca, schwyciła żakiet, który powiesiła na oparciu krzesła. Ale Jack zastąpił jej drogę. - Altea, dlaczego zachowujesz się tak niegrzecznie wobec mnie? Przecież robię 53 wszystko, żeby ci tutaj było dobrze. - I jest mi dobrze. Tylko chciałabym mieć własne życie, móc od czasu do czasu wychodzić z domu. Położył ręce na jej ramionach i powoli przyciągał ją do siebie. Kiedy mówił, zapach whisky buchał jej w twarz. - Altea, stałaś się taka piękna! A ja jestem strasznie samotny. Twoja matka weszła w taki wiek, że... nie chce już ze mną dzielić loża. - Muszę iść. - Zaraz pójdziesz, ale najpierw ja dostanę całuska. Jesteś przecież moją córką. Po chwili zmienił ton. - Ja wiem, że ty tego chcesz. Wyrywała się, nie chciała pozwolić, żeby jej dotknął wargami. - Altea, ja ciebie pragnę - wyznał lekko zachrypniętym głosem, który prawdopodobnie miał brzmieć bardzo seksownie. - Przecież widzisz, że ciebie pragnę, prawda? Przyciskał ją tak mocno, że nie mogła tego nie czuć. Zrobiło jej się niedobrze, to upokarzające! - Puść mnie! - Nie, nie - szeptał, ściskając ją coraz mocniej ramieniem, drugą ręką złapał jej dłoń. - Tutaj, dotknij tu! Ja cię nauczę wszystkiego o misteriach miłości. Był tak podniecony, że oddychał ze świstem. - Nie wygłupiaj się, wiem, że mnie pragniesz. - Wynoś się do diabła! - wrzasnęła. - Puść mnie, ty perwersyjny stary dziadu! Wszystko opowiem mamie! - Spróbuj! - syknął z rozjarzonymi oczyma, nie był już w stanie nad sobą panować. - Myślisz, że cię wysłucha? Altea... nikt nie umie kochać tak jak ja, wszystkie kobiety to mówią! Loman rozpiął do końca szlafrok. Pod spodem niej miał nic. Zmusił jej rękę, żeby 54 ujęła jego członek, miał nadzieję, że to ją podnieci i skłoni do uległości. Przeliczył się jednak, jeśli chodzi o własną siłę oddziaływania na młode dziewczęta. Altea wpadła we wściekłość, w tej sytuacji mogła zrobić tylko jedno. Szarpnęła twardy jak kamień członek z całej siły tak, że o mało go nie urwała. Jack Loman wydał z siebie ryk niczym raniony tur, czuł nieznośny ból, puścił dziewczynę, która natychmiast wybiegła z pokoju, a potem z domu. Pędziła jak szalona przez wielki park. Wiedziała z doświadczenia, że brama jest strzeżona, ale przecież za wszelką cenę musiała wydostać się z hacjendy! Zostały włączone syreny alarmowe, prawdopodobnie przez samego Jacka Lomana, słyszała przez megafony, jak wrzeszczy do strażników, którzy zewsząd biegli w stronę domu: - Sprowadzcie mojego doktora, szybko, bo umieram! I złapcie tę przeklętą bestię, Alteę! Nie, nie sprowadzajcie jej tutaj! Zastrzelcie na miejscu! Altea zatrzymała się na ułamek sekundy, żeby posłuchać, a potem znowu ruszyła przed siebie z sercem w gardle. Dokąd? Przecież naprawdę nie miała się gdzie podziać. Zapalono wszystkie reflektory w parku i już słyszała ujadanie psów gończych. Zrozpaczona rozglądała się wokół. W cieniu pod drzewami spostrzegła terenowy samochód. Altea nie umiała prowadzić, wiedziała tylko, jak włączyć silnik. To powinno na razie wystarczyć. Pózniej zorientuje się, co dalej. Na szczęście samochód był ustawiony we właściwym kierunku, przodem do szerokiej alei wiodącej ku bramie. Altea nie zastanawiała się długo, pobiegła w tamtym kierunku. Kluczyki samochodowe dawno już wyszły z użycia, dziewczyna odnalazła przycisk startowy. Jeszcze raz dopisało jej szczęście, bo samochód nie był Zamknięty. Bogu niech będą dzięki! Włączyła starter i przejechała na skos przez trawnik i klomby, przepraszając w duchu zniszczone kwiaty, znalazła się na drodze do bramy. Musi ją pokonać, to jest gra o życie! 55 Dobrze wiedziała, że bramy nie można otworzyć nie znając kodu i że jest ona z obu stron chroniona przewodami pod napięciem. Strażnicy już stali pośrodku drogi z bronią gotową do strzału. I w tych głupkowatych maseczkach na twarzach. Altea przypominała sobie niejasno czyjeś powiedzenie, że samochód może uchronić człowieka od uderzenia pioruna, nie wolno tylko dotykać żadnej metalowej części. Miała nadzieję, że to samo odnosi się do elektryczności w ogóle. W takim razie może zdoła sforsować bramę? Musi tylko zwiększyć prędkość. Przycisnęła pedał gazu do samej podłogi. Kurczowo zaciskała ręce na kierownicy i kuliła się na odgłos kul uderzających w szyby samochodu. Nie mogły jej jednak wyrządzić nic złego, samochód był pancerny. Altea gwałtownie poderwała nogi w górę, zacisnęła powieki i z rozpędem wpadła na bramę. Rzuciło nią mocno wprzód, słyszała wrzaski odskakujących strażników i łoskot żelastwa, gdy samochód zderzył się z bramą. Zaiskrzyło się, tu i ówdzie buchał płomień, ale jechała widocznie z dostatecznie dużą prędkością, bo znalazła się po drugiej stronie. Powoli docierało do niej, że jest na drodze i że ma sporą przewagę nad strażnikami, którzy musieli wyprowadzić swoje samochody. Przez chwilę wszystko układało się znakomicie. %7łebym tylko dojechała do miasta, modliła się w duchu. Tam będę mogła się ukryć, myślała. Ale droga stawała się niemożliwie kręta. Altea przejeżdżała;, obok kaktusów, wielkich kamieni, raz droga wiodła przez wzniesienie, to znowu opadała w dół, dziewczyna zaczynała tracić kontrolę nad samochodem, bala się jednak zmniejszyć prędkość, w końcu wypadła z drogi, na piaszczystą pustynię. Widziała wysokie skały, zbliżające się ku niej w wielkim pędzie, na szczęście zdążyła nacisnąć hamulec przynajmniej na tyle, że zderzenie nie okazało się
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|