|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wierz mi, jest po prostu zmęczony. Chcecie, że- bymwamtrochę pomogła? - Deepaka przyglądała się, jak Ranu szykuje przenośny aparat ssący, który miał zapobiec blokowaniu się rurki. - Zajmę się tym, Ranu, a ty pomóż naszej pani doktor. - Nie sądzę, aby Helen potrzebowała pomocy - za- protestowała Ranu. - Ona... - Owszem, potrzebuję - wtrąciła pośpiesznie Helen. - Jeszcze daleka droga, zanim ten maluch dojdzie do siebie. - Sprawdziła stan dziecka, po czymzdjęła maskę janessa+endra us o l a d - n a c s 104 i fartuch. - Gdzie odnalezliście Matta? - spytała Deepakę. - On samci wszystko wyjaśni. Powiemmu, co tu się dziejei zaraz przyjdę, żebywas zastąpić. Helen właśnie układała sprzęt, gdywróciła Deepa- ka. Towarzyszył jej Matt. Jego twarz nosiła ślady krańcowego wyczerpania. Helen serce się ścisnęło. Uznała jednak, że mimo zmęczenia Matt zaraz podda miażdżącej krytyce jej dokonania. Zawsze przecież próbował znalezć wjej pracy jakiś słaby punkt. Pełna obawczekała na jego słowa. Tymrazemspotkało ją jednak przyjemne rozczarowanie. Matt oparł rękę na jej ramieniu i stwierdził: - Widzę, że też dostałaś w kość. Nie wiem, co dolegało temu dzieciakowi, ale teraz nie wygląda aż tak zle. Z ulgą klapnęła na jedyny w gabinecie taboret. Dopiero wtej chwili zdała sobie sprawę, że cała się trzęsie. - Costwierdziłaś?- spytał łagodnymtonem. - Ostrą biegunkę i odwodnienie. Matt spojrzał nanią zezdziwieniem. - Zgadzamsię, że kroplówka była niezbędna, ale dlaczego zrobiłaś tracheotomię? - Osłabionyorganizmzłapał jakąś infekcję - wyjaś- niła. - Mały prawie się dusił. Podejrzewamzapalenie nagłośni. - Dałaś muantybiotyk? - Ampicylinę. Nie mieliśmy nic innego w zastrzy- kach. - Abadanie krwi? - Zauważył wahanie Helen. - Nie zrobiłaś analizy? Powinnaś wiedzieć, że to najlepsza metoda nawykrycie zarazkówgrypytypuB. Poza tym musiszkontrolować poziomelektrolitów. Ironicznyton Matta i jego zastrzeżenia wyprowa- dziły Helen z równowagi. Jak śmiał sugerować jej zaniedbania? Zwłaszcza że wykonałaby te wszystkie testy, gdybymiała do pomocyAshoka. Lecz onmusiał janessa+endra us o l a d - n a c s 105 szukać właśnie Matta, który zgubił się na prostej drodze, jak Czerwony Kapturek w lesie! A teraz ten osobnik, którego trzeba było ratować z opresji, po- zwalał sobie na uszczypliwe uwagi. Ta jawna nie- sprawiedliwość podziałała na Helen jak płachta na byka. - Uważasz, że miałamczas bawić się wanalizy? Obie z Ranu miotałyśmy się tu jak wukropie od chwili, gdy przyniesiono dziecko. Uznałam, że lepiej najpierwura- tować mu życie, niż dowiedzieć się, co go zabiło! - palnęła wściekle. Wjej oczach migotały ostrzegawcze błyski. Matt nie przejął się tymwybuchem. - Rozumiem, że nie zdążyłaś wykonać badań. Ale mogłaś wziąć próbkę krwi, gdy zakładałaś kroplówkę. To żaden problem, jeśli ktoś myśli przy pracy. Tego było już za wiele. Zapomniała, że Matt jest na pewno bardziej zmęczony niż ona. Gniewne zaślepienie pozbawiło ją obiektywizmu. - Masz czelność mnie pouczać, a sam popełniasz głupstwa. Niedawno musiała cię szukać cała brygada ludzi! To ciebie należy prowadzić za rączkę, a nie mnie. Potrafię sobie dać radę w tych warunkach równie dobrze, jak ty. Albo lepiej. Najwyższy czas, żebyś to zrozumiał! - wygarnęła bez namysłu. Przez chwilę patrzył na nią takimwzrokiem, jakby zamierzał ją udusić. Następnie odwrócił się na pięcie i wyszedł. Natychmiast pożałowała swoich słów. Przeklinała się wduchu za porywczość. Zmęczenie, napięcie i nie- pokój - wszystko to razem sprawiło, że ani ona, ani Matt nie zachowali się racjonalnie. Chciała za nim pobiec i go przeprosić, lecz nie pozwalały na to obo- wiązki. Teraz, przez swoją głupotę, mogła, liczyć tylko na siebie. Zrobiła testy, które sugerował Matt, i zostawiła dziecko pod opieką Ranu. Marzyła o czymś do picia i chwili odpoczynku. Była spocona i nieszczęśliwa. Na janessa+endra us o l a d - n a c s 106 zewnątrz lało jak z cebra, pierwszy raz od kiedy przyjechała do Indii. Zprzyjemnością stała wstrugach deszczu, którytrochę ją ochłodził. Poczuła się lepiej i poszła na werandę. - Chyba powinnaś wziąć ze mnie przykład. - Deepa- ka miała przedsobą pełnytalerz. Helenrozejrzała się wokół, ale nigdzie nie zauważyła Matta. Usiadła przy stole. Deepaka nalała jej kubek soku. Helenwypiła go łapczywie, żebyzaspokoić drę- czące pragnienie. - Już mi lepiej - stwierdziłai sięgnęłapodzbanek. - Niepij ażtylenaraz. Najpierwcoś zjedz... wprze- ciwnymrazie możesz się rozchorować. Wporównaniu z kłótliwymnastrojemMatta prze- jawytroskliwości Deepaki wydałysię Helenwzruszają- ce. Skubnęłaparę kęsów, alejedzenierosłojej wgardle. - Jakoś nie mogę w tej chwili jeść - powiedziała przepraszającymtonem, abynieurazić Deepaki. - We- zmę tylko sok i przyślę tutaj Ranu. Przypuszczam, że po tej krzątaninie zjadłabykonia z kopytami! Deepakaprzytrzymałajądelikatniezaramię. - Niepowinnaś się przebrać wsucheubranie?- spy- tała. - Całkiemprzemokłaś, a nie chcemy, żebyś została naszą następną pacjentką. - Masz rację. Rzeczywiście trzęsie mnie z zimna. Zaraz wrócę. Szybko włożyła na siebie spódnicę i bluzkę bez rękawów. Kilka minut pózniej była na oddziale, żeby sprawdzić, jak czuje się Suniti. Deepaka zdążyła już zastąpić Ranu i zmieniała właśnie butelkę do kroplówki. - Ranu mówi, że jest znaczna poprawa - poinfor- mowała. Helen spojrzała z zadowoleniemna kartę choroby. Szkoda, że Matt nigdynie docenił jej umiejętności. Nie miała co liczyć na pochwałę z jego ust. Ana dodatek gdzieś się zaszył, jakbycałkiemzapomniał o niej i ma- łympacjencie. Pragnęła przedyskutować z kolegą po janessa+endra us o l a d - n a c s 107 fachu wszelkie aspekty leczenia Sunitiego, lecz zwąt- piła, czy ona i Matt będą kiedykolwiek potrafili się porozumieć. Po powrocie Ranu przeniosły chłopczyka na od- dział. Helen pozwoliła również, abyrodzina przekonała się na własne oczy, że dziecko czuje się względnie dobrze. Patrzyła z rozbawieniem, jak wszyscy otoczyli materac ciasnymkręgiemi szeptemcoś komentowali. - Japosiedzę przySunitim- zaproponowałaRanu. - Deepaka pójdzie teraz odpocząć, a pózniej mnie zmieni. I ty, Helen, powinnaś przyłożyć głowę do poduszki. Wezwiemycię, jeśli będzie trzeba. - Nie, zostanę, żebyobserwować, czyjego stan się polepsza. Pózniej się zdrzemnę. Kto wie, może spotka nas szczęście i AshoklubMatt zaproponują pomoc? Słysząc wgłosie Helen sarkazm, Ranu chciała coś powiedzieć. Deepaka nie dopuściła jej do głosu. - Nie byłoby fair żądać od Matta, aby przesiedział tucałą noc. Dosłownie padał z nógi już śpi. Rzeczywiście, pomyślała Helen z przekąsem. Na pewno nie był bardziej wykończonyniż ja. - Czy ten biedaczek nie mógł się przespać, gdy czekał na ratunek? - spytała zjadliwie. - Awogóle gdzie podziewa się Ashok? - Niemiałampojęcia, żeMatt nicci niepowiedział. - Deepaka patrzyła na nią skruszona. - On wcale
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|