|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pokoju fotel. Tłum oszalał z zachwytu mruknął. Podniósł się i ruszył do kuchni. Wszyscy skandują głośno jego imię. Carson! Carson! Carson! Nalał wody do papierowego kubka. Wypił, zgniótł kubek w dłoni i rzucił go do kosza na śmieci. I Carson zrobił to znowu! On jest niesamowity! Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jeszcze czegoś do rzucenia, lecz w zasięgu wzroku miał tylko toster i pojemnik z tuzinem jajek. Zostawił go na stole, gdy szykował sobie rano omlet. Rozwa\ał przez chwilę mo\liwość wykonania rzutu pojemnikiem z jajkami, ale rozmyślił się. Gdyby spudłował, miałby nie zły bałagan do posprzątania. Poryw sztormowego wiatru zatrząsł całym domem, światła zamigotały i przygasły. Rzucił się na łó\ko i włączył radio. Kręcił przez chwilę gałką, a\ trafił w końcu na stację nadającą wiadomości. Akurat odczytywano informacje o pogodzie. . . .z wielką siłą zaatakował dzisiejszej nocy mówił lektor. -- Silny wiatr, w połączeniu z niespotykanie wysokim przypływem sprawiły, \e Wydział Bezpieczeństwa Publicznego zarządził ewakuację mieszkańców ze wszystkich domów usytuowanych wzdłu\ wybrze\a. Fale zalały... Klnąc z cichą wyłączył radio i sięgnął po słuchawkę telefonu. Wybrał numer Lisy. Chyba ju\ po raz piąty od powrotu ze sklepu Loringa. Wcią\ zajęty. Jak to mo\liwe? Dlaczego nie kupiła sobie telefonu z automatem do łączenia drugiej rozmowy?! A mo\e celowo odło\yła słuchawkę? Przez cały dzień wbijali sobie szpilki, ścinali się. Wiedział, \e była na niego zła za to, co powiedział poprzedniego wieczoru i w jaki sposób odszedł. Ale przecie\ zrobił to dla jej dobra. Czy naprawdę uwa\ała, \e cieszyło go odmawianie sobie tego, czego pragnął najbardziej na świecie?! Pierwsze kroki tego ranka skierował do stoiska z bi\uterią, by zwrócić obrączkę. Lisa zrobiła to ju\ wcześniej. Złoty krą\ek mienił się na czarnym aksamicie. Co to za historia z waszym ślubem? -spytał Greg, gdy Carson wszedł do biura. Wszyscy plotkują o tym od rana. To prawda rzuciła z uśmiechem Lisa. Byliśmy przez chwilę mał\eństwem minionego wieczoru. Ale to się ju\ skończyło Miodowy miesiąc trwał bardzo krótko i nigdy nie zdołaliśmy się porozumieć. Tak więc póznym wieczorem szybko rozwiedliśmy się. I teraz wszyscy są bardzo szczęśliwi. Przeszyła Carsona lodowatym spojrzenie Carson jest jak jeden z tych lwów z filmu musi być wolny. Jest jak swawolny wiatr zawsze gotów do włóczęgi. Czy nie tak, Carsonie? spytała jadowitym tonem. Rozsiadł się w fotelu, uśmiechając szeroko. Za nic nie okazałby, jak bardzo go dotknęła. Wszystko zale\y od punktu widzenia stwierdził, siląc się na \artobliwy ton To jej przysługiwało prawo zerwania. Ja zachowałem prawo do odwiedzin raz w tygodniu. Teraz czekam jeszcze tylko na informację o wysokości alimentów, jakich ode mnie za\ąda Bardzo się starała okazać mu niechęć, lecz iskierki rozbawienia w jej oczach zdradziły ją. Ul\yło mu trochę. Cieszył się z faktu, \e przez całą resztę dnia ani razu nie wróciła do sprawy, mimo \e on sam pokpiwał sobie z tego rzekomego ślubu od czasu do czasu. Zrozumiał, \e uraził ją mocno. Wcią\ zastanawiał się, jak powiedzieć jej, i\ \ałuje tego i \e jest mu naprawdę przykro. Ponownie sięgnął po telefon i wybrał numer Lisy. Nadal był zajęty. Nie odło\ył słuchawki i wybrał numer centrali. Wszyscy operatorzy są chwilowo zajęci. Proszę czekać... usłyszał. Zrozumiał, \e linie w mieście nie były zajęte, lecz uszkodzone. Cisnął słuchawkę na widełki, chwycił kurtkę i ruszył do drzwi. Potę\ny sztorm atakował wybrze\e właśnie w okolicy, w której mieszkała Lisa. Musiał upewnić się, \e nic jej nie groziło. A skóro nie mógł uczynić tego telefonicznie, musiał zrobić to osobiście. Jechał w stronę wybrze\a i z ka\dą chwilą niepokoił się coraz bardziej. Wściekłe uderzenia wiatru kołysały samochodem. Wszędzie dokoła le\ały połamane gałęzie i grube konary. Kawałki blachy obijały się o płoty i pnie drzew. Całe j dachów z domków pla\owych le\ały na trotuarach. To był naprawdę potę\ny sztorm. Auto dr\ało i dygotało, ślizgało się na zakrętach, atakowane zewsząd przez silne podmuchy. Strugi wody lały się z nieba tak obficie, \e wycieraczki nie dawały rady odgarniać ich z szyb. Mijane domy były w większości ciemne i puste. Lecz w domu Lisy świeciło się światło. Czy\by wcią\ jeszcze tam była? Zostawił samochód na ulicy i walcząc z ulewą, dobrnął do tylnych drzwi. Załomotał w nie, krzycząc głośno: Liso! Liso?!
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|