|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
balustrady. Zuzanna zapiszczała, natychmiast zapinając mocniej pasy i wcisnęła się w swój fotel. Remy zaklął pod nosem i zaczął walczyć z kierownicą. - Co robisz, do diabła? - zawołała Letycja z tylnego siedzenia. Zuzanna wynurzyła się ze swojego fotela i spojrzała w szybę. W tym samym momencie obok pojawiło się auto, które zbliżywszy się do nich na niebezpieczną odległość, próbowało zepchnąć ich z drogi. Oba samochody przywarły do siebie bocznymi drzwiami z taką siłą, że z metalowych karoserii posypały się iskry. Zuzannę przeszył dreszcz na myśl, co mogłoby się stać, gdyby atakującemu człowiekowi powiódł się jego plan. Gdyby uderzyli w balustradę, pędząc z taką szybkością, skutki byłyby dla nich tragiczne. Nagle samochody rozdzieliły się i przeciwnik ruszył do przodu, zostawiając ich szybko w tyle. Zuzanna próbowała 124 RS odszyfrować tablicę rejestracyjną auta, ale ciemna zasłona kurzu rozciągająca się przed nią uniemożliwiła to zadanie. Jeszcze nie zdążyła ochłonąć mocno zdenerwowana całym zajściem, kiedy samochód znów pojawił się przed nimi. - Zapnij mocniej pasy - zawołał Remy i nacisnął na gaz. 11 Miał wspaniałe wyczucie odległości. Po chwili znajdowali się już za samochodem przeciwnika. Usłyszeli tylko pisk opon i zobaczyli, jak kierowca kładzie się na kierownicy, przyspiesza i znika wśród kilku innych aut. - Remy - szepnęła Zuzanna i bezwiednie wyciągnęła do niego dłoń. Natychmiast zdjął jedną rękę z kierownicy i mocno ścisnął wyciągniętą dłoń Zuzanny. Jego palce były ciepłe i delikatne. Spojrzał na nią i zapytał. - Dobrze się czujesz, chere? Pod maską spokoju starała się ukryć przeżyty szok, rozkojarzony umysł i paniczny skrach. - Tak. Wszystko w porządku. A ty? - W porządku. Uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił uśmiech, którym okazywał jej chęć opieki, pomocy i jeszcze czegoś, czego nie potrafiła bliżej określić. Uśmiechnął się do niej jeszcze raz, a potem znów skierował uwagę na drogę. Nagle Zuzanna pomyślała o Letycji. Odwróciła się więc szybko, całkowicie przestraszona. - Babciu! - Wreszcie ktoś sobie o mnie przypomniał! - zawołała Letycja. Zdążyła już usiąść wygodnie i właśnie przygładzała rozrzucone 125 RS włosy. - Czuję się świetnie, chociaż ten facet odebrał mi co najmniej dziesięć lat życia. Zuzanna odetchnęła z ulgą. - Powinienem to przewidzieć - mruknął Remy - Kiedy wpadł na nasz ślad? Jak ci się wydaje? - zapytała Zuzanna. - Myślę, że kręcił się przy nas od samego początku. Na pewno obserwował autostradę. Prowadził samochód z niedozwoloną prędkością, a my nawet tego nie zauważyliśmy. Poczuła ostry ból w okolicy żołądka. - A inni? - Trafne pytanie. Sam jestem ciekaw... - Nie zatrzymamy kierowcy? Nie doprowadzimy go do aresztu? - zapytała Letycja. - Nie - zawołali równocześnie. - Jeśli go zatrzymamy - powiedział Remy - stracimy dodatkowo mnóstwo czasu na zwyczajową policyjną procedurę. Ross będzie nas miał. Inni też zjadą się, żeby mu pomóc. A propos innych, to ten atakujący nas facet nie wyglądał wcale na zranionego. Zresztą, wracając do tematu, nie jesteśmy przygotowani na przewóz więzniów tym samochodem i w ogóle. A poza tym zapewniam cię, Letycjo, że nie jest to wcale miłe zajęcie. - Broni też nie masz przy sobie, a więc co dalej proponujesz? Zuzanna spostrzegła błyszczący z dala znak granicznego przejścia międzystanowego. - Przybieramy teatralne miny i przejeżdżamy - powiedziała, wyjmując dłoń z jego ręki. - Dokładnie tak - przytaknął jej Remy. Skręcił właśnie w kierunku przejścia. Zobaczyli migoczące w dali światła rampy. Zuzanna spojrzała na swoje palce, które Remy przez cały czas trzymał w dłoni. Nie drżały z wrażenia... ani z miłości. - Gdzie jesteśmy? - zapytał. 126 RS - Boonsboro - odpowiedziała Zuzanna, studiując badawczo mapę leżącą na jej kolanach. - A dokładniej, gdzie to jest? - Zachodni Maryland. Mieścina wydaje się być obskurna i antypatyczna. - Określenia dobre także dla mnie - powiedziała Letycja i wzruszyła ramionami. - Ja też mam prawo taka być. Jestem już stara. Czuję się zagubiona i spisana na straty. Remy zaklął w duchu. Był za bardzo zmęczony, żeby ją pocieszać. Wszyscy troje potrzebowali odpoczynku, ale właśnie teraz był on niemożliwy. Przez ponad połowę nocy pokonali dzikie tereny zachodniej części stanu Maryland, trzymając się przez cały czas kierunku południowo-wschodniego. Dwupasmowe drogi i tylko małe miasta na trasie ułatwiały im dokładne obserwowanie ruchu. Zaczynało świtać. Nikt za nimi nie jechał. Remy był tego pewny. Pomyślał jednak, że skoro raz już ich odnalazł - może to zrobić ponownie. Z taką ewentualnością też muszą się liczyć. Obie kobiety zaczynały właśnie poważną wymianę zdań. - Zgubiliśmy się trochę, moje panie - powiedział Remy, próbując w ten sposób załagodzić powstały konflikt. - Wcale nie - powiedziała dobitnie Zuzanna. - Jesteśmy w Boonsboro. - Zagubieni w Boonsboro - dodała teatralnym głosem Letycja. - Ale to jest Boonsboro - znów powiedziała Zuzanna, mocniej akcentując nazwę miejscowości. - Najpierw musimy zmienić samochód. Potem odpoczniemy - powiedział Remy. Po chwili już parkował w dole ulicy. Odwrócił się do Letycji i powiedział: - Wiesz, co masz robić, prawda? Zdegustowana podniosła do góry brwi. 127 RS - Mam się zająć wynajęciem samochodu - prawie jęknęła. Zuzanna spojrzała na Remy'ego, a potem ujęła babkę za rękę. - Nie martw się. Wszystko będzie w porządku pocieszyła ją. Letycja pocałowała wnuczkę w policzek, wysiadła z auta i pomaszerowała w górę ulicy. Remy nie odezwał się do Zuzanny, zanim babka nie uniknęła za rogiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|