|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ladzie, stały niezliczone kryształowe ostrosłupy. Z kramem sąsiadował namiot pomalowany w wesołe paski. Tabliczka umieszczona przed nim zapraszała przechodniów do wejścia i sprawdzenia swoich potencjalnych możliwości telepatycznych i telekinetycznych. Dalej znajdowały się stoiska z książkami odkrywającymi sekrety alchemii, Atlantydy, Stonehenge i Roswell. Naucz się czerpać energię z nieznanych zródeł i wykorzystaj ją w prowadzeniu swoich spraw finansowych - głosił napis. W tłumie przechadzali się poprzebierani uliczni grajkowie. Aleksa zwróciła uwagę na średniowiecznego błazna w spiczastej czapce i maseczce, który trzymał przy ustach flet. W otaczającym gwarze muzyki nie było jednak słychać. - Aż trudno mi uwierzyć, że zebrał się tu dzisiaj taki tłum - mruknął Trask. - Parę tysięcy ludzi. Wiem, że te metafizyczne bajery mają dużą klientelę, ale żeby do tego stopnia? Pogarda wyczuwalna w jego głosie nieco Aleksę uraziła. Bądz co bądz Avalon było jej domem. - Dla wielu osób metafizyka wcale nie jest pseudofilozoficznym bajerem. Ludzie zajmują się tym od tysiącleci. A tutaj widzisz po prostu przejaw odwiecznego ludzkiego pragnienia, by odnalezć znaczenie we wszechświecie i zbadać nieznane aspekty umysłu. - Ho, ho. Czyżbyś wyczytała to w broszurze instytutu? 217 - Skąd wiesz? - Przyjrzała się kobiecie ubranej w powiewną suknię, która zręcznie stawiała karty do tarota. - Ale to prawda. Metafizyka zajmuje ludzi od niepamiętnych czasów. Prawdopodobnie między innymi dzięki temu jesteśmy ludzcy. - Pozostanę przy programach księgujących i laptopach. Zerknęła na niego z ukosa. - Dlaczego nie dopuszczasz do siebie myśli, że twoje programy komputerowe są po prostu jeszcze jedną postacią metafizyki? - Stroisz sobie ze mnie żarty, co? - Może. - Uśmiechnęła się. - A może nie. Pomyśl o tym. Przecież używasz ich po to, żeby mieć złudzenie, że nad czymś panujesz, prawda? - To nie jest złudzenie, tylko metoda sprawowania władzy. - Ha. Gdybyś miał rację, nie byłoby bankructw na świecie. Wszyscy dyrektorzy i członkowie zarządów podejmowaliby właściwe decyzje we właściwym czasie. Nikogo nie zaskakiwałyby fluktuacje na rynkach azjatyckich ani spadek dolara. Ten twój wymyślny komputer, który w tej chwili noszę, nie jest niczym innym jak wyposażeniem pracowni alchemika naszej generacji. - Daj spokój, Alekso. Jesteś stanowczo za inteligentna, żeby wierzyć w te bzdury. Rozejrzała się po tłumie. - Nie trzeba w coś wierzyć, żeby mieć szacunek dla mocy, jaką to roztacza. Przystanął i również omiótł wzrokiem ludzką ciżbę. - Zgoda, tu mnie przekonujesz. Przyciągnąć tylu ludzi z pieniędzmi to jest prawdziwa moc. - Poza tym nie trzeba w coś wierzyć, żeby mieć szacunek dla bodzca, który wyzwala wiarę w innych - dodała cicho Aleksa. - Rzecz w tym, Trask, że nie jesteśmy wszechwiedzący. Zerknął z niechęcią na budę jasnowidza. - Masz rację. Ale nikt nie zdobędzie nowej wiedzy u wróża. - Możliwe. - Uśmiechnęła się. - Z drugiej strony przepowiadanie przyszłości bywa czasem dobrą rozrywką. Próbowałeś kiedyś tak się pobawić? - Oszalałaś? Jeśli chcę poznać swoją przyszłość, kupuję Wall Street Journal . - To ci dopiero rozrywka. 218 - Proponuję zmienić temat - odparł beznamiętnie. - Powiedz mi, co gdzie jest w instytucie. - Dobrze. - Popatrzyła na rzęsiście oświetlony, przeszklony kompleks. - W tym największym budynku pośrodku odbywają się wszystkie kursy i seminaria. Jak ci mówiłam, jest on podzielony na dwie części: dydaktyczną i administracyjną. - Czy jeszcze coś się tam mieści? - Dosyć dawno nie byłam w środku. - Próbowała sobie przypomnieć rozkład pomieszczeń. - W holu jest biurko recepcjonistki oraz księgarnia z publikacjami instytutu i innymi wydawnictwami metafizycznymi. - A ten podłużny, niski budynek z lewej strony? Aleksa zerknęła na stok wzgórza. - To jest ośrodek dla osób, które przyjeżdżają tutaj na dłużej. - Czyli, krótko mówiąc, hotel? Skinęła głową. - Owszem. W dodatku bardzo drogi. - Czy nie wspominałaś mi, że Bell też mieszka na terenie instytutu? - Tak. W tym szklanym domu stojącym powyżej hotelu. - Widzę. Aleksa usłyszała szelest za plecami. Instynktownie zerknęła przez ramię. Kątem oka dostrzegła tego samego błazna, na którego już wcześniej zwróciła uwagę. Znikł za kramem, zanim zdążyła mu się dokładniej przyjrzeć. Trask spojrzał na nią uważnie. - Czy coś się stało? - Nie wiem. - Wzruszyła ramionami, żeby rozluznić napięte mięśnie. - Miałeś kiedyś wrażenie, że jesteś obserwowany? - Owszem. Czy to znaczy, że masz takie wrażenie w tej chwili? - Tak. To nawet śmieszne. Przecież otacza nas parę tysięcy ludzi, więc w każdej chwili ktoś na nas patrzy. - Jest różnica między patrzeniem na kogoś i obserwowaniem go - odparł cicho. - Na pewno wyobraznia płata mi figle. Nie powiedział ani słowa. - Trask? 219 - No, dobrze. Przyznaję, że i ja czuję się dość dziwnie. - Facet z fletem? - Ty też zwróciłaś na niego uwagę? - Chodzi tu i tam. Ale to całkiem normalne u ulicznego grajka. - Te metafizyczne bajery mnie nie biorą, ale w swój instynkt wierzę. - Ujął ją za rękę i pociągnął ku innemu rzędowi kramów. - Zobaczmy, czy uda nam się zgubić go w tłumie. Wcisnęli się głęboko między ludzi tłoczących się w przejściu. Aleksa zerknęła na idącą obok niej parę. Oboje mieli plakietki z napisem Tesla żyje . Grupka, w której się znalezli, porwała ich w pozornie przypadkowym kierunku. Kilka minut pózniej Aleksa poczuła mocny uścisk ręki Traska na nadgarstku. Odciągnął ją na bok. - I co teraz? - spytała. - Chyba zostaliśmy sami, jeśli rzeczywiście za nami chodził. Ale na wszelki wypadek dowiedzmy się, jakie mamy aury. - Aury? - Czemu nie? Sama mówiłaś, że wróżbiarstwo bywa dobrą rozrywką. Nie puszczając ani na chwilę jej ręki, Trask zaprowadził ją do biało-żółtego namiotu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|