|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pokazywały miejsce, gdzie na zdobycz fruwającą nad lustrem wody rzucały się ryby. - Musimy chyba pogadać - cicho odezwał się Piotr. - Nie ma o czym - podałem mu rękę. - Musimy wszystko traktować z większym dystansem. Po powrocie, cichaczem, w namiocie Piotra uszczupliliśmy jego zasób czekoladowych baryłeczek z rumem. Zamiast kolacji było ognisko z pieczeniem kiełbasek. Gdy już zapadł zmrok, przyroda ułożyła się do snu i tylko huczał puchacz lub między domkami przeleciał z szelestem nietoperz, harcerze, papużki i my usiedliśmy wokół ognia. Na zaproszenie Toli stawił się też szef stanicy w Nowym Moście. Po części kulinarnej, a potem artystycznej, przyszła pora na opowieść Piotra. Obecni słuchali historii Elderyka i kupca w skupieniu. Przyjaciel musiał odpowiadać na mnóstwo pytań młodzieży dotyczących Gotów i samego Elderyka. Każdemu udzielił się ten niezwykły nastrój, gdy nagle las wokół ożywa tajemniczymi postaciami. Zdaje się, że to Goci lub Galindowie patrzą na nas z krzaków oceniając, czy jesteśmy silni, bogaci. Osiągnęliśmy pożądany efekt, bo chociaż wszyscy obecni nie mieli pomysłu, jak odnalezć osadę, to uznali nasze poszukiwania za interesujące, ale raczej niezapowiadające spektakularnego sukcesu. Gdy harcerze układali się do snu, a papużki zaszyły się w domku, poszliśmy z Piotrem nad rzekę. Dyskretnie przynieśliśmy maszynkę, produkty podarowane przez pana Stanisława, które cały dzień trzymaliśmy w lodówce gospodarza stanicy i przygotowaliśmy sobie pyszną jajecznicę z pomidorami. Do tego mieliśmy butelkę wina. Było słabe, bardzo słodkie, ale i odrobinę cierpkie. Jutro mieliśmy wypłynąć na jezioro Bełdany i powinniśmy podjąć decyzję, dokąd płynąć? - Proponuję zatrzymać się w stanicy w Kamieniu, zrobić rozpoznanie w okolicy i usiąść nad mapą - powiedziałem, gdy już pół godziny debatowaliśmy. - Tak, ale czego właściwie szukamy? - zastanawiał się Piotr. - Mam mapę stanowisk archeologicznych nad jeziorami mazurskimi. Wiesz, ile tego jest? Całego lata by nam nie starczyło, żeby odwiedzić wszystkie. Zresztą po czym poznamy osadę Elderyka? Musielibyśmy każdą rozkopać. Część już opisano, ale to i tak nam niewiele daje, bo a nuż tej osady nigdzie nie ma w spisie? - Uważam, że powinniśmy pytać ludzi. Druga rzecz, na którą powinniśmy zwrócić uwagę, to ów kościół. - Będziesz szukał średniowiecznego kościoła? - Czemu średniowiecznego? Przecież nie wiesz, kiedy potomek kupca ufundował świątynię. Mógł to zrobić po wiekach. - Po co? - prychnął Piotr. - Dla zachowania tradycji, żeby nie złamać słowa, w dowód autentycznej wdzięczności. Nie wiem. Jestem pewien, że ten kościół rzeczywiście powstał. - Dobrze - Piotr zgodził się, ale czułem, że zaraz zaatakuje. - Po czym rozpoznasz tę świątynię? Po pierwsze, mogła to być budowla drewniana, więc dziś już nie istnieje. Po drugie, jeżeli będziesz sprawdzał fundatorów, to po czym rozpoznasz, że to właśnie ten. Zgoda, może być napisane kupiec , ale w ciągu wielu lat potomkowie zwykłego handlarza mogli być nobilitowani. - Stawiam na słowa O wszyscy spragnieni, przyjdzcie do wody, kupujcie, choć nie macie pieniędzy , które mogły być umieszczone gdzieś w kościele - odpowiedziałem z uśmiechem. Piotr napił się wina i zamyślił. - Masz łeb na karku - pochwalił mnie. - Jeżeli kościół wybudowali wdzięczni potomkowie, to umieścili gdzieś tę sentencję... Przerwał, bo nagle w słabym świetle latarni w stanicy ujrzeliśmy bóstwo. Dziewczyna była ubrana w zwiewną kwiecistą sukienkę. Rozpuszczone jasne włosy połyskiwały żółtawo, jej zgrabną figurę mogliśmy podziwiać przez prześwity w ubraniu. Dopiero z bliska zobaczyliśmy, że jest to Ilona, w dodatku szlochająca. Piotr zerwał się pierwszy. Objął ją przyjacielsko i posadził obok nas. Usiadła układając zgrabne, opalone nogi na bok. Wytarła oczy chusteczką od Piotra i kilka razy głośno odetchnęła. - Co się stało? - dopytywał się Piotr. - To pewnie Arek narozrabiał - domyśliłem się. Ilona znowu zapłakała i kiwnęła głową. - Co on znowu wymyślił? - pytał Piotr. - Kazał mi was szpiegować - usłyszeliśmy odpowiedz. - Jak, kiedy? - zainteresowałem się. - Miałam podsłuchiwać, o czym rozmawiacie przy ognisku. Wieczorem wynajęłam jeden z domków na noc i przez otwarte okno słuchałam. Gdy tak opowiadaliście o swojej pracy, to stwierdziłam, że Arek postępuje nieuczciwie. On chce odnalezć tę osadę, żeby pokazać wam, jaki jest dobry, najlepszy! Zawsze musi wygrywać... - opowieść znowu przerwał szloch. - Wy jesteście za uczciwi - kontynuowała po chwili. - Nietutejsi. Wiecie, że on kupuje od ludzi informacje, gdzie kiedyś były grodziska? Z pensjonatu, gdzie nocowaliśmy dzwonił do sekretarki, by dowiedziała się o Galindach i Gotach od jakiegoś historyka i przesłała mu materiały pocztą kurierską. - Nieważne kto wygra, ale że znajdziemy osadę - wtrącił Piotr. - Arek przyjechał po mnie, ale nic mu nie powiedziałam... - znowu wielkie łzy spłynęły po ślicznych policzkach Ilony. Piotr troskliwie starł je. - Arek zostawił cię tu? - domyśliłem się. Ilona pokiwała głową. - Jutro zawieziemy cię do hotelu u Izegpsusa... - zapewniałem ją. - Wszystko będzie dobrze - odezwał się Piotr. - Możesz wszystko mu powtórzyć. Tu nie ma żadnych wielkich tajemnic... Ilona uspokoiła się, popiła wina i uśmiechnęła się do Piotra. Wyczułem, że w tym momencie lepiej zostawić tych dwoje samych i mówiąc dobranoc poszedłem do swojego namiotu. Następnego dnia cały obóz wstał prawie jednocześnie. Harcerze mieli kłopot z dobudzeniem nas. Jako ostatni wypłynęliśmy po śniadaniu na wodę i całą drogę zamiataliśmy tyły dużego spływu. Przed Piotrem siedziała Ilona ubrana tylko w strój kąpielowy. Jej obecność bardzo wzburzyła papużki i harcerzy. Panie jakoś powstrzymały się od złośliwych komentarzy, a druhowie za dobrą monetę przyjęli opowieść o tym, że Ilona zgubiła się w czasie spaceru i dotarła aż tu. Rezerwat leśno-krajobrazowy Dolna Krutynia , przez który płynęliśmy, ma powierzchnię 969 hektarów. Oglądaliśmy mech wodny i patrzyliśmy w niebo, gdzie pojawiały się żurawie, zimorodki, orliki krzykliwe, czaple siwe. Na rym odcinku Krutynia wiła się jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|