|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dysydenci religijni z Niderlandów, którzy znalezli tu swoje miejsce podczas wojen religijnych w 112 XVII wieku. Tolerancyjna Rzeczpospolita daÅ‚a schronienie uciekinierom, a oni pomogli w melioracji delty WisÅ‚y. To ich wpÅ‚ywom Å›uÅ‚awy WiÅ›lane zawdziÄ™czajÄ… miano MaÅ‚ej Holandii . Czas jednak goniÅ‚. JechaÅ‚em dalej. W koÅ„cu zobaczyÅ‚em przed sobÄ… sznur Å›wiateÅ‚, czyli ruchliwÄ… i krÄ™tÄ… szosÄ™ z Malborka do ElblÄ…ga. DodaÅ‚em gazu i ju\ po kilku minutach staÅ‚em na skrzy\owaniu i wypatrywaÅ‚em w ciÄ…gu aut biaÅ‚ego lexusa. - Ju\ raz mi uciekÅ‚eÅ›, teraz ci siÄ™ nie uda. I rzeczywiÅ›cie. Lexus wlókÅ‚ siÄ™ za du\ym tirem próbujÄ…c nerwowo go wyprzedzić, co nie jest Å‚atwe na tym odcinku nawet dla najbardziej doÅ›wiadczonych. Nie zastanawiajÄ…c siÄ™ wskoczyÅ‚em bezczelnie przed tira, jednak w taki sposób, aby Batura niczego nie zauwa\yÅ‚. Kierowca ciÄ™\arówki daÅ‚ wyraz niezadowoleniu oÅ›lepiajÄ…c mnie na chwilÄ™ reflektorami, wiÄ™c uznaÅ‚em, \e jest remis. ZredukowaÅ‚em silnikiem prÄ™dkość i tir gwaÅ‚townie przyhamowaÅ‚. UsÅ‚yszaÅ‚em za sobÄ… dÅ‚ugi klakson, odpowiednik steku przekleÅ„stw w jÄ™zyku kierowców. MiaÅ‚em w tym jednak swój cel. WidzÄ…c prosty odcinek zwolniÅ‚em raz jeszcze. Tir być mo\e zamierzaÅ‚ mnie wyprzedzać, ale nagle z jego lewej wyskoczyÅ‚ jak strzaÅ‚a lexus, biorÄ…c jego i mnie za jednym razem. O to mi wÅ‚aÅ›nie chodziÅ‚o! RuszyÅ‚em w te pÄ™dy za BaturÄ…, a on pewnie zrozumiaÅ‚, \e poÅ›cig trwa dalej, bo po chwili kocie tylne Å›wiatÅ‚a zwiÄ™kszyÅ‚y dystans do mojego wehikuÅ‚u. WjechaliÅ›my do ElblÄ…ga. SiÄ™gnÄ…Å‚em rÄ™kÄ… po plan miasta. A niech to! Torba z planem zostaÅ‚a w obozie. PostanowiÅ‚em trzymać siÄ™ lexusa i nie dać mu ani chwili odpoczynku. A jednak kierowca lexusa znaÅ‚ ElblÄ…g lepiej ni\ myÅ›laÅ‚em. Jeszcze jadÄ…c dÅ‚ugÄ… ulicÄ… przy zabudowaniach browaru siedziaÅ‚em mu na ogonie. Ale gdy skrÄ™ciÅ‚ w prawo pod jakÄ…Å› górkÄ™ i zaczÄ…Å‚ kluczyć wje\d\ajÄ…c to w jednÄ…, to w drugÄ… uliczkÄ™ i z piskiem opon jÄ… opuszczajÄ…c, \eby zniknąć w kolejnej, wiedziaÅ‚em, \e go tracÄ™. W pewnym momencie, jadÄ…c szerokÄ… dwupasmówkÄ… przy hipermarkecie budowlanym, w którym miaÅ‚em kupić Å‚opaty, stwierdziÅ‚em, \e czas mi wracać do domu. To znaczy do obozu. Gdy wje\d\aÅ‚em na podwórko po nieudanym poÅ›cigu, przed namiotem przywitaÅ‚ mnie Jorvik. Pozostali czÅ‚onkowie naszej ekipy siedzieli w namiocie z wielbÅ‚Ä…dziej sierÅ›ci. WÅ‚aÅ›ciwie siedzieli tylko Jagoda, Kasia i Rufus, bo Kuba i Bazyli le\eli bezÅ‚adnie na matach pogrÄ…\eni w gÅ‚Ä™bokim Å›nie. OwiniÄ™ty w koc pan Marek suszyÅ‚ ubranie nad piecykiem, a Kasia sÄ…czyÅ‚a mocnÄ… herbatÄ™, jakby na kogoÅ› czekaÅ‚a. - Ju\ pan jest! - zawoÅ‚aÅ‚a zadowolona, gdy wszedÅ‚em. - Tak siÄ™ martwiliÅ›my. - DogoniÅ‚ pan zÅ‚odziei? - spytaÅ‚ Rufus. - Nie, uciekli mi w ElblÄ…gu. A co u was? Jak siÄ™ pan czuje? Jagoda chrzÄ…knÄ…Å‚ spod koca. - Mo\e być, panie Pawle. Ale taki wstyd, taka kompromitacja... Kasia skubnęła go w brodÄ™. - Nic siÄ™ nie staÅ‚o. Pan PaweÅ‚ te\ dziÅ› zaliczyÅ‚ kÄ…piel. - Aha - kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… uczony - znalezliÅ›my nasze Å‚opaty, sÄ… tam w rogu. Na podÅ‚odze le\aÅ‚y trzy Å‚opaty podpisane na trzonkach Truso . - To po zÅ‚odziejach? - spytaÅ‚em. - Tak - powiedziaÅ‚a Kasia - porzucili je na miejscu zbrodni. Na szczęście nie zdÄ…\yli niczego ukraść. - Nie byÅ‚bym takim optymistÄ… - rzuciÅ‚em ziewajÄ…c. - Dlaczego? - Po pierwsze, upewniliÅ›my siÄ™, \e Batura współpracuje z kimÅ› ze stanowiska. Z kimÅ›, kto zabraÅ‚ wam te narzÄ™dzia. Ale sÄ™k w tym, \e nadal nie wiemy z kim. Po drugie, spÅ‚oszyliÅ›my zÅ‚odziei na amen i nawet nie poznaliÅ›my ich to\samoÅ›ci. 113 - WiÄ™c? - Nasza akcja zakoÅ„czyÅ‚a siÄ™ caÅ‚kowitÄ… klapÄ…. MiaÅ‚a pani racjÄ™, pani Kasiu, nie nadajÄ™ siÄ™ do pracy detektywa. Nic ju\ nie wiem, nie rozumiem. Jutro rano pakujemy siÄ™ i wracamy do Warszawy. A teraz dobranoc. Co powiedziawszy padÅ‚em jak dÅ‚ugi obok Bazylego i Kuby. Nie pamiÄ™tam nawet, jak zasnÄ…Å‚em ze zmÄ™czenia i nadmiaru wra\eÅ„. 114 ROZDZIAA PITNASTY W SKLEPIE Å›ELAZNYM " KASIA SI OTWIERA " POSZUKIWANIA TRUSO " WIZYTA STUDENTÓW " JAK ODKRYTO TRUSO? " PAN TOMASZ " HERZ I SZEJK " PRZEBAYSK Gdy obudziÅ‚em siÄ™ kwadrans przed dziewiÄ…tÄ…, caÅ‚y obóz byÅ‚ ju\ na nogach i szykowaÅ‚ siÄ™ do spóznionego Å›niadania. Kasia byÅ‚a na tyle wspaniaÅ‚omyÅ›lna, \e poczÄ™stowaÅ‚a mnie czarnÄ… kawÄ…. W miarÄ™ ubywania jej w metalowym kubku, mój umysÅ‚ siÄ™ rozjaÅ›niaÅ‚ analizujÄ…c wczorajszy dzieÅ„. - Jak siÄ™ spaÅ‚o? - zapytaÅ‚a. - Krótko. A pani chyba w ogóle nie potrzebuje snu. - Niech siÄ™ pan o mnie nie martwi, to moja pierwsza zarwana noc. Ale widzÄ™, \e pan ju\ wymiÄ™ka. Wczoraj byÅ‚ pan tak zrezygnowany, \e a\ zrobiÅ‚o mi siÄ™ pana \al. SpojrzaÅ‚em spode Å‚ba na jej opalonÄ… twarz ozdobionÄ… jasnymi wÅ‚osami. - To \art? - Wcale nie. Gdy pan zasnÄ…Å‚, dÅ‚ugo analizowaliÅ›my caÅ‚Ä… sytuacjÄ™. Nie wszystko jest stracone. - Czy\by? ZÅ‚odzieje zabrali przecie\ z naszego stanowiska wszystkie Å‚opaty. BojÄ… siÄ™ zdemaskowania, dlatego na pewno kupiÄ… nowe, myÅ›lÄ…c, \e nikt nie zauwa\y zamiany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|