|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by stąd wyniknęły? - Wiem! Wiem! - powiedziała Wivina. - Myślałam o tym wszystkim, lecz Francuzi byli otwartymi nieprzyjaciółmi. .. to dużo prostsze walczyć przeciwko obcej sile, przeciw tyranowi znienawidzonemu przez wszystkich za wyjątkiem jego rodaków. - Przerwała, a potem dodała: - Ale gdy brat staje przeciwko bratu... ojciec przeciw synowi... to całkiem co innego. - Zawsze trzeba walczyć przeciwko złu - rzekł spokojnie lord Cheriton. Spojrzała na niego uważnie. - Mówi pan zupełnie tak samo jak mój ojciec - rzekła drżącym głosem. - On też chciał być odważny i był odważny! - I zabili go! - powiedział lord Cheriton. - Skąd pan to wie? Czemu to panu przyszło na myśl? - powiedziała ze strachem, a po chwili niemal krzyknęła: - To był wypadek... powiedziano mi, że to był wypadek! Ojciec zawsze ostrzegał nas, żebyśmy nie zbliżali się do krawędzi klifu, ale dlaczego on sam tam poszedł? Nigdy po nocy nie zapuszczał się w tamtą stronę. Była tak przybita, że lord Cheriton ujął jej dłoń spoczywającą na brzegu balustrady. Czuł, jak jej palce drżą, słyszał jej przyspieszony oddech. - Przepraszam - odezwała się po chwili. - Za co? - zapytał. - Kochała pani swojego ojca, a on zginął, bo mówił prawdę i przeciwstawiał się złoczyńcom. Wyczuwał instynktownie, że tak właśnie było. Po chwili usłyszał głębokie westchnienie Wiviny. - Teraz pan chyba rozumie, że musi odejść stąd jak najprędzej. - Przeciwnie, teraz zrozumiałem, że muszę pozostać - rzekł. - Obydwoje z Ryszardem potrzebujecie mojej pomocy, podobnie jak wielu innych ludzi. - Cóż może pan zdziałać w pojedynkę? - zapytała. - Jeden człowiek, choćby i Lampart, cóż znaczy przeciwko... - Odwróciła się nagle od niego. - Jest pan odważny, podziwiam pana za to, lecz ojciec też był dzielny. Nie zniosłabym tego, gdybym znalazła pana martwego, tam gdzie znalazłam jego. Patrzyła mu w oczy i mówiła z taką namiętnością, że jej słowa trafiały wprost do jego serca. Przez chwilę obydwoje milczeli. Potem, kiedy lord Cheriton uniósł jej dłoń do ust, na jej policzkach wykwitł rumieniec. - Dziękuję, Wivino. Jej palce były nadal drżące; wiedział, że pomiędzy nimi coś zaszło, coś osobliwego, lecz nie próbował tłumaczyć tego nawet sobie samemu. Czując podobne wzburzenie, Wivina odwróciła się i weszła do salonu. Zaczęła zapalać świece, a lord Cheriton usiadł i przypatrywał się jej ruchom. Przyszło mu na myśl, jak niewiele wie o młodych kobietach. Jednocześnie był pewien, że Wivina bardzo się różni od swoich rówieśnic.; Nie chodziło tylko o urodę i wdzięk; odnosił wrażenie, że choć jest tak młoda, ma za sobą wiele doświadczeń. Straciła rodziców, opiekowała się bratem, zetknęła się z przemocą - to wszystko musiało wywrzeć na nią wpływ. Kiedy pozapalała świece, nie usiadła na krześle naprzeciw niego, lecz na dywaniku przed kominkiem, niemalże u jego stóp. Wydała mu się wówczas taka młoda i bezradna wobec problemów i trosk, jakie na nią spadły. - Proszę mi coś opowiedzieć o sobie - odezwała się , po chwili. - A co chce pani wiedzieć? - Bardzo wiele rzeczy - odrzekła. - Ale nie takich jak te, co interesują Ryszarda. Chcę się dowiedzieć, nie o pańskich przygodach wojennych, lecz o tym, co pan myśli, czuje i czego oczekuje od życia. - Przerwała na chwilę, a potem dodała: - Kiedy ujrzałam pana po raz pierwszy, dostrzegłam w panu twardość, może nawet okrucieństwo. Lecz podczas rozmowy uświadomiłam sobie, że to tylko poza, jaką pan przybiera, żeby nie pozwolić ludziom na zbytnie spoufalenie się i nie dopuścić do ujawnienia pańskich tajemnic. Lord Cheriton spojrzał na nią zdumiony. Pojął, że zainteresował ją przede wszystkim jako człowiek. %7ładna dotąd kobieta nie domyślała się nawet, że jego oschłość stanowi osłonę przed ludzmi i ich wścibstwem, że taką postawę wypracował w sobie w ciągu wielu lat, od czasu kiedy uciekł z domu jako czternastoletni chłopiec. - Wydaje mi się - ciągnęła Wivina - że tłumi pan swoje emocje i uczucia, ponieważ obawia się pan zranienia. - Była to prawda, lord Cheriton wstrzymał oddech, a Wivina mówiła dalej: - Rozumiem to, bo sama zachowuję się podobnie. Utrata ojca była dla mnie wielkim ciosem, że zastanawiałam się, czy nie byłoby lepiej, gdybym go mniej kochała. - Spojrzała na lorda Cheritona i kontynuowała: - Może pan uznać za głupotę fakt, że kocham ten dom, choć ta miłość sprawia mi ból. Może powinnam stad odejść, zamieszkać gdzie indziej, gdyż pozostawanie tutaj rani mnie bardziej niż zraniłoby rozstanie. - Uśmiechnęła się nieśmiało, a potem dodała: - Nie wyrażam się chyba zbyt jasno, pewnie uzna pan, że to wszystko jest niepoważne. - Uważam, że wyraża się pani dostatecznie jasno, i nie sądzę, żeby pani słowa były niepoważne. Dziwi mnie tylko, Wivino, że jest pani tak spostrzegawcza. - Jeśli chodzi o pana osobę? - Nie tylko, także wobec siebie. Większość ludzi wzlatuje ponad powierzchnię życia niczym motyle, nie zadając sobie trudu zastanowienia się nad nim, nie chcąc niczego wiedzieć. - Bo myślenie i odczuwanie sprawia ból. Tak właśnie było w jego przypadku, nie przypuszczał jednak, że młoda dziewczyna może myśleć podobnie. - Ponieważ nasze myśli i odczucia są zbliżone - powiedział głośno - sądzę, Wivino, że powinniśmy sobie wzajemnie pomóc. Ale żeby to zrobić, musimy być ze sobą szczerzy, bez cienia udawania. - Bardzo bym tego pragnęła - wyszeptała po chwili - lecz boje się... a poza tym dopiero niedawno poznaliśmy się. - Jest pani inteligentna i wie, że czas trwania znajomości nie ma nic do rzeczy. Można kogoś znać od lat, a wiedzieć o nim równie mało co pierwszego dnia po poznaniu. - To prawda - zgodziła się Wivina - lecz zdarzają się ludzie okrutni i zli i... gdy próbują się zbliżyć, chciałoby się uciekać... lecz nogi są jak z waty i nie sposób przed nimi się schronić. Mówiąc to drżała, a jej słowa były prawie niesłyszalne. Kiedy nachylał się ku niej chcąc odpowiedzieć, drzwi salonu otworzyły się i ktoś wkroczył do pokoju. Lord Cheriton i Wivina spojrzeli zdumieni ze swego miejsca w pobliżu kominka, a choć nie widzieli dokładnie osoby znajdującej się w cieniu, obydwoje domyślili się, kto wszedł. Jeffrey Farlow podszedł ku nim i lord Cheriton spostrzegł, że Wivina zamarła w bezruchu, a jej oczy utkwione były w twarzy mężczyzny, jakby była małym zwierzątkiem zahipnotyzowanym przez tygrysa. Jeffrey Farlow podszedł do dywanika leżącego przed kominkiem i dopiero teraz po raz
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|