|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okazję. Upięła włosy i umalowała się delikatnie. Nagle uświadomiła sobie, że nie ma obrączki dla Martina. Chciała już dzwonić do jego pokoju, gdy wtem ktoś zapukał do drzwi. Martin, pomyślała i pobiegła do drzwi. Za drzwiami stała jednak Lolita. - Ojej! - wykrzyknęła zawiedziona Anna. - Przykro mi, że cię rozczarowałam - Lolita roześmiała się. - Spotkamy Martina pózniej. Chciał zjeść śniadanie i miał jeszcze pojechać do miasta coś załatwić. Jesteśmy umówieni na jedenastą. Rozczarowanie na twarzy Anny było jednak tak wyrazne, że Lolita dodała: - Ależ Anno... Martin nie chciał cię po prostu widzieć przed ślubem, bo to podobno przynosi nieszczęście. Jest trochę staroświecki, jeśli chodzi o te sprawy. - A czy my już nie musimy jechać? - spytała Anna patrząc na zegarek. - Tak, zaraz... Martin prosił, żebym ci coś wręczyła. Myśli, że ten drobiazg przypomni ci coś. Anna otworzyła wąskie długie pudełeczko. Na szafirowym aksamicie połyskiwał kosztowny sznur pereł. Lolita aż westchnęła z podziwu. Anna zaś patrzyła w rozmarzeniu na perły przypominając sobie, jak kochali się pierwszy raz. To był piękny dzień. Zwiedzali nadmorskie groty. W jednej z nich urządzili sobie piknik. Po posiłku Anna zbierała muszelki, a Martin rozłożył się wygodnie na kocu. Anna wysypała obok niego cały swój zbiór i śmiejąc się nazwała go swoim sznurem pereł. Martin policzył wszystkie i obiecał, że kiedyś każdą muszelkę zastąpi prawdziwą perłą. Potem pociągnął ją na koc... Teraz Anna machinalnie policzyła perły od Martina. Trzydzieści pięć. Tak, dokładnie, tyle ich wtedy było... RS 72 - Ojej, spóznimy się - zawołała Lolita. - Szybko, szybko, bo nie zdążymy - pospieszała Annę. Anna schwyciła torebkę, wskoczyła w sandały i popędziła za Lolitą. Za pięć jedenasta zajechały przed urząd stanu cywilnego. Anna rozejrzała się szukając samochodu Martina, ale nigdzie nie mogła go dostrzec. Na pewno przyjedzie w ostatniej chwili, pomyślała. W holu czekało już kilka par przystępujących nerwowo z nogi na nogę. Martina jednak nadal nie było. Anna poczuła się nieswojo. Przed nimi była już tylko jedna para i Anna zaczęła wątpić, że przyjdzie. W tym momencie drzwi się otworzyły i do urzędu wkroczył Martin we własnej osobie z Bobem u boku. Uśmiechnął się do niej czule i pocałował ją w policzek. Napięcie ostatnich kilku minut opadło z Anny w oka mgnieniu. Wypełnili wspólnie formularze i zaprowadzono ich do sali ślubów. Martin wziął Annę za rękę. Jego ciepła silna dłoń oznaczała miłość i bezpieczeństwo. - Nie bój się syrenko, przebrniemy jakoś przez to. Ceremonia zakończyła się słowami: - Może pan teraz pocałować pannę młodą. Martin pochylił się nad swoją żoną i złożył na jej ustach pierwszy małżeński pocałunek. - Anno, tak bardzo cię kocham... szepnął. I ja cię kocham, Martin. Bob odchrząknął za ich plecami. On także chciał ucałować pannę młodą. I Lolita złożyła im obojgu najserdeczniejsze życzenia. Wyszli na parking. Bob zaprosił wszystkich do lokalu, żeby uczcić ten dzień. W jasnym słońcu Anna podziwiała urodę swej obrączki wysadzanej diamentami i akwamarynami. Nie uszła też jej uwadze prosta złota obrączka na palcu Martina. Pomyślał o wszystkim, jest po prostu cudowny. - Martin - powiedziała do swego męża - dziękuję za perły. Nigdy nie widziałam równie pięknych. I bardzo mi się podoba moja obrączka! - Dotarli już do samochodu. Martin otworzył Annie drzwi i poczekał aż usiądzie. Przez chwilę siedzieli w milczeniu. - Może pojedziemy do hotelu przebrać się przed jedzeniem? - zaproponowała Anna. - Nie! - odmówił stanowczo. - Gdybyśmy teraz pojechali do hotelu, na pewno byśmy nie dotarli na spotkanie z Bobem i Lolitą. Przyciągnął Annę do siebie i pocałował ją namiętnie. Jego dłoń powędrowała do piersi. - Chyba zwariuję przez ciebie. Najchętniej wziąłbym cię tu i teraz. - Przeklął cicho i ruszył. RS 73 Anna patrzyła na niego z ukosa... - Ależ się zrobiłeś pruderyjny! Kiedyś byłeś inny...
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|