|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Robert ani mySli, nie po to odprowadza kilkaset z³otych miesiêcznie na ubezpieczenie, co dla pisarza niepisz¹cego jest mimo wszystko zbyt powa¿ nym wydatkiem, Robert nie chce wspó³tworzyæ chorego i zak³amanego system u, dla samej idei woli poczekaæ na swój termin, ma nadziejê, ¿e choroba wexmie to pod uwagê i nie skorzysta podstêpnie z tych kilku dni zw³oki, zw³aszcza jeSli ma ju¿ nad nim wyraxn¹ przewagê, czego Robert siê domySl a, ale wci¹¿ jeszcze tego nie wie na pewno; Robert woli tê pewnoSæ od³o¿ yæ na póxniej, na razie tylko wygl¹da niezdrowo i ma nieciekawe wyniki, mo¿e wiêc kluczyæ po mieScie i zajechaæ pod ulubion¹ ksiêgarniê, gdzie u lubiona ksiêgarka mia³a mu sprowadziæ i od³o¿yæ ksi¹¿kê (¯ona co prawda dzwoni, niepokoi siê, no ale przecie¿ sta³ w korku, bo musia³ jeszcze do apteki). Ksi¹¿ka jest gruba i droga, Robert nie ma skrupu³Ã³w, lecz bêdz ie musia³ zdrapaæ z niej cenê i schowaæ tom g³êboko do torby, pod jej dn o, do specjalnego schowka na zakupy, które odkryte w domu mog³yby wywo³a æ niepotrzebn¹ salwê k¹Sliwych uwag, to kolejny kompromis, którego Rober t siê nauczy³, z pewnymi drobiazgami lepiej siê nie ujawniaæ, skoro mog³ yby spowodowaæ wcale nie tak drobne nieprzyjemnoSci, wystarczy przecie¿ schowaæ nabytek pod dno, a na wierzchu u³o¿yæ swoje szparga³y, kupione l ekarstwa, z takim kamufla¿em torba jest gotowa do domowej kontroli; ¯ona cierpi na natrêctwo ruchów, lubi ukradkiem sprawdzaæ zawartoSæ torby Ro berta, gdyby znalaz³a w niej Swie¿o kupion¹ ksi¹¿kê, zdenerwowa³aby siê, ¿e Robert, zamiast zarabiaæ na swojej literaturze, wyda³ pieni¹dze na c udz¹, zamiast pisaæ, bêdzie czyta³, Robert i tak od niepamiêtnych czasów mia³ wyrzut czyta³, ni¿ pisa³, teraz zaS, kiedy nie pisze wcale, wyrzut sumienia jest szczególnie dotkliwy, nie trzeba mu o tym przypominaæ, nie trzeba dodatko wo psuæ przyjemnoSci lektury; Robert chowa wiêc ksi¹¿kê tu¿ po wyjSciu z k siêgarni, chce wejSæ do auta, ale zosta³ rozpoznany, nie obejdzie siê bez rytualnego podpisiku, a tak¿e, co gorsza, bez pytania, którego ulubiona ks iêgarka ju¿ od dawna nie zadaje (przesta³aby wtedy byæ ulubion¹ ksiêgark¹, Robert zaopatrywa³by siê gdzie indziej), ale wci¹¿ ciSnie siê ono na usta fanom, a przecie¿ nie mo¿na im odmówiæ prawa do niecierpliwoSci. Kiedy pan znowu coS napisze? pyta ch³opak zza pleców dziewczyny, któ r¹ wypchn¹³ z ksi¹¿k¹, ¿eby uroczo dygn¹wszy, potwierdzi³a to¿samoSæ Rob erta i z³owi³a autograf. CoS mi siê tam ci¹gle pisze& chocia¿ siê nie wydaje odpowiada Robert i uSmiecha siê, zadowolony z tego, ¿e zachowa³ jeszcze resztki dawnej b³y skotliwoSci, a zaraz potem posmutnia³y, ¿e znowu musia³ sk³amaæ: przecie¿ nic siê nie pisze, kiedyS samo mu siê pisa³o, ksi¹¿ka, któr¹ w³aSnie zad edykowa³ dziewczynie i ch³opakowi, te¿ napisa³a mu siê sama, dlatego wci¹ ¿ jeszcze siê sprzedaje, choæ ju¿ raczej z rozpêdu. KiedyS pisa³o mu siê samo, potem zacz¹³ zmuszaæ siê do pisania, teraz ju¿ tylko podpisuje swoj e ksi¹¿ki. Przychodzi pora, kiedy trzeba wróciæ, wejSæ do domu, zdj¹æ p³aszcz i bu ty, przejSæ przez g³Ã³wny salon, w którym Scie¿ki domowników przecinaj¹ siê najczêSciej, bo choæ tak zwana góra nale¿y do tak zwanych m³odych, to na dole, nale¿¹cym do rodziców, czyli teSciów, mieSci siê wspólna ku chnia, a tak¿e kominek i panoramiczna plazma, do których to ognisk domo wych lgnie ¯ona, a tym samym i Robert unikaæ ich nie mo¿e; choæ góra na le¿y do m³odych, do schodów przechodzi siê przez g³Ã³wny salon, nale¿¹cy do niem³odych ju¿, lecz przecie¿ zdrowo wygl¹daj¹cych, zdrowy tryb ¿yc ia prowadz¹cych, jak¿e aktywnych i ¿wawych teSciów, czyli rodziców; Sci Slej mówi¹c, to TeSæ odpowiada za utrzymywanie wysokiego poziomu ¿wawoS ci w swoim ma³¿eñstwie, TeSæ jako wp³ywowy polityk jest ¿wawy za dwoje, ¿wawy i zmySlny, jego zmySlnoSæ wcale nie s³abnie z wiekiem, wszystko robi zmySlnie, zmySlnie zaproponowa³ m³odym górê, wiedz¹c, ¿e z do³u bê d¹ musieli korzystaæ, przeto nie straci kontaktu z córk¹, jako te¿ kont roli nad jej ma³¿eñskim samopoczuciem sprawowaæ móg³ bêdzie. Robert wit a siê z domownikami i zmierza do kuchni, TeSæ nie zwraca na niego uwagi , przemierza salon z kaset¹ wideo w d³oni, otwiera szafkê, w której sto j¹ rzêdy kaset, szuka wSród nich nowej, ¿eby móc zarejestrowaæ kolejne ze swoich wyst¹pieñ telewizyjnych, TeSæ umiejêtnie udaje niechêæ do udz
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|