|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spięty, zauważyła, ale nie ma kłopotów z koncentracją. Jak zawsze tryskał energią, może nawet bardziej niż zazwyczaj. Mogła być pewna, że zwycięży. Za każdym razem, gdy pokazywano powtórkę, napawała się widokiem idealnego ciała w szczytowej formie. Stopy odrywały się od ziemi, by dodać uderzeniom mocy. Dyscyplina kazała Tajowi trzymać na wodzy temperament, lecz łatwo było poznać, że jest wściekły. Grafitowa rakieta stała się przedłużeniem ramienia. Włosy, jak zwykle w nieładzie, podtrzymywała opaska na czole. W oczach miał gniew, którego wcale nie starał się ukryć. Parł naprzód jak burza. Znała go wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że znajduje się na granicy opanowania. Oglądała mecz z zapartym tchem. Chuck odbił podkręconą piłkę z niesamowitą siłą. Zcina, lob, wolej. Przeciwnik zle wyliczył odległość, cofnął się, ale nie zdołał dotrzeć do piłki na czas. Sędzia po chwili zwłoki ogłosił aut. Taj obrzucił go złowróżbnym spojrzeniem. Kamera pokazała zbliżenie. Asher zadrżała, bo oczy Taja zdawały się przewiercać ją na wylot. Dostrzegła w jego wzroku dziką furię. Taj wrócił na pozycję. Przyczajony jak tygrys oczekiwał na podanie. Asher obserwowała ekran w napięciu. Zawsze bezbłędnie oceniał odległość piłki. Gdy spodziewał się słabego uderzenia, podbiegał do niej. Kiedy podanie było mocne, cofał się. Wabił Chucka do siatki, a potem posyłał świszczącą bombę w głąb kortu. Grał bardzo agresywnie. Starbuck jest we wspaniałej formie, przyznała z dumą. Nawet wytrawnego tenisistę, jakim był Chuck, potrafił zaskoczyć szybkością uderzenia. Przy każdym podaniu słyszała świst powietrza i stęknięcie. Tak bardzo chciałaby widzieć to na żywo. Nie chciał jej. Długo będzie pamiętała pogardę, jaką dostrzegła w jego oczach tamtego wieczoru. Wobec mężczyzny pokroju Taja nie można pozostać obojętną. Kocha się go albo nienawidzi. Asher przeżywała oba stany naraz. Została usunięta z jego życia. Ma zrezygnować? Zastanawiała się nad sytuacją. Naraz uniosła głowę. Miałaby powtórzyć swój błąd? Spojrzała na ekran. Kamera zatrzymała się na twarzy Taja Szykował się do serwisu. Uświadomiła sobie siłę uczuć, jakimi go darzy. Miłość, pragnienie i potrzeba nigdy dotąd nie dały o sobie znać tak wyraznie. Cholera, zaklęła, wstając z łóżka. Jeśli ma przegrać, to nie walkowerem. Będzie walczyć. Tak jak na korcie. Tym razem nie zniknie tak łatwo z jego życia. Nie dbała o to, co pomyślą inni. Nie zamierzała dłużej ukrywać emocji. Nie chce jej widzieć? Trudno. Zobaczy i wysłucha. Wyłączyła telewizor i w tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Asher poszła otworzyć. Energicznie pociągnęła za klamkę. Zawziętość ustąpiła zdumieniu. - Tato! - Asher. - Jim spojrzał jej w oczy, ale się nie uśmiechnął. - Mogę wejść? Nic się nie zmienił, pomyślała rozgorączkowana. Nadal był wysokim, opalonym blondynem. Nadal był jej ojcem. Oczy Asher napełniły się łzami. - Tak się cieszę, że cię widzę - odparła. Chwyciła go za rękę i zaprowadziła do pokoju. Nagle poczuła się nieswojo. - Usiądz, proszę. - Wskazała krzesło. Zastanawiała się, co powiedzieć, by nie zapadło niewygodne milczenie. - Podać ci coś do picia? Może masz ochotę na kawę? - Nie, dziękuję. - Jim usiadł na wskazanym miejscu i przyglądał się córce. Zauważył, że zeszczuplała i że była równie zdenerwowana jak on. Od czasu rozmowy z Tajem myślał o niej bez przerwy. - Asher - zaczął, lecz urwał. - Usiądz - poprosił wreszcie i poczekał, aż córka usadowi się wygodnie. - Chcę ci powiedzieć, że jestem dumny z twoich osiągnięć w tym sezonie. Głos ojca był szorstki, ale i tak miło ją zaskoczył. - Cieszę się - odparła. - Najbardziej podobał mi się twój ostatni mecz. Asher uśmiechnęła się nieznacznie. Cały on, pomyślała. Najpierw tenis, potem reszta. - Przecież przegrałam. - Ale grałaś - powiedział. - Do ostatniego punktu. Nie wiem, czy ktokolwiek zauważył, że byłaś chora. - Nie byłam chora - zaoponowała. - Jeśli wyszłam na kort, to znaczy... - ...że byłaś w stanie grać - dokończył za nią Jim. - Solidnie wbiłem ci to do głowy, co? - To kwestia dumy i etyki sportowca. Odparła słowami, które ojciec niegdyś powtarzał jej bez końca. Jim milczał. Wpatrywał się w drobne, wypielęgnowane dłonie córki. Zawsze była jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|