|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Grayem na lotnisku. Mówił przecież, że chce ją zabrać do Queensland, spodziewała się, że w ten sposób go znajdzie. Tak, to właśnie powinna zrobić, poczekać na niego na lotnisku. Podniosła rękę, by złapać taksówkę i wkrótce znów znalazła się w hotelu Australia . Szybko załatwiła wszystkie formalności i około dziesiątej była w poczekalni lotniska Kingsford Smith. Do planowanego odlotu Graya została jeszcze cała godzina. Nie jadła śniadania i zaczęła odczuwać głód. Weszła do baru, zamówiła kawę i ciastka. Usiadła tak, by móc obserwować poczekalnię. Nie chciała zgubić go ponownie. W końcu zapowiedziano lot do Brisbone, jednak Graya wciąż nie było widać. Carolyn wstała i ustawiła się w kolejce, by zapłacić rachunek. Nagle dostrzegła go. Kroczył szybko przez hall, obejmując ramieniem Wendy. Przystanął na chwilę i ręką zburzył jej włosy. Potem ujął jej dłoń i poprowadził do czekającego samolotu. Wendy pierwsza weszła na schodki i po chwili oboje zniknęli we wnętrzu samolotu. Wszystko stało się tak prędko, że Carolyn nie miała czasu przedrzeć się, by ruszyć za nimi. Strażnik zatrzymał ją w przejściu. Nie miała biletu. Mój mąż wyjeżdża. I nie wie, że jestem tutaj. Może chociaż przekaże mu pan, że tu jestem. Och, proszę przekonywała go desperacko. W końcu zdecydował się, by spełnić jej prośbę, lecz w tej chwili zatrzasnęły się drzwi samolotu. Azy cisnęły się jej do oczu, gdy samolot wzniósł się do góry i zniknął jej z oczu. Panienko, może filiżankę kawy? zapytał nieśmiało portier, jakby obawiał się, że zemdleje. Potrząsnęła głową. Nie miała siły mówić, poza tym czuła, że przy próbie wydania najlżejszego dzwięku wybuchnęłaby histerycznym płaczem. Usiadła na miejscu opuszczonym przez jednego z pasażerów i siedziała tak, nieświadoma upływu czasu. W końcu, w ponurym nastroju, pozbierała bagaże i zaczęła rozmyślać o tym, co ją czeka. Było aż nadto oczywiste, że Gray inne sprawy uważał za ważniejsze, zabierał ze sobą Wendy z czułością i rozmysłem. Nigdy nie zapomni tej ostatniej sceny, gdy głaskał włosy Wendy. Ze świadomością, że niczego nie rozwiąże, siedząc w poczekalni lotniska, podniosła się i wzięła bagaże. Potrzebuje pani taksówkę? usłyszała pytanie kierowcy. Usiadła na tylnym siedzeniu i pomyślała, że hotel Australia jest o wiele za drogi, ale nie zna żadnego innego miejsca. Dokąd pani sobie życzy? spytał taksówkarz. Czy zna pan jakieś miejsce, gdzie mogłabym się zatrzymać? Czyste, ale niezbyt drogie. Proszę zostawić to mnie. Pani jest ze Stanów, prawda? Przytaknęła. Ja też. Z Birmingham koło Detroit. Ożeniłem się z Australijką, kiedy byłem tu w wojsku. Niewiele obchodziły ją nasze ziemie w Detroit, a poza tym tęskniła za rodzicami, więc wróciliśmy do Australii. Dla mnie to niewielka różnica. Poza tym, lubię ten kraj. W każdym razie dopóki żona jest szczęśliwa i mnie jest tu dobrze. Z wolna Carolyn zaczęła słuchać monologu taksówkarza i zwracać uwagę na ruch za szybą. Spojrzała w lusterko, dostrzegając jego uważne spojrzenie. Uśmiechnął się, gdy rumieniec wrócił na jej policzki, a jego oczy rozbłysły, gdy odpowiedziała uśmiechem. Nie była sama na tym świecie, skoro nawet taksówkarz starał się jej dyskretnie pomóc. Postawił jej bagaż w hallu małego hotelu Kings Cross . Na pewno wszystko w porządku? Mogę zawiezć panią do amerykańskiej ambasady, jeśli ma pani problemy finansowe. Nie, nie, wszystko w porządku. Dziękuję panu za troskę i pomoc. Mam rozpocząć tu pracę. Mój problem nie jest natury finansowej powiedziała, szukając banknotu. Wkrótce przyzwyczai się pani do tego. Jeśli nie chodzi o pieniądze, to inne problemy rozwiąże czas. Powodzenia! powiedział, dotykając czapki. Poszła do pokoju, ułożyła ubrania w szafce i znowu zaczęła rozmyślać. Ten mały hotelik będzie odpowiedni na najbliższe kilka dni, chociaż pod prysznic musi schodzić na dół. lak, zostanie tu, dopóki nie zdecyduje co dalej. Pozamykała opróżnione walizki i ułożyła je w kącie szafy. Usiadła na łóżku. Przyszło jej do głowy, że najpierw powinna znalezć swój instytut i zobaczyć, co dla niej przygotowali. Trzeba się zająć tym zaraz, zanim nadejdzie weekend. Wzięła portfel i przeciwsłoneczne okulary i wyszła na ulicę. Podała taksówkarzowi adres, który miała na kopercie. Gdy dojechali, wysiadła z taksówki i spojrzała na stojący przed nią wysoki budynek. Nad wejściem widniało wypisane ogromnymi literami: THE TRANSWORLD FRUIT COMPANY . A więc to tutaj! Przeszła przez ogromne oszklone drzwi. Obok wind mieściła się portiernia. Jedenaste piętro, zanotowała i odwróciła się w kierunku otwierających się cicho drzwi. Z windy wyszła młoda dziewczyna. Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc? zapytała, uśmiechając się przyjaznie. Tak, szukam dyrektora do spraw personalnych odpowiedziała Carolyn. Niestety, wszyscy wyjechali już na weekend. Zamykamy o czwartej trzydzieści. Biuro będzie otwarte w poniedziałek rano. Przykro mi! zawołała. Carolyn stała przez chwilę, rozglądając się. W końcu wyszła z budynku i wolno ruszyła ulicą, patrząc na sklepowe wystawy. Weszła do niewielkiego parku i zaczęła przyglądać się gołębiom i mewom, które bez obawy zabiegały o pokarm. Słońce zaczęło zniżać się nad horyzontem. Spokój i cisza wieczoru powoli udzielały się jej duszy. Zaczęła snuć plany. Przez weekend mogła zasmakować turystycznych atrakcji miasta. Ojciec zawsze jej powtarzał, że najlepiej zwiedza się miasta, jeżdżąc tramwajami. A więc zacznie od jutra. Nagle poczuła się głodna. Rozejrzała się dookoła. Jedna z herbaciarni wyglądała bardzo zachęcająco. Wchodząc pomyślała, że zacznie od prawdziwej australijskiej herbaty i usiadła przy stoliku koło okna. Wyszła z baru z poczuciem zadowolenia i gotowości na spotkanie nowych przygód. Rozejrzała się wokół, powoli zeszła ze wzgórza i usiadła na ławce obok czekającej na autobus dziewczyny. Zaczęła się przysłuchiwać rozmowom stojących obok ludzi. Chociaż mówili po angielsku, trudno jej było nadążyć za tokiem rozmowy. Tutejsze zwroty i akcent, podobny do londyńskiej gwary, sprawiały, że rozmowa brzmiała dziwnie dla jej nie przyzwyczajonych uszu. Przez chwilę przyglądała się, jak dziewczyna obok robi na drutach. Postanowiła spytać się jej o drogę do hotelu. Dziewczyna okazała się bardzo miła i zaproponowała jej wszystkie możliwe warianty powrotu, a także opowiedziała, co Carolyn powinna zobaczyć w Sydney. W myślach Carolyn odbywała już wycieczki metrem, promami, tramwajami i autobusami. W końcu przyjechał autobus i dziewczyna wstała. To mój numer, proszę wsiąść w następny i zrobić tak, jak mówiłam. Powodzenia! Wsiadła do autobusu i zatrzasnęły się za nią drzwi. Carolyn siedziała w ciszy ciepłego wieczoru i spoglądała na rozbłyskujące neony. Zadowolona wysiadła z autobusu przy Kings Cross . Wolno ruszyła ulicą, wpatrując się w sklepowe wystawy i wsłuchując w brzmiące wokół rozmowy. W oknie greckich delikatesów dostrzegła kilka smacznych pasztecików i zdecydowała się kupić je na kolację.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|