|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wiem powiedział Rex. I nie zamierzam jeść tego świństwa. Ale niech mnie diabli, jeśli pozwolę zwiać temu sukinsynowi! Coś połknęło przynętę przy drugim stanowisku i zaczęło odpływać, ciągnąc za sobą żyłkę. Mike wskoczył na krzesełko. Z początku była to jedna z najbardziej podniecających rzeczy, jakie Colin kiedykolwiek widział. Choć nie był to jego pierwszy rejs, patrzył z podziwem na mężczyzn walczących ze zdobyczą. Na ich grubych ramionach wybrzuszały się mięśnie. Na szyjach i skroniach pokazały się żyły. Jęczeli, rzucali się do przodu i nieruchomieli, ciągnąc żyłkę i popuszczając, ciągnąc i popuszczając. Pot spływał po ich twarzach i Irv wycierał je białą szmatką, by pot nie zalał oczu. Napnij żyłkę. Nie pozwól, żeby wypluł hak! Pogoń go jeszcze. Zmęcz go. Już jest zmęczony. Uważaj, żeby się żyłki nie poplątały. To już cały kwadrans. Jezu, Mike, nawet staruszka poradziłaby sobie z nim do tego czasu. Nawet moja matka by sobie z nim poradziła. Twoja matka ma posturę Arnolda Schwarzeneggera. Wynurza się! Masz go, Rex! Duży! Sześć stóp albo i więcej. I jeszcze jeden. Tam! Walczcie, chłopaki! Co, do cholery, zrobimy z tymi rekinami? Trzeba je będzie puścić. Najpierw je zabijemy powiedział ojciec Colina. Rekina nie wypuszcza się żywego. Mam rację, Irv? Słusznie, Frank. Lepiej przynieś spluwę, Irv. Irv skinął głową i odszedł pospiesznie. Jaką spluwę? spytał Colin niespokojnie. Nie lubił broni palnej. Trzymają na pokładzie rewolwer kalibru 0.38, właśnie na rekiny wyjaśnił ojciec. Jest załadowany. Irv wrócił z bronią. Frank wziął rewolwer i stanął przy relingu. Colin chciał zatkać sobie uszy, ale bał się. Mężczyzni wyśmialiby go, a ojciec byłby zły. Nie widzę jeszcze żadnego powiedział Frank. Ciała obydwu wędkarzy lśniły od potu. Wędki napięły się tak bardzo, że wydawało się cudem, iż jeszcze nie pękły chroniła je tylko żelazna wola człowieka, który trzymał je w ręku. Nagle Frank powiedział: Już go prawie masz, Rex. Widzę go. Cholerny sukinsyn stwierdził Pete. Jest podobny do Pete a ktoś dodał. Wylazł na powierzchnię powiedział Frank. Nie ma już dość żyłki, żeby zejść głębiej. Wygląda na załatwionego. Podciągnij go bliżej. O co ci, do cholery, chodzi? Chcesz, żebym mu kazał stanąć pod ścianą i zasłonił opaską oczy? Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Colin zobaczył gładkiego, szarego, podobnego do torpedy potwora, oddalonego od rufy tylko o jakieś dwadzieścia czy trzydzieści stóp. Sunął tuż pod powierzchnią fal, jego ciemna płetwa sterczała w górze. Przez chwilę był nieruchomy; potem zaczął się rzucać, szarpać i wykręcać, próbując uwolnić się od haka. Jezu powiedział Rex. Wyrwie mi ramiona ze stawów. Ryba, przyciągana coraz bliżej, przewalała się z boku na bok, rozpaczliwie wiła się na żyłce w nadziei uwolnienia się, ale osiągnęła tylko tyle, że hak wbił się w jej ciało jeszcze głębiej. Płaska, przerażająca głowa rekina uniosła się nad powierzchnię wody. Colin spojrzał przez chwilę w jasne nieludzkie oko, świecące ostrym, wewnętrznym światłem i, zdawało się, promieniujące nagą i dziką nienawiścią. Frank Jacobs wypalił z rewolweru. Colin zobaczył, jak na ciele rekina rozwiera się dziura kilka cali za głową. Krew i kawałki mięsa zbryzgały powierzchnię wody. Wszyscy wiwatowali. Frank wypalił ponownie. Drugi strzał trafił kilka cali dalej. Rekin powinien już dawno być martwy, zdawał się jednak czerpać nowe życie z kul, które ginęły w jego ciele. Patrzcie, jaki silny! Nie smakuje mu ołów. Rąbnij go jeszcze raz, Frank. Prosto w łeb. Miedzy oczy, Frank! Zabij go, Frank! Zabij go! Piana otaczająca rekina była niegdyś biała. Teraz miała różową barwę. Frank nacisnął spust dwa razy. Duży rewolwer podskakiwał w jego dłoniach. Jeden pocisk chybił, ale drugi trafił rekina prosto w głowę. Zwierzę wyskoczyło konwulsyjnie w górę, jak gdyby chciało rzucić się na pokład.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|