|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
własny kraj? Winnicki zamarł. Spojrzał po twarzach kompanów Boruty. Byli weseli, pijani, roześmiani, ale ich oczy pozostawały dziwnie martwe, zupełnie jak gdyby gdzieś w głębi duszy, tkwił w tych ludziach wielki smutek i ból. I cierpienie, tak cierpie- nie przechodzące ludzkie wyobrażenia. . . Ta wesołość, ta pijatyka była sztuczna. Tamci nie udawali oni po prostu musieli to robić. . . Musieli przez całą wiecz- ność. . . Chybaś oszalał, panie Boruta. . . Ja nie jestem królobójcą. . . Więc chcesz zguby Rzeczypospolitej?! Chcesz nas zniszczyć? Pomyśl sam jeden tylko od ciebie zależy los tego kraju. . . Tylko od ciebie. . . Chytry jesteś, panie Boruta, ale ja będę jeszcze chytrzejszy. Co będę miał z tego dla siebie, jeśli zabiję króla? Winnicki! Wiedziałem, że jesteś szelmą, ale nie myślałem, że aż takim. . . Spłacę twoje długi, Jasiek. Zwrócę ci wszystkie wsie, które przehulałeś. . . Winnicki zadrżał. . . Rodowe posiadłości. Jego ojciec prosił go na łożu śmier- ci, żeby nigdy nikomu ich nie sprzedał. A wszystkie poszły na długi, na karty i na dziewki. . . Zbawisz Rzeczpospolitą i będziesz bogaty. . . wyszeptał Boruta. Nie bój się, nie zostaniesz królobójcą. . . Tylko katem. . . A to nie jest aż taka straszna hańba. . . Kiedy dostanę pieniądze? 186 Dzień po śmierci króla. Spotkamy się w Tykocinie, w karczmie Pod Sza- blami . Idz już. Zdążysz do pałacu. On śpi. Pójdę! wyszeptał cicho Winnicki. Zatoczył się, pijany. W jego gardle narastały mdłości. Pójdę, psie syny! Pójdę! Idz. Jasiek ruszył ku drzwiom. Rozstępowano się przed nim jak przed zadżumio- nym, wymieniano z tylu ukradkowe spojrzenia. Ale on tego nie widział. Wyszedł, trzasnąwszy drzwiami. Biesiada trwała dalej. . . Wszystko będzie dobrze powiedział Boruta do Samuela Aaszczą. On to zrobi. Dziś może nie, ale jutro. Jak to, więc zamierzasz wynagrodzić potem królobójcę? I to szlachcica polskiego, który dopuścił się takiego czynu? zapytał Aaszcz. %7ładen Polak nie porwał się nigdy na swojego pana. . . Wynagrodzić królobójcę? Chyba kpisz. Czy ja nie jestem szlachcicem? Zapłacę mu, a jakże. A potem każę powiesić. Z worem złota na szyi. Jego dusza i tak należy do mnie. Nie żywię nigdy takich łotrów jak Winnicki. Zapadła cisza. Spojrzeli po sobie. Wszystko będzie dobrze mruknął Boruta. * * * Okiennice otwarły się z lekkim trzaskiem, gdy podważył je sztyletem. Roz- chylił je ostrożnie. Okno było otwarte. Szybko i cicho wskoczył do ciemnego wnętrza. Rozejrzał się, zacisnąwszy broń w garści. Aoże stało pod ścianą. Ostroż- nie zwrócił się w tamtą stronę. . . Szedł na palcach, ale w jego duszy nie było lęku. Nie czul już takie skutków wypitego niedawno wina. Trunek ulotnił mu się z głowy, pozostawiając pustkę i. . . rzeczywistość. Nie bał się tego, co miał zrobić. Nawet był tym nieco zauroczony. Ostrożnie rozchylił zasłony przy łożu. Stanisław August Poniatowski spał na boku. Wyglądał dziwnie staro, z łysiną wyglądającą spod szlafmycy teraz, gdy zdjęto mu z głowy białą perukę. Oddychał ciężko, niemal chrapliwie. Winnicki pochylił się i sprężył do jednego, krótkiego wyrzutu ramienia, tak aby szybko i pewnie zatopić sztylet w sercu króla. A wtedy August poruszył się. No, czego nie uderzasz, Jean. Zmiało, pchnij! Winnicki zamarł. Poniatowski nie spał! Cały precyzyjnie obmyślony plan ru- nął w gruzy. Winnicki obawiał się, że jego ofiara może być świadoma śmierci. A tego lękał się najbardziej. . . Nie wierzył, żeby potrafił z zimną krwią zabić kogoś przytomnego i patrzącego mu w oczy. Po tysiąckroć powtarzał sobie, że dopadnie króla we śnie pchnie a rankiem będzie już daleko. 187 Uderzaj, Jasiek. Nie bój się. Uwolnisz mnie od tego wszystkiego. Ja już nie mam siły. Swoją drogą nigdy nie pomyślałem, że jesteś gotów to zrobić. . . Sądziłem, że szlachcic polski nigdy nie podniesie ręki na swego władcę. Na władcę nie. Na zdrajcę tak! A więc jestem zdrajcą? zapytał Stanisław August Poniatowski. No, to śmiało uderzaj. Zyskasz wtedy najbardziej przekonywające dowody mej zdrady. Winnicki cofnął się nieco. Nie wiedział już co robić. . . Chcesz podpisać rozbiór Rzeczypospolitej wydyszał cicho. Myślałem, że jesteś mądrzejszy, Jean. . . Ale ty, widzę, należysz do tych
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|